środa, 18 lutego 2015

Rozdział.19

Wyjazd do Nowego Yorku, fajnie brzmi. Jednak jest jeden problem - ucieczka ze szkoły. Bogu dzięki, że Harry Potter zgodził się pomóc. Hermiona zapukała do sypialni Dracona, zabawne jak często tu ostatnio bywa. Otworzył jej od razu i to jak raz nie posługując się zaklęciem. Kiedy go zobaczyła w oczach miał jakiś błysk, widać było, że jest tym równie podekscytowany co ona.
- Masz wszystko? - spytał krótko
- Tak.
- To świetnie, dawaj tę pelerynę czy co to tam jest i idziemy.
Zaledwie kilka minut później oboje przykryci peleryną niewidką opuszczali szkołę. Hermiona rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie na Hogwart. Czy ona tu jeszcze kiedykolwiek wróci? Tak naprawdę nie wiedzieli w co się pakują.♦

Wszystko fajnie, ale jednej rzeczy Granger nie mogła zrozumieć, dlaczego jadą pociągiem? Teleportacja i już byliby na miejscu. Ile razy nie spytałaby Malfoya czemu tak właśnie podróżują siedział cicho i tylko uśmiechał się jakoś... dziwnie. Nie zostały jej nic innego jak patrzeć na krajobraz za oknem. Wtedy poczuła czyjś oddech na szyi, dobrze już znane perfumy.
- Miona co jest? - zamruczał jej do ucha. Nie mogła odpowiedzieć od razu, nigdy wcześniej tak nie robił. Może to kwestia szkoły? Może przy obcych ludziach był (o ile to możliwe) bardziej śmiały? W każdym razie serce biło jej o wiele szybciej niż powinno.
- Jeśli cię to interesuje - mówił dalej tym samym głosem - to za pół godziny będziemy na miejscu.
Dziewczyna odwróciła się tak, że patrzyła mu teraz w oczy.
- Pół godziny?
- Zatrzymujemy się w hotelu - powiedział uśmiechając się do niej łobuzersko.

<tymczasem w myślach Hermiony Granger>
CO??? Okay, tego się nie spodziewałam. Nie dość, że znając życie zabierze mnie nie wiadomo gdzie to pewnie jeszcze... mamy jedną sypialnię. Co on sobie myśli?! Że uda mu się przeciągnąć mnie na ciemną stronę? Co to to nie!

- Skarbie co się dzieje? - Draco jak nigdy nic robił teraz za aniołka.
- Nie, wszystko jest okay - skłamała.
Wtedy pociąg się zatrzymał.
- No to wychodzimy - powiedział Ślizgon. Wstał i podał jej rękę. Kiedy wyszli Hermiona dopiero zrozumiała gdzie jest.
- P-paryż? Ale przecież to nie jest jakoś no...po drodze....
- Widzisz, jest takie święto... - powiedział blondyn przeczesując dłonią włosy - Chodzi w nim o to, że to takie milion razy lepsze walentynki i...
- I je właśnie wymyśliłeś - dokończyła za niego Gryfonka
- Tak - odpowiedział szczerząc się - Wiesz... jeden dzień możemy poczekać z tą misją,a zresztą i tak już nie masz wyjścia - te ostatnie słowa wywołały na jego twarzy łobuzerski uśmiech. Nagle wyciągnął coś z kieszeni. Hermiona zamarła.
- MOJA RÓŻDŻKA!!! ODDAWAJ MI TO!!!
- Jutro - powiedział Malfoy i jakby to było normalne objął ją teraz ramieniem - A teraz chodź, apartament na nas czeka.♦
Jedno, trzeba było przyznać  Malfoy miał dobry gust. Tak jak to Granger się spodziewała, łóżko było jedno, ale za bardzo zachwyciła się teraz apartamentem, żeby o tym myśleć. Był tu czarny regał z mnóstwem książek dla mugoli, a przed nim stała skórzana sofa prawie identyczna co ta w sypialni Dracona tyle, że beżowa. Ściany były białe, ale jedną pokrywało coś na kształt wielkiej abstrakcji. Ogromne dwuosobowe łóżko było godne prawdziwego pałacu. Białe poduszki wyglądały tak jakby ktoś wziął farby akwarelowe i zrobił na nich wielką czarną plamę, a czarne dokładnie na odwrót. Pościel była śnieżnobiała z ozdobnymi wykończeniami, a prześwitujący baldachim zdobiły czarne koronki. Poza tym wszędzie były też ozdoby typu obrazy czy czarno-białe zdjęcia miasta nocą. Na łóżka stała czarna, drewniana, stara szafa rodem z Narnii.
- T-to wszystko dla nas? - spytała rozmarzona Gryfonka
- Nie wszystko - powiedział Draco podchodząc do zasłoniętego okna balkonowego - jeszcze więcej. - powiedział i szybkim ruchem odsłonił okno. Widok był magiczny, widać było cały Paryż, a patrząc tak Hermiona nabierała powoli wrażenia, że chyba polubi "Malfoyowe Walentynkik".
- Rozpakuj się - powiedział chłopak - Ja idę na chwilę do recepcji.
Kiedy zniknął Granger po prostu stała i myślała. Chwilę później wpadła na świetny pomysł i tak jak w dzieciństwie skoczyła na łóżko. Skakała po nim szczęśliwa jak dziecko. I wtedy obróciła się i zobaczyła Malfoya, wpatrywał się w nią jak w nienormlaną. Już myślała, że zacznie się z niej śmieć, ale on skoczył do niej i zaczęła się wojna na poduszki. Hermiona zaśmiała się wesoła, a chłopak się do niej uśmiechnął. I ona uważała go kiedyś za wrednego ślizgona bez uczuć, bardzo dziwne. Dziewczyna położyła się na łóżku przeczesując ręką poczochrane włosy.
- To co robi się w te całe Malfoy-tynki"?
Draconowi najwyraźniej spodobała się ta nazwa.
- A więc w Malfoy-tynki można robić wiele rzeczy - powiedział patrząc na nią znacząco.
- Lecz się - rzuciła Hermiona i walnęła go poduszką w głowę.
-E, auć? No dobra ten jeden raz ci wybaczę, ale...
- Hm?
Draco uśmiechnął się w taki sam sposób jak robił to w pociągu, coś knuł.
- Musisz ładnie poprosić - powiedział i zatrzepotał rzęsami.
Hermiona prychnęła, udawała obrażaną. Jej wzrok powędrował na wiszący na ścianie zegar, dochodziła już 22.00. Kiedy znów spojrzała na chłopaka był ZNACZNIE bliżej. Jego szaro-niebieskie oczy wręcz błyszczały, a Hermionę opuściła cała złość, tym spojrzeniem kupił ją całkowicie...
*********************************************************************************
Wiem, wiem jestem zła, że urywam w takich momentach :D
Mam nowy blog ;3 <nie o HP> --->
http://myamazinglifemyamazingworld.blogspot.com

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział.18

Hermiona szła przez korytarz jak burza.Oczy wszystkich były skierowane na nią. Co ten chłopak sobie myślał?! On tak po prostu sobie odleciał,a ona? A ona musiała sobie sama z tym poradzić. Sama poradzić sobie z tymi wszystkimi ludźmi. Teraz jednak nikt nie odważył się do niej zbliżyć, wszyscy obserwowali ją z dystansu. Stanęła przed ścianą będącą przejściem do pokoju wspólnego Slytherinu nie dbając nawet o to jak zareagują inni Ślizgoni. Wymamrotała pod nosem hasło,które tylko spotęgowało jej wściekłość. Tak jak można się było domyśleć uczniowie z domu Salazara Slytherina patrzyli na nią zdziwieni. Pansy Parkinson już miała podejść do Granger,żeby ją stąd wywalić, ale powstrzymała się widząc jej wyraz twarzy. Do sypialni Dracona doszło głośne pukanie. Chłopak nie musiał wcale zgadywać kto to był. Jak to miał w zwyczaju otworzył drzwi zaklęcie.
- OSZALAŁEŚ?! - wydarła się na niego Gryfonka wpadając do pokoju. - TY GŁUPIA FRETKO,WIESZ W OGÓLE JAKI JA TERAZ PRZEŻYWAM HORROR?!?!?! - dziewczyna była cała czerwona i ciężko oddychała. Draco wstał i podszedł do niej powoli,on miał teraz większe problemy na głowie i ten jego wybryk zdawał mu się błahostką.
- Musimy pogadać... - zaczął spokojnie.
- Tak musimy - odpowiedziała dziewczyna nadal wkurzona.
- I nie o tym o czym myślisz... - dodał.
Z twarzy Hermiony zniknęła praktycznie cała złość ustępując miejsce zdumieniu.
- O-o czym? - powiedziała.
- Usiądź - powiedział Draco tym samym tonem co wcześniej i wskazał na skórzaną sofę. Przez umysł Gryfonki przebiegła straszna myśl - czy on... chce ze mną zerwać? Bez słowa podeszła do wskazanego mebla i siadła. Malfoy zrobił to samo.
- Bo widzisz... - zaczął - odkryłem coś. - tutaj Hermiona odetchnęła z ulgą, chłopak musiał tego nie zauważyć. - To jest dość długa i dziwna historia, a wszystko wydarzyło się jednego dnia... W każdym razie,wczoraj rano dostałem list, dziwny list... Była do niego dołączona fiolka i polecenie: idź do sowiarni. No to poszedłem. Był tam jakiś dziwny kolo z kapturem co znał moje imię, nazwisko i w ogóle nie był normalny. Dał mi myślodsiewnię, a co to jest to myślę,że doskonale wiesz. Wlałem tam zawartość tej fiolki i...no z resztą sama zobacz... - kiedy skończył wskazał ręką na coś w stylu dużego latającego talerza. Gryfonka podeszła do niego i zrobiła co trzeba. Draco siedział na sofie cierpliwie czekając aż jego  dziewczyna skończy "oglądać".
- Wow... - powiedziała wracając do rzeczywistości - Czy to...
- Rodzice Potter'a? Tak. - odpowiedział jej. Najwyraźniej teraz i Granger zapomniała o tym co zrobił na ostatnim meczu. Przyszła tu "go zabić",a teraz nie potrafiła normalnie słowa powiedzieć. Podeszła do niego powoli i kucnęła obok na podłodze.
- Co robimy? - spytała.
- Nie wiem - odpowiedział jej szczerze - Jakoś nie za bardzo widzi mi się się rozmawiać o tym z Snapem, a zresztą jego i tak nie ma w szkole.
- Dumbledore?- zaproponowała.
- A czy ja ci wyglądam na Poterr'a?
- Ale Draco...
- Hermiona zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji - powiedział unosząc trochę głos - Ale to ja dostałem ten list. Nie obraź się, ale nie widzisz tego? To musi mieć jakieś znaczenie tu musi dziać się coś czego nie rozumiem ani ja ani ty ani chyba nikt. Chcesz znać moje zdanie? Świat się wali.
Zapanowała cisza.
- Idziemy - powiedziała Hermiona, a w jej głosie było słychać zdecydowanie - Jeśli chcesz ja mogę pójść do Dumbledore'a. Spytam go o Snape'a,postaram się wyciągnąć od niego jak najwięcej,a potem...
Draco spojrzał jej w oczy.Wyczytała z nich tylko "co?"
- A potem uciekniemy ze szkoły na tak długo jak będzie trzeba, żeby to wszystko wyjaśnić.♦

Malfoy zaprowadził Hermionę do jakiejś zakurzonej sali, w której nigdy wcześniej nie była. Teraz mieli podjąć decyzję,co dalej. Nie myśląc o ubraniach usiedli na pokrytych kurzem ławkach.
- A więc - zaczęła Granger - trochę się dowiedziałam. Dumbledore powiedział mi na początku,że Snape dostał jakieś  ważne zadanie czy coś, ale udało mi się wyciągnąć od niego, że Snape jest w Nowym Yorku. Mówił,że nie wie dokładnie gdzie, ale że on czegoś tam szuka więc raczej łatwo będzie nam go zauważyć. Oczywiście nie powiedział czego szuka, ale jeśli o to chodzi to chyba oboje doskonale wiemy. - kiedy skończyła Draco nie odpowiedział od razu. Myślał.
- Jedziemy do Nowego Yorku. ♦

Ucieczka ze szkoły nie była czymś łatwym, wiedzieli o tym oboje. Hermiona jednak miała plan. Siedziała w pokoju wspólnym Gryfonów czekając na Harry'ego. Była bardzo spięta, tak spięta, że nawet nie zwracała uwagi na te wszystkie osoby oburzone jej związkiem z Ślizgonem. Nagle to się stało, Harry przyszedł. Niestety, był z Ginny. To nie tyle Hermiona miała z tym problem co Weasley nie chciała się nawet do niej odzywać. Na widok Granger szepnęła tylko coś Potterowi do ucha i poszła do sypialni. Wybraniec widząc jej wyraz twarzy podszedł do przyjaciółki.
- To z Malfoyem....- zaczął.
- To? To nic takiego i nie o tym chcę gadać. Słuchaj mnie uważnie, potrzebuję twojej peleryny. Nie wiem kiedy wrócę,ale to naprawdę ważne,ba! Nawet może to też w dużym stopniu dotyczyć ciebie!
- Nie pozwolę ci iść samej! Ty z Ronem zawsze byliście przy mnie kiedy tego potrzebowałem. Idę z tobą!
- Nie będę sama... - na te słowa Harry odrobinę się skrzywił.
- A ta wzmianka, że może dotyczyć to mnie,hm?
- Może, a nawet napewno dotyczy, ale i tak nie zmienię zdania! Przepraszam Harry, ale nie mam wyboru, to nawet nie tyle moja...misja co...
- Malfoy'a - dokończył za nią przyjaciel z tą samą miną co przedtem.
- Taaak...
- Ale co ma ON do mnie?
- Więcej niż myślisz... No błagam Harry zrozum. To pożyczysz mi tę pelerynę czy nie?
Po namyśle Potter kiwnął głową.
- Jesteś wielki! - powiedziała Hermiona posyłając mu jeden z jej najpiękniejszych uśmiechów -A i mam jeszcze jedną małą prośbę.
Harry uniósł brew.
- Wyjaśnisz wszystko Ginny?
Wybraniec uśmiechnął się.
- Jasne, a teraz chodź, ponoć mam ci coś pożyczyć.
*********************************************************************************
Wiem,że pewnie spodziewaliście się czegoś lepszego na walentynki/samotynki xD Ale będziecie musieli się zadowolić obrazkiem (obrazkiem? dziełem!) mojego autorstwa! xD :'D
HAPPY VALENTINES! DAY! ♥

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział.17

Draco był dumny z tego co zrobił. Trochę zamieszania nigdy nie zaszkodzi. Nagle usłyszał skrobanie pazurami o szybę. Spojrzał w tamtą stronę i zobaczył sowę. Otworzył okno i szybko zabrał jej listy,czyżby miało mu się oberwać za to co zrobił?

Widzisz tę fiolkę? Nie zgób jej,to bardzo ważne. Idź do sowiarni,coś tam na ciebie czeka.

Chłopak zrobił wielkie oczy. O co tu może chodzić? Nie myśląc wiele szybko pobiegł do sowiarni. Na miejscu rozejrzał się dookoła. Jeśli to naprawdę było ważne nie mogło być na widoku.Sowy hałasowały,a on nie mógł się skupić.
- Gdzie to do cholery jest? powiedził pod nosem sam do siebie.

- No właśnie,gdzie to jest... - Chłopak podskoczył jak oparzony. Stał za nim jakiś mężczyzna w kapturze i płaszczu.
- Nie musisz się mnie bać. - powiedział mężczyzna,widać było,że uśmiecha się drwiąco.
- Ja się wcale...
- Nie zaprzeczaj,Draco. To nie ma sensu.
- Skąd... - Ślizgonowi przerwał mroczny śmiech
- Weź to - powiedziała zakapturzona postać wyciągając przed siebie ręce z sporą paczką,mógłby się w niej zmieścić duży talerz. Chłopak niepewnie zrobił kilka kroków w stronę nieznajomego.
- Boisz się? No blagam,zachowuj się jak mężczyzna Malfoy. - powiedział śmiejąc się jak przedtem. Draco zrobił duży krok i gwałtownie wyrwał mężczyźnie paczkę z ręki.Nieznajomy znów się zaśmiał.
- To ja już pójdę - powiedział i...zniknął.♦

Ślizgon siedział u siebie w dormitorium na łóżku i przyglądał się nowej myślodsiewni bo to właśnie ona była w paczce. O co tu mogło chodzić? Nie miał pomysłu więc po prostu wziął fiolkę i wlał jej zawartość do myślodsiewni

*******************<co Draco tam zobaczył,czyli 16 lat wcześniej>***********************
Brunet wpatrywał się głęboko w oczy rudej kobiety. Wiedzieli,że od śmieci dzieliła ich tylko chwila. Ich strach dało się wręcz wyczuć w powietrzu. Obok w łóżeczku leżało dziecko,chłopiec podobny do ojca,ale o oczach matki.
- Lily - wyszeptał mężczyzna - Uciekaj,zabierz Harry'ego,uciekajcie jak najdalej...
- James - powiedziała kobieta z łzami w oczach - nie mogę cię tak zostawić....
- Musisz...inaczej on dalej będzie szukał nie da nam spokoju,nigdy. - ledwo skończył to mówić,a niedaleko domu uderzył piorun. W chwili rozpętała się wielka burza. Lily rozglądnęła się dookoła.
- Już za późno. Nie mamy szans,on nas zauważy! - mówiła z przerażeniem.
- Nie was. - odpowiedział jej mąż uśmiechając się delikatnie,ale w oczach nadal miał strach.
- Co masz na myśli?
- Pamiętasz pewnie,że Smarkerus...
- Severus! - przerwała mu.
- No mniejsza z tym. W każdym razie on miał swoje własne zaklęcie,prawda? No więc może mnie po prostu nie doceniłaś? Znam takie jedno...
-James co ty znowu kombinujesz?!
Brunet złapał ją delikatnie za ramiona przyciągając do siebie.
- Spójrz mi w oczy. - powiedział - Nigdy nie pozwolę ci zginąć,rozumiesz?
Po policzkach Lily zaczęły spływać łzy
- Ale... - zaczęła mówić łamiącym się głosem.
- Tak,ja zostanę. Nie mogę się w ten sposób przenieść razem z wami. Muszę jednak uratować was oddzielnie,po kolei.
- James,ja cię...
- Dziękuję ci,ale nie oszukuj samej siebie. Nie wiem co się z nim teraz dzieję,ale ty kochasz tego nietoperza...- kobieta już chciała zaprzeczyć.
- Nie udawaj. Pamiętam twój wzrok, twój wyraz twarzy kiedy był przy tobie. - teraz Lily nie mogła już opanować łez,wiedziała,że James Potter,jej mąż miał rację.Wtedy oboje usłyszeli,że ktoś wchodzi po schodach.Mały Harry zaczął płakać.Lily spojrzała na James'a z bólem w oczach.
- Viscis - mężczyzna wypowiedział zaklęcie celując różdżką w rudowłosą.Kobieta zczęła się powoli rozpływać w powietrzu,lada moment miała być już daleko stąd. Kiedy miał już zrobić to samo z synem Ten,Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać pojawił się w drzwiach pokoju. Zaklęcie niewybaczalne zostało wycelowane prosto w Harry'ego. Bez chwili namysłu James wskoczył między syna,a czarnoksiężnika.
- NIEEE!!!!!!! - krzyknął Lily,ale było już za późno.Zniknęła,James był martwy,a Harry został sam.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Malfoy był w szoku. Każdy by się zorientował kim była tamta dwójka. Tamten facet...to musiał być Potter. Tylko na co mu to było? Napewno nie będzie z tym teraz biegł do Wybrańca jak do starego dobrego kumpla. Tylko,że w tych wszystkich wspomnieniach było coś jeszcze,jak on to powiedział? Smarkerus? Nie,to nie może chodzić o Snape'a! Severus Snape,ten zgorzkniały nietoperz był kiedyś zakochany w matce Potter'a?! No i jeszcze kto był tym gościem w kapturze? Draco miał też dziwne przeczucie,że z Charmstick jest coś nie tak... Tego było za dużo. Musiał to wszystko roz... zaraz! Przecież Snape'a nie ma w szkole! Z początku myślał,że może dostał on jakieś zadanie od Voldemorta,ale teraz przyszła mu do głowy nowa myśl. Teraz... to on miał to rozwiązać...

*********************************************************************************
/////////////////////////////////////////////////////////////////////////*
Viscis - zaklęcie służące do przeniesienia kogoś w inne miejsce. Aby poprawnie zadziałało należy pomyśleć o miejscu do,którego chce się daną osobę przenieść. Jest to jedno z tych "dobrych" zaklęć bo trzeba mieć dobre intencje,a na osobie,na którą rzuca się to zaklęcie musi nam szczerze zależeć.
*\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\
*****************

I jak? Chwilę się nad tym zastanawiałam jak to napisać,żeby wyszło...logicznie :) :D Następny pojawi się O WIELE  szybciej bo mam już pewien pomysł :)

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział.16

Hermiona stała w miejscu nadal będąc w szoku.
- Tobie to tylko jedno w głowie...
- Nie zaprzeczę. - odpowiedział jej blondyn szczerząc się.Hermiona przewróciła oczami. - A co? Masz z tym problem?
- Żaden... - powiedziała niby z rezygnacją,ale szczerze.
- To dobrze. - powiedział Ślizgon niby nie wyczuwając tego jakim tonem to powiedziała - A i właśnie,dzisiaj jest ten mecz. - dodał
- No i?
- No i mam rozumieć,że będziesz mi kibicować - odpowiedział znowu się szczerząc.
- W życiu! - Hermiona złapała za bordowy materiał szaty. -Widzisz ten kolor? Mówi ci to coś?
- Tak mówi.
- No wła...
- Że miałaś pecha trafić do Sryffindoru - przerwał jej - Co Granger,co się tak czerwienisz?
- Ja się nie czerwienie! Po prostu ręka mnie trochę świerzbi...
- Woo,jaka ty groźna! - nabijał się z niej. "Spokojnie,opanuj się" ~ pomyślała Miona i wzięła głębszy wdech.
- Lubisz się tak kłócić? - spytała już normalnym głosem.
- Mógłbym spytać cię o to samo. - odpowiedział jej sprytnie Malfoy.
- Sama nie wiem... Może chodźmy stąd po prostu?
- Twoje życzenie...
- "Jest dla mnie rozkazem",tak wiem,możemy już iść? - przerwała mu.
- Chciałem raczej powiedzieć,że jest ciekawą propozycją,ale twoja wersja też ujdzie. - powiedział Draco posyłając jej ten swój ślizgoński uśmieszek i poszli na zajęcia.^

Draco siedział teraz w sali na OPCM.Tak,siedział to dobre słowo bo bynajmniej się nie uczył.Charmstick i te jej "fascynujące" tematy na zajęcia...wrrr.Widział też jak bardzo Granger próbuje mu w tym jakoś ulżyć.W końcu nie miała w zwyczaju nie udzielać się na zajęciach,no chyba,że na eliksirach.Tutaj chłopak uśmiechnął się do swoich myśli,wiele dałby,żeby to były eliksiry.Nie sądził,że kiedykolwiek będzie tak myślał,ale tęsknił już za zajęciami z Snape'em.Ostatecznie wyszło na to,że OPCM z Charmstick będą mieli jeszcze tydzień,a potem poprowadzi ona zajęcia dodatkowe tego typu.To miał być bardzo ciężki tydzień.Nie potrafił się skupić na nadchodzącym meczu bo ta ruda baba za bardzo go denerwowała. "O jacy to śmierciożercy są źli,to może być każdy,uważajcie".To była trzecia osoba w jego życiu,którą naprawdę chciał potraktować solidnym Cruciatusem,dwie pierwsze to rzecz jasna Potter i Weasley.W każdym razie nie zbyt miał ochotę w ogóle chodzić na te zajęcia,a co dopiero się tu czegoś uczyć.Po pierwsze wiedział o tym pewnie więcej niż ona,po drugie nawet,gdyby ktoś z uczniów rzeczywiście znalazł by się w jednej z tych sytuacji o,których ona cały czas gada to ta wiedza i tak by mu się na nic nie przydała.Podsumowując,uczyła podobnie jak Umbridge.Chociaż chłopak nie mógł narzekać na piąty rok bo pomimo tych bezsensownych zakazów miał niezły ubaw.Nagle poczuł coś BARDZO dziwnego,gdyby tylko chciał,gdyby tylko pokazał swoją drugą stronę,inną twarz to praktycznie każdy z tej szkoły nie odważyłby się nawet do niego zagadać.To był pierwszy raz kiedy jego straszne dzieciństwo i sposób w jaki go wychowano miał mu się na coś przydać,to on był tu najważniejszy i tylko takie myślenie mogło go teraz uratować.Wstał gwałtownie,jednym ruchem "zmiótł" książki z ławki do torby i zaczął iść w stronę drzwi.Charmstick gapiła się na niego z szeroko otwartymi ustami.
- Malfoy co ty odwalasz? - spytał Blaise Zabini jakby nie byli w klasie pełnej osób.
- Idę. - powiedział Draco - Ma ktoś z tym jeszcze jakiś problem? - spytał kierując się do całej klasy.Oczywiście nie było osoby,która chciałby mieć teraz kłopoty z jego powodu więc wszyscy milczeli.
- To dobrze. - powiedział blondyn uśmiechając się do siebie i już miał wychodzić kiedy zerknął na nauczycielkę.Nie stała już ona z rozdziawioną buzią,przyglądała się tylko mu...podejrzliwie.Draco zamrugał i wyszedł z klasy zatrzaskując za sobą drzwi.Co ten rudy babsztyl znowu od niego chciał? Jedno było pewne,teraz już wie kto na 100% jest jego znienawidzonym nauczycielem.^

Miona szła na trybuny,mecz miał się zaraz zacząć
-Hermiona! - Gryfonka wiedziała,że ktoś ją woła,ale nie miała zamiaru się odwracać.Harry Potter nie był osobą,z którą chciałaby teraz rozmawiać.Nagle ktoś złapała ją za płaszcz,tego się nie spodziewała.
- Hermiona wysłuchaj mnie. - powiedział wybraniec wręcz błagalnym tonem.
- Niech ci będzie...
- Okay,a więc po pierwsze,zachowałem się jak kretyn i żałuję tej całej akcji,po drugie,wybacz mi. - tu ją zaskoczył,spodziewała się znowu czegoś w stylu "Malfoy to idiota,nie zadawaj się z nim",a tu takie coś.
- Wiesz Harry ja nie jestem...
- Proszę...
- Dobra niech ci będzie. - powiedziała śmiejąc się cicho - Ale idź już bo wejdą na boisko bez ciebie.
- Już się robi! - powiedział Potter udając,że salutuje.Miona ledwie zrobiła parę kroków i znowu usłyszała przyjaciela:
- A i jeszcze coś.Nie kibicujesz Ślizgonom prawda?
- No nie no! Ty też? Przestaję wierzyć w ludzkość...
- Czyli nie? - powiedział Potter szczerząc się z satysfakcji.
- Nie! A teraz idź zanim pożałuję,że ci przebaczyłam.
- Tak jest! - powiedział Harry i pobiegł do reszty drużyny.
Hermiona zaczęła się śmiać.Pomyśleć,że to wszystko zdarzyło się tak szybko.Kiedy siedziała już na trybunach zaczęła się zastanawiać nad jedną rzeczą,jak Draco zareaguje widząc ją kibicującą Gryfonom? A zresztą to nie jego sprawa.* Chłopak wleciał właśnie na boisko.Szybko przeleciał wzrokiem przez widownię.A jednak Granger postawiła na swoim.To...dobrze.Miał plan na taką sytuację i cieszył się,że może go użyć bo był naprawdę ciekawy efektu.Ona stawia na swoim to on też.Nagle usłyszał gwizdek,kafel w powietrze i mecz się zaczął.Jako szukający miał czas,znicza nie było nigdzie widać,czekał ta strategia już nie raz doprowadziła go do zwycięstwa.Nie skupiał się na tym co dzieje się na dole czy na trybunach.Miał swój własny plan i tylko to było mu teraz w głowie.Po pierwsze to musiał wygrać,dla satysfakcji własnej i nie tylko,po drugie...no właśnie co to miało być? Nagle przez głowę przeleciała mu świetna myśl.Chrzanić plan! To jest dużo lepsze! W sekundzie zerwał się z miejsca,a Potter najwyraźniej myśląc,że zauważył znicz ruszył za nim.Zgodnie z planem.Wtedy świsnął mu przed oczami znicz całkiem go zaskakując.Gryfoni prowadzili 40 do 10,od niego mógł zależeć wynik.Całe szczęście,że nowy Nimbus był równie szybki co błyskawica Potter'a jak nie szybszy.Parę obrotów w powietrzu i trzymał już znicz w dłoni.Ślizgoni zaczęli głośno wiwatować.Mimo,że gra już się skończyła to Draco znów zerwał się w powietrze i podleciał do...Hermiony.Dziewczyna zrobiła wielkie oczy.Był bardzo blisko,Nagle przyciągnął ją do siebie i na oczach wszystkich...pocałował.Był to krótki,ale głęboki pocałunek.Kiedy oderwał się od niej stała osłupiała,a każdy patrzył na nich podobnym wzrokiem co sama Miona.Draco uśmiechnął się tak,że nie była w stanie się na niego wydrzeć czy coś,patrzyła na niego teraz jeszcze bardziej zdziwiona.W mgnieniu oka Malfoy odleciał od niej i zniknął wszystkim z oczu.Tego meczu nikt nie miał zapomnieć,krótki i z sensacją na koniec,dużą sensacją.., Pewnie będzie miał kłopoty.No cóż,jak tak to "jego ojciec się o tym dowie".Był zadowolony,bardzo zadowolony.Uśmiechnął się z dumą i zniknął z chmurach.
*********************************************************************************
Wy wiecie,że takie coś się piszę ponad godzinę? :O Przepraszam za długą nie aktywność ;)
Ładowarka [*]

Serdecznie polecam

ZAPRASZAM I POLECAM! ;)

Harry Potter - Delivery Owl