niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział.15

Hermiona czuła jak przeszedł ją dreszcz.Zajęcia z Snape'em nie były spełnieniem jej marzeń,robiła to tylko dla Draco,dla poznania tego wielkiego sekretu.Wiedziała,że to jest ważne,ważne i najwyraźniej ściśle tajne.Chociaż właściwie to nie tyle jej zależało co Malfoy'owi,na wieść,że nie umie oklumencji był bardzo zawiedziony.O co właściwie mogło mu chodzić? Gdyby chodziło tylko o niego to pewnie nie robiłby z tego takiej tajemnicy,musiało chodzić o nią.Jasne,Malfoy to Malfoy,to się nigdy nie zmieni,ale zależało mu na niej jak na nikim innym.Cieszyła się,że chciał jej pomóc,ale Severus Snape...to był jedyny minus tej sytuacji.Lekcje z tym właśnie nauczycielem były dla niej odrobinę...przerażające.Najgorsze było jednak to,że miał dostęp do jej myśli,do jej wspomnień.Mógł zobaczyć każde,nawet najbardziej krępujące wspomnienie.^
- Ty kretynie! - Snape nie mógł się opanować - jak mogłeś jej powiedzieć! Nie znam drugiej tak nieodpowiedzialnej osoby jak ty!
- To nie twój interes! To moje życie i moja sprawa czy je stracę. - powiedział Draco.Rozmawiał z jedynym nauczycielem,którego nie musiał się ani trochę bać.Znał go od dziecka,teraz dzieliła ich wspólna tajemnica,a na dodatek Severus złożył wieczystą przysięgę,że będzie go chronił,miał związane ręce.Czarnowłosy zmierzył Malfoy'a wzrokiem,był świadomy tego w jakiej jest sytuacji i bynajmniej mu to nie pasowało.
- Ona jest beznadziejna. - odezwał się nauczyciel po dłuższym czasie. - Gorsza niż...
- Gorsza niż kto?- zapytał chłopak podejrzliwe.
- Niż nikt! - wybuchł Snape i w swoim "nietoperzym stylu" wyszedł z pokoju.
- Niby taki ideał,a szamponu chyba nigdy na oczy nie widział... - wymamrotał blondyn i wyszedł.^

- Masz jutro zajęcia z nietoperzem? - spytał Draco
- Nawet mi o nim nie mów! Już ty jesteś bardziej znośny niż on,a nie czekaj ty jesteś przecież mistrzem. - odpowiedziała Miona.
- To to już sam wiem. - powiedział blondyn uśmiechając się złośliwie.
- Ty się nigdy nie zmienisz...
- Tak i sam ci to już mówiłem,problem? - na te słowa Hermiona westchnęła głośno. - Ja cię nie zmuszam,możesz iść do wiewióry,widać,że ma na ciebie ochotę.Żegnam. - pomachał,odwrócił się i już miał iść,ale Granger złapała go za rękaw.
- Malfoy co ty do cholery wyrabiasz?
- "Jak kogoś kochasz to daj mu odejść" - nabijał się.
- Zajebiście nie śmieszne...Umiesz ty czasem być w ogóle poważny?
- Ale ja jestem poważny?
- Tak...jak śpisz.
- A skąd wiesz? Podglądasz mnie w nocy? - uwielbiał się tak z nią droczyć.Miona dała mu sójkę w bok.
- A to za co?
- Ty już dobrze wiesz za co,a poza tym to umiem mocniej jeśli chcesz wiedzieć.
- Jeśli chcesz wiedzieć... - powiedział i złapał ją za nadgarstki.Patrzył na nią teraz z góry.
- Nie chcę. - powiedziała szybko zanim skończył.
- I dobrze. - uśmiechnął się tak jak to często robił. - Co będziesz dzisiaj robić? - dodał po chwili.
- Uczyć się i tobie radzę to samo. - powiedziała dziewczyna robiąc oburzoną minę i poszła w stronę dormitorium.Draco był jednak szybki i zaraz ją dogonił.Przyciągnął ją do siebie i spojrzał głęboko w oczy.
- Już się tak nie denerwuj...szlamciu. - na to ostatnie słowo uśmiechnął się szeroko.Gryfonka już miała go walnąć,ale za mocno ją trzymał.
- Nie bierz wszystkiego co mówię do siebie,okay? - zapytał widząc jej reakcje.
- Tak,a co niby mam brać na poważnie Draco hmm?
- Sam nie wiem... - powiedział i pocałował ją,a Granger ani się śniło narzekać.
************INFO***************
To jest najkrótszy rozdział świata :c No,ale niestety byłam na wyjeździe - bez neta,bez czasu.Ważną informacją jest to,że teraz będę dawać rozdziały bardziej co dwa dni,a dlaczego? Proste,będą wtedy dłuższe.Druga i wydaje mi się fajniejsza informacja to to,że planuję napisać na tym blogu (uwaga,uwaga)... 3 części tej historii! Nie zniosłabym,gdybym miała zaczynać pisać Dramione od nowa,nie lubię tego na innych blogach jak jedna historia z dnia na dzień znika i zaczyna się nowa więc to logiczne,że u mnie tak nie będzie.Jakie są więc plany? Otóż zamierzam podzielić to podobnie jak w samym HP,pierwsza część (jak pewnie już zauważyliście) dzieje się "w czasach Księcia Półkrwi" (o ile można tak powiedzieć),dalej będzie akcja z Insygni (może być ciekawie :3),a na końcu ich życie już po tym wszystkim.W "trzecim tomie" chcę wprowadzić jeden bardzo lubiany przeze mnie wątek - Teddy :D
Mam nadzieję,że pomysł wam się podoba :) DobraNox  do...pewnie jutra ;*

czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział.14

Draco myślał chwilę jak jej to powiedzieć.
- Chodzi o to,że...
- Że co?
- Znam mniej więcej datę wiem co się zbliża,ale... - przerwał. - Uczyłaś się oklumencji?
- Czemu ty... - na początku nie zrozumiała czemu zadał jej to pytanie tak w środku zdania,ale szybko zrozumiała. - Nie... - powiedziała smutno.Chłopak westchnął.
- W takim razie nic ci nie mogę powiedzieć,twoje myśli mogą zaszkodzić tobie samej.
- Ale...ja się nauczę! Draco błagam naucz mnie! - wiedziała,że miał jej coś ważnego do przekazania,tak ważnego,że wiedząc o tym już by sobie zagrażała.
- Hermiona to nie takie łatwe! - wiedział,że kiepski z niego nauczyciel,ale w końcu musiał jej powiedzieć.Nie raz nauczyciele straszyli mówiąc,że "Hogwart nie jest już bezpieczny",ale teraz to była prawda.Co więcej,wszystko zależało od...niego samego.Kiedy tylko dyrektor będzie martwy rozpęta się prawdziwe piekło.Chciał ją zabrać,uciec z nią na koniec świata...i jeszcze dalej.Każdy miał być zagrożony,a już zwłaszcza ona,dziewczyna brudnej krwi.Nic jej nie mógł powiedzieć,skazał by ją na śmierć patrząc na to,że nie potrafi ochronić swoich myśli. - Ale...jest ktoś kto może... - nie był pewien co mówił,ale Snape złożył wieczystą przysięgę,że będzie go chronił,tak? No to czas na Ślizgońskie zagranie.^^
- Złożyłeś przysięgę. - mówił Malfoy do profesora.
- Już ja wiem co zrobiłem! Ale to o ciebie chodzi,a nie o Granger.
- Tak? - spytał sarkastycznie. - To jeśli nie zrobisz tego dla niej to ja...zrobię sobie krzywdę.Robiąc to dla niej obronisz mnie. - powiedział Draco uśmiechając się cwanie.Snape westchnął z rezygnacją.Zaczął się poważnie zastanawiać kto tu ma większy tupet,Potter czy Malfoy.
- Oklumencja?
- Tak. - powiedział chłopak uśmiechając się zwycięsko.
- To powiedz jej,że ma przyjść do mnie jutro po zajęciach,jasne?
- Jasne. - powiedział Draco i odszedł.Hermiona czekała cały czas na korytarzu.
- I co? - spytała go.
- Jutro ćwiczysz oklumencje...z Snape'em. - powiedział.Był dumny z siebie i tego jak to załatwił.
- Co? Czemu z nim? - nigdy nie lubiła tego gościa.Jak bardzo by się się nie starała on zawsze miał pretensje.Nie uczysz się,źle,uczysz,też źle.
- Powiedzmy,że mam znajomości,a tak z innej beczki to wpadniesz dzisiaj do mnie? - niby się jej pytał,ale można było się domyślić,że nie oczekiwał nic onnego oprócz "tak".
- Serio,znowu? :/ Jak raz przyszedłbyś do...
- Nie mam zamiaru iść do tej dziury,którą wy nazywacie dormitorium! - przerwał jej. - Już ci to mówiłem.Ale...wieża astronomiczna nie brzmi źle,hmm?
- Tak mam z tym świetna wspomnienia,na przykład jak groziłeś,że wyczyścisz mi pamięć... - powiedziała z sarkazmem,ale tak naprawdę to podobał jej się ten pomysł.
- Dla mnie nie są to takie złe wspomnienia... - powiedział i zbiżył się do niej. - W sumie to nawet powiedziałbym,że to jedne z najlepszych jakie mam... - mówił dalej.Odgarnął jej kosmyk włosów z czoła.
- Draco... - lubiła być blisko niego,ale zawsze czułą się spięta.Serce biło jej szybciej.
- Nie bój się nie rzucę się na ciebie...nie tutaj. - powiedział z typowym dla siebie usmiechem,uśmiechem alfy.Gryfonka wciągnęła gwałtownie powietrze.Malfoy uśmeichnął się,lubił tak się nią bawić,taki już był.
- Czyli mówisz,że już znudziło ci się moje dormitorium? - spytał cały czas tym samym tonem.
- Harry pewnie się zorientował...
- Ale na wieży astronomicznej może być zimno...
- Czy ty mi coś sugerujesz? - spytała podejrzliwie i uniosła brew.
- Nic. - powiedział,ale jego mina mówiła co innego.
- Słuchaj lubię cię,ale mam przez ciebie strasznie dużo kłopotów... - powiedziała dziewczyna."Kłopoty to dopiero mają się zacząć." ~ pomyślał Malfoy.
- To ty słuchaj. - mówiąc to pochylił się nad nią,patrzył jej w oczy. - To to nic.Masz dwie opcje,ale wybierasz mnie i to wszystko albo żyj jak dawniej,ja ci nie będę przeszkadzać. - kiedy to powiedział Hermiona poczuła jak jej ciało przeszył ból.
- Nie możesz... - nie była w stanie nic więcej mówić,czuła jak do oczu napływają jej łzy.Chłopak kucnął teraz tak,żeby mieć oczy na wysokości siedzącej na parapecie dziewczyny.
- Wcale nie chce z tobą zerwać,jasne? - spytał ścierając jej kciukiem łze z policzka. - Sam tego nie chcę,ale musisz wybrać.Ja się pozbieram jeśli zechcesz inaczej,tu o ciebie chodzi.
- Ja nie chcę...
- Nie chcesz? Godzisz na to co jest? - spytał patrząc jej głęboko w oczy.Pokiwała głową.- To nie ma o czym gadać. - powiedział uśmiechając się do niej.Byli na korytarzu i mógł tu przyjść każdy,ale nie dbali o to.Dziewczyna wtuliła twarz w jego koszule.Płakała cicho.Chłopak pogłaskał ją po głowie. - Już dobrze? - spytał.Miona oderwała się od niego i pokiwała głową.- A wiesz,ze jest dopiero piętnasta?
- Do czego zmierzasz?
- Do północy jeszcze dużo czasu. - puścił do niej oczko. - Co chciałabyś robić?
- Nie mam pojęcia.- chciała czekać na jego propozycje,ale szybko jej się coś przypomniało. - Tylko bez zbędnego wydawania na mnie pieniędzy!
- Dla mniej to nie jest zbędne wydawanie pieniędzy,czysty zysk móc patrzeć na ciebie...
-Ale to kosztowało 200 galeonów!
- Kolczyki 50. - dodał.
- Draco pieniądze to nie zabawki.
- Zależy jak odinterpretujesz słowo "zabawka".
- Jesteś niemożliwy...
- Wiem. - powiedział szczerząc się. - To co,idziemy do Hogsmeade?
- Okay,ale bez...
- Zbędnego wydawania pieniędzy. - dokończył za nią. - Tak wiem,chodźmy.^^
W wiosce było dużo uczniów.Grupka Krukonów patrzyła na nich z zdumieniem.Była tam też Luna,która zareagowała zupełnie normalnie.Mijając Hermione powiedziała jej cicho tylko coś w stylu "gratuluje" i poszła dalej.Jaka szkoda,że Ginny nie mogła tak zareagować.Wracając do Hermiony i Draco to ostatecznie postanowili pójść do "Trzech Mioteł".Kiedy weszli zajęli stolik na końcu sali i siedzieli tak chwile w milczeniu.
- Co dla was? -spytała kelnerka.
- Dwa razy piwo kremowe. - powiedział chłopak nie czekając na zdanie Hermiony.Chociaż musiała przyznać,że faktycznie trafił.
- Czyli masz zamiar tak siedzieć i po prostu pić? - spytała.
- W sumie to może być.Oni chętnie popatrzą. - odpowiedział Malfoy wskazując na siedzących po drugiej stronie Harry'ego,Rona i Ginny.
- Co oni tu do jasnej cholery robią?!
- Siedzą.I piją... - Ślizgon ani trochę nie przejmował się "widownią".Ba,nawet z chęcią odstwił by tu niezły pokaz,żeby tylko zobaczyć ich miny,ale starał się też myśleć o Granger.- Możemy iść,gdzie indziej zaproponował poważnie.
- Nie bądź śmieszny,nawet jeszcze nam nic nie podali.
- To tylko parę...
- Przestań tak szastać pieniędzmi! - powiedziała. - Nadziany arystokrata... - skomentowała pod nosem.
- Słyszałem to. - nie mniej jednak nie robił sobie z tego powodu problemu. - Idziesz na mecz jutro?
- Nie zmieniaj...zaraz jaki mecz? - zdziwiła się. - Gramy z wami,jutro.Jak będziesz kibicować to załatwie ci miejsca VIP. - puścił do niej oczko.
- Na miłość boską,Draco to jest tylko szkolny mecz,nie będę siedzieć z nauczycielami.
- W takim razie...
- W takim razie co?
- W takim razie pójdziesz ze mną na trening?
- Ale...
- Będę sam. - odpowiedział na jej nie zadane jeszcze pytanie.Jakby jej w myślach czytał,ale w sumie kto go tam wie czy właśnie tego nie robił.Podano im picie.
- Pij szybko,zaraz idziemy polatać.^^
Hermiona bała się tego lotu.Nie czuła się dobrze na miotle.Patrzyła tak tylko jak chłopak przygotowuje wszystko co na trening potrzebne.Ale zaraz kto powiedział,ze ona będzie miała latać? Nie była stworzona do tego sportu więc jeśli chciał mieć kogoś kto rzucał by w niego piłkami czy coś w tym rodzaju to źle trafił.W tym momencie chłopak wsiadł na miotłe,ale nie oderwał się ciągle od ziemi,czekał na coś.
- Wsiadasz czy nie? - kiedy to powiedział zamarła.Ona miała lecieć z nim? Ale tak na jednej miotle? Nie myśląc co robi podbiegła do niego wsiadła.Z daleka odczytała,że to Nimbus 2007,ale nie znała się na tym.Nawet nie wiedziała kiedy wyszedł 2002,a co dopiero ten.
- Złap się mocno. - nakazał jej blondyn.Tak też zrobiła.Już sekundę później oderwali się od ziemi.Draco leciał szybko w góre.Hermiona czuła jak przyjemnie chłodny wiatr rozwiewa jej włosy.W życiu nie udało jej się polecieć na więcej niż 3 metry,a co dopiero to.To była dla niej nowość.Chłopak nie zatrzymywał się.Zauważyła,że już są daleko od stadionu.A może o to chodziło? Może on chciał po prostu zabrać ją na taki lot? W każdym razie nie narzekała.Słońce już powoli zachodziło,a ona miała świetny widok.Chmury robiły się pomarańczowo-różowe,a na horyzoncie mieniły się odcienie pomarańczy,żółci i czerwieni.Tego lotu miała nigdy nie zapomnieć.

                     

*********************************************************************
Chyba nie jest aż tak długi  (NAPEWNO XD) jaki miał być,ale mam nadzieję,że treść się podoba :) Tata wyłączył prąd i zaraz komputer mi padnie,a internetu brak -,- Dodam pewnie dopiero w czwartek...
A no i mam nadzieję,że lubicie jak jest tak trochę o Draco,trochę o Mionie bo staram się opsiywać sytuacje ich obojga jak najlepiej :*
[Napisane: środa 01.21.2015rok - 23:10]

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział.13

"Zabić Dumbledore'a,zabić Dumbledore'a",Draco chciałby myśleć o czym innym.O szlamowatej Gryfonce,która ukradła jego serce,o tym jaki to Potter jest głupi czy nawet jak bardzo wkurza go ta cała Charmstick,ale nie potrafił.Wiedział,że musiał zabić dyrektora,powód był prosty,inaczej to on i jego rodzina zginą.Jedyną inną rzeczą o jakiej udało mu się teraz pomyśleć oprócz tego jak tu uśmiercić Dumbledore'a była właśnie rodzina.Przecież Bellatrix była jego ciotką więc czy ona też miałaby zginąć? Pewnie nie bo jakby nie patrzeć jest chyba najbardziej oddana Voldemortowi ze wszystkich śmierciożerców.Mimo to pomagała młodemu Malfoy'owi.Bellatrix Lestrange nie była osobą do,której słowo pomagać by "pasowało",ale jak można było to inaczej nazwać? Czarownica uczyła Draco pare sztuczek.Znał ją od dziecka i mimo,ze z charakteru na prawdę była przerażająca to zawsze ją lubił.Pamiętał jak zawsze cieszył kiedy wpadała czasem do Malfoy'ów.Jak tak teraz myślał to doszedł do wniosku,że zawsze była jego ulubioną ciocią.Dzięki niej umiał kilka przydatnych (zdaniem Lestrange) zaklęć jeszcze przed pójściem do szkoły.Przerażała go czasem,ale nigdy nie myślał o niej jak o kimś niebezpiecznym czy jak wielu to określa psychopatce...

Mały Draco siedział w salonie czekając na przyjazd ukochanej cioci.Był już troszkę zmęczony,a oczy powoli mu się zamykały,ale mimo to nie chciał iść spać..narcyza siedząca na sofie obok westchnęła i odłożyła czytaną przez siebie gazetę.
- Draco... - zaczęła.
- Ale ciocia Bella! - przerwał jej tym swoim piskliwym,dziecięcym głosikiem.Wtedy drzwi do salonu lekko się uchyliły.Malec uniósł z zdziwieniem jedną brew i powoli wstał z dywanu.Narcyza zachichotała cicho.Draco zrobił nie pewnie kilka kroków w stronę drzwi.Kiedy stał już przy nich ledwo zdążył wychylić główkę i zauważył ukochaną ciocię.
- Ciocia Bella! - zawołał uradowany.Lestrange uśmiechnęła się do niego i wzięła go na ręce.Czarnowłosa czarownica wracała właśnie z Azkabanu,narazie jakimś cudem ludzie się nie zorientowali.Oczywiście Draco też nie miał pojęcia,gdzie Bellatrix była przez ostatnie półroku.
- Długo mnie nie było.Działo się coś ciekawego? - spytała niby Draco,ale popatrzyła znacząco na siedzącą na sofie blondynkę.Narcyza pokręciła przecząco głową.
- Było fajnie,ale ostatnio skrzaty domowe jakoś dziwnie piszczą co chwile.Prawie zawsze jak Zgredek czy jakiś inny są u taty w gabinecie to tak dziwnie krzyczą,jakby je...- zatrzymał się blondyn szukając odpowiedniego słowa. - jakby je...
-Torturowano? - podsunęła mu ciotka z uśmiechem.Typowy uśmiech śmierciożercy,ale tego przyszły Ślizgon też nie wiedział.
- Właśnie! - powiedział zadowolny,że przypomniał sobie to słowo. - I jeszcze jedna rzecz była dziwna.Przez bardzo długo nie było moich ulubionych cukierków! - to drugie zdanie Draco powiedział wręcz z obużeniem.Jego mama znów się zaśmiała.Bella jeszcze dawno temu wymyśliła swoje własne zaklęcie na cukierki,które smakowały tak jak to co właśnie chciałoby się zjeść.Byłą wtedy jeszcze bardzo młoda i lubiła bawić się tak magią.
- Nie? - powiedziała udając zdziwienie.- Ja też ich ostatnio nie widziałam...- wymawiając ostatnie zdanie podniosła różdżką woreczek cukierków tak,że latał on teraz przed Draconem.
- O,o są! - zawołał wskazując paluszkiem na latający woreczek...

Tak te wspomnienia mówią same za siebie,Bellatrix Lestrange było ulubioną ciotką Draco.Dopiero teraz jednak chłopak uświadomił sobie jak bardzo odpłynął,potrzebował chwili czasu,żeby zorientować się,gdzie jest.Siedział w wielkie sali i "jadł" kolację.Zerknął na stół Gryfonów.Cholera,nie ma jej! Niby i nie miał do Hermiony żadnej sprawy,ale po prostu chciał ją mieć przy sobie.
- To ja już nie jestem głodny. - powiedział wstając od stołu.
- Zwariowałeś? Ty nawet nic nie zjadłeś. - powiedział Blaise patrząc na niego podejrzliwie.
- Właśnie,jak tak dalej pójdzie to anoreksja gwarantowana! - dodał Goyle.
- Ale tobie na pewno to nie grozi.- powiedział złośliwie Draco i wstał od stołu. - Idę.- dodał i nie czekając na ich reakcję ruszył dalej.Kiedy stał na korytarzu zrozumiał w jakiej beznadziejnej jest sytuacji.Przecież Granger mogła być wszędzie,może powinnien sobie odpuścić...NIE! On chciał jej teraz i kropka.Szybko wpadł na genialny pomysł.Wiedział,że Hermiona ma problemy z znajomymi więc komu może się żalić jak nie tej całej Weasley? Jesteś genialny ~ pomyślał i pobiegł tam,gdzie podobno Granger chodziła najczęściej,łazienki jęczącej Marty.Chłopak dobiegł tam szybko,ale wachał się wejść.Stał tak tylko i patrzył na drzwi z obrzydzeniem.Był tu tylko raz w życiu i obiecał sobie wtedy nigdy tu już nie wchodzić.Był przekonany,że był tam Potter i "jego banda",a tym czasem został sam z najgorszym duchem w całej szkole.Wziął głeboki wdech i otworzył energicznie drzwi.Ginny i Miona podskoczyły jak oparzone.Znalazł ją.
- Co ty tutaj... - zaczęła obużona Weasley.
- Przyszedłem do Granger. - przerwał jej patrząc jednak tylko na Hermione.
- Draco... - zaczęła starsza Gryfonka.
- Draco?! Od kiedy jesteście na "ty"?! Co tu się do cholery dzieje?! - powiedziała Giny.Draco zmierzył ją spojrzeniem i powiedział:'
- Pokażę ci.- powolnym krokiem ruszył w stronę Hermiony,objął jej twarz i pocałował szybko w usta.Bardzo dobrze się bawił.
-Ale-jak-wy-ten-no... - ruda nie potrafiła słowa normalnie wypowiedzieć.Chłopak objął Mionę i już miał ruszyć z  nią do wyjścia kiedy poczuł,że ta stawia opór.
- Wiesz,że jeszcze nigdy nie testowałem zaklęcia Imperio,fantastycznie,że mamy do tego teraz taką świetną okazję...- wyszeptał jej do ucha tak,żeby tylko ona usłyszała.Oczywiście wcale nie miał zamiaru używać tego zaklęcia,ale takie pogróżki zawsze działały.Granger spojrzała na Ginny mówiąc ciche "Przepraszam." i odeszła z Malfoyem.^^
- Nie wejdę do tej dziury! - buntował się Draco.
- Ja jakoś byłam u was i żyje!
- Tak? A ponoć to właśnie my "lepiej mieszkamy",czemu więc miałoby ci to przeszkadzać? - lubił tak łapać ludzi za słówka.
- A co tobie szkodzi???
 - To,że to właśnie Gryffindor,mogę tam wejść tylko,żeby rozwalić komuś sypialnie albo coś,a po za tym to jeśli ja będę musiał wziąć pelerynę,żeby się do was "włamać" to uwierz mi,że "pan Wybraniec"  nie zastanie jej w całości.
- Jak ja cię...
- Kocham? - dokończył za nią. - To bardzo miłe z twojej strony,do zobaczenia u mnie. - powiedział i odszedł.^^
Powiedzieć jej czy nie? Nie,to nie był dzień na takie rozmowy.Hermiona mogła jeszcze chwilę pożyć w nieświadomości.O wilku mowa,właśnie ktoś zapukał do jego drzwi.Otworzył je zaklęciem,ale bynajmniej nie zobaczył tam tej,której się spodziewał.W drzwiach stała Pansy.
- Ktoś tu jest. - powiedziała rozglądając sie po jego pokoju.
-Ale nie u mnie.- powiedział zimno i po chamsku zatrzasnął jej drzwi pod nosem.Czyli Granger nie przyjdzie?
- Akuku. - powiedziała Hermiona,która cały czas siedziała cicho pod peleryną.Ślizgon tak się przestraszył,że aż spadł z łóżka.Miona zaśmiała się.Draco szybko wstał i jak na arystokrate przystało otrzepał się z "nafoszoną" miną co tylko spotęgowało jej śmiech.Chłopak udając,że nic nie słyszy usiadł na łózku i gapił się w sufit.Minęła chwila.
- Granger,jest coś o czym powinnaś wiedzieć...
***************************************************************************
<Taki krótki dziś,jutro TAAAKI długi ;) :* >
Podoba się? Tak jak chcieliście jest więcej Draco co mi też się szczerze podoba <3
P.S Bellatrix to taka świetna ciotka :D

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział.12

Draco siedział przed swoją dziewczyną i patrzył na jej piękne oczy,oczy przepełnione szczęściem.Jeszcze miesiąc temu by tak nie powiedział,ale cieszył się,że ją ma.Tak to pewnie siedziałby teraz w dormitorium załamany swoją sytuacją.Dostał zadanie,miał zabić Dumbledore'a... W całym życiu zabił tylko jedną istotę,ale nie dało się tego żałować,racja nie wiedział kto to był,czy to może nie Lupin czy ktoś taki,ale miał to gdzieś,uratował Hermionie życie i to się liczyło.Granger była dla niego kimś dzięki komu mógł oderwać się od reszty świata,dzięki komu mógł jak raz czuć się dobrze.Nie miał łatwego dzieciństwa i widział wiele rzeczy które nadal tkwią w jego głowie...
Pięcioletni Draco przeglądał jakąś książkę z salonu.Miała dużo ruchomych obrazków,a to mu się zawsze podobało.Nic z tego nie rozumiał,ale ważne,że było kolorowe i się ruszały.Nagle przez drzwi wyleciał jeden z skrzatów domowych,Simon,ktoś go musiał kopnąć.Chłopczyk szeroko otworzył oczy,nie wiedział co się właśnie działo.Zaraz za skrzatem do salonu wpadł Lucjusz Malfoy.
- Jak śmiałeś?! - wydarł się na sługę nie zauważając synka.
- Simon n-nie chciał... wyjąkał skrzat.Jednak Malfoy miał go gdzieś.Mały Draco przyglądał się wszystkiemu zdumiony,pomyślał tylo,że Simon musiał coś nabroić.
- Crucio! - krzyknął Lucjusz celując w Simona.Skrzat wił się na podłodze z bólu.
- C-co mu się dzieje?- spytał chłopiec cicho tym swoim słodkim dziecięcym głosem.Starszy Malfoy zamarł.Doszło jednak do niego,że nic złego się nie stało,jego syn miał być jak on,zwykłe crucio nie mogło go przerazić.Wtedy drugim wejściem weszła Narcyza.Szybko skojarzyła fakty i podbiegła do syna.Kucnęła przed nim i popatrzyła mu w oczy.
- Draco wszystko w porządku?- spytała z troską.Chłopiec pokiwał przecząco głową,a w jego oczach krył się strach.Nawet jako maluch wiedział,że coś jest nie tak.
- Lucjusz! - krzyknęła oskarżycielsko blondynka. - Jak możesz? - powiedziała.Lucjusz odwrócił się w ich stronę.
- Spójrz na niego! On się cały trzęsie! - powiedziała przytulając do siebie synka.Jej mąż spojrzał na nią bez emocji.
- Przyzwyczai się.- powiedział i wyszedł.
Chłopak chcąc,nie chcąc zaczął się delikatnie trząść.Zawsze tak się działo kiedy wspominał tą sytuację.
- Coś się stało? -spytała zatroskana Gryfonka.
- Nic. -skłamał.
- Draco...
- Przypomniało mi się coś... - kiedy to powiedział Hermiona popatrzyła na niego miną mówiącą "co takiego?"
- Moje fascynujące dzieciństwo. - powiedział z sarkazmem.Hermiona posmutniała.
- Aż tak źle?
- Tak źle,że wolałbym mieszkać z mugolami...
- Draco,nie możesz nie kochać swoich rodziców,to po prostu nie możliwe...
- A jednak -,- Chociaż...mamie nie mam niczego za złe. - nie zdarzało mu się to często,ale czuł,że zbiera mu się na płacz,cały drżał.
- Chodź tu. - powiedziała Hermiona ze smutkiem.Wstała i przytuliła się do niego.Nie chciała,żeby cierpiał.Z oczu popłynęły jej łzy.^
Ta lekcja nie była do końca normalna.Zamiast OPCM mieli jakieś dodatkowe lekcje z nie wiadomo kim.Też chodziło o OPCM,ale problem był jeden,mieli im mówić o tym jakie to niebezpieczeństwo nadciąga,oczywiście Voldemort.Rzecz jasna dziwne było dla Hermiony słuchanie o tym wszystkim patrząc na to,że jej chłopak był śmierciożercą.Draco też musiał myśleć o tym podobnie...jak nie gorzej.Skąd w ogóle pomysł na taką lekcję? Z drugiej strony to było to mądre no,ale i jej i Malfoy'owi to nie pasowało.Tak więc Hermiona siedziała w sali czekając na resztę uczniów (wszyscy szóstkoklasiści) i "wykładowcę".Kiedy praktycznie już każdy siedział na miejscu do sali wpadł Malfoy z Zabinim.Przebiegli przez salę jakby nigdy nic,ale blondyn po drodze puścił oko do Miony.Serio nikt tego nie zauważył? Była zdziwiona,ale szybko o tym zapomniała.Bolało ją,że tyle przecierpiał,nigdy już nie będzie o nim myśleć jak dawniej.Nie mówiła,że miał gorzej niż Harry,ale najwyraźniej jego zdaniem lepiej było nie mieć rodziny niż mieć taką.Wtedy do sali weszła jakaś ruda kobieta.
- Ja jestem profesor Charmstick,będę prowadziła zajęcia dodatkowe różnego rodzaju. - powiedziała z uśmiechem. - Dzisiaj jednak zajmiemy się dość poważnym tematem.Każdy wie o co chodzi? - na te słowa wszyscy pokiwali głowami,no oczywiście oprócz tego totalnego ignoranta jakim jest Draco.
- To dobrze - powiedziała nauczycielka. - Ja nie będę owijać w bawełnę,omówimy to szybko i jasno.Jak już wiecie lekcja będzie poświęcona Temu,którego imienia nie wolno wymawiać.Pytanie za pięć punktów,kto mi powie jak nazywają się ludzie Sami-Wiecie-Kogo? - to było banalne pytanie.Hermiona już miała podnieść rękę,ale spojrzała na Draco.Wyglądał jakby go torturowano.Nie chciała go tylko tym dobijać,to byłoby jak powiedzenie "Są oni śmierciożercami,wiem o tym bo znam jednego.Siedzi w tej klasie i ma doła.".Nie,nie mogła.
- Tak panie... - usłyszała głos nauczycielki i wróciła z świata myśli.
- Weasley. - Oczywiście.Ron jak raz coś wiedział to musiał się pochwalić...
- Ludzi Vol... znaczy ludzi tego złego nazywa się śmierciożercami. - powiedział rudy wyraźnie dumny z siebie.Hermiona zerknęła znów na Malfoy'a wzdrygnął się na ostatnie słowo.
- Tak,brawo.10 punktów dla... - tutaj nauczycielka przyglądnęła się jego szacie - Gryffindor'u. - Na te słowa ci "mniej mądrzy" Gryfoni zaczęli wiwatować.Szybko jednak się ucieszyli po warknięciu wszystkich Ślizgonów,Krukonów i Puchonów.
- Dziś właśnie zajmiemy się nie tyle Sami-Wiecie-Kim co właśnie jego ludźmi.On sam nie pokazuje się ludziom normalnie natomiast śmierciożercy mogą być wszędzie. Spójrzcie na tablicę. - powiedziała Charmstick i za jednym zamachem różdżki pojawił się na niej rysunek,a przynajmniej tak nazwałaby to większość klasy.Na tablicy pojawił mroczny znak.Draco skrzywił się,ta lekcja miała być chyba najgorszą w jego życiu.Całe 45 minut słuchania jacy to śmierciożercy (czyli np.on i praktycznie cała jego rodzina) są źli.
- Co narysowałam? - spytała ruda nauczycielka.Hermiona starała się,ale znowu odpłynęła.Ten znak budził w niej w pewnym stopniu przerażenie,ale teraz kojarzył jej się inaczej niż wcześniej.Przypominał jej te noc w dormitorium Dracona.Na pytanie nowej nauczycielki odpowiedziała Luna.
- Doskonale,Ravenclaw zdobywa 15 pkt. ze względu na to,że pytanie było trudniejsze. - powiedziała i puściła oczko do blondynki.Lekcja przebiegała cały czas tak samo,Charmistick zadawała pytania i tłumaczyła,gdy ktoś nie wiedział.
- Dowidzenia moi mili. - powiedziała na końcu.- Uważajcie na siebie,oni są bezlitośni. - po swojej ostrzegawczej przemowie wyszła z sali kończąc lekcję 5 minut wcześniej.Wszyscy nadal siedzieli w ławkach.Nie wiedzieli czy mogą iść czy nie.Tylko Draco wstał i wyszedł zaraz za nauczycielką,aż się w nim gotowało.Hermiona odczekała chwilę i też wstała.
- Gdzie idziesz? - spytała Lovegood.
- Do biblioteki. - skłamała - Muszę coś załatwić.
- No to cześć. - powiedziała do niej z uśmiechem blondynka.Hermiona pożegnała się z nią i pobiegła za Draco bo o to jej w rzeczywistości chodziło.Zauważyła go kawałek dalej.Opierał się o ścianę z spuszczoną głową.
- Ty taki nie jesteś... - powiedziała łapiąc go za rękę.
- Ja sam nie wiem jaki jestem,a co dopiero ty. - powiedział zdecydowanie za ostro,ale rozumiała go,miał prawo się tak czuć.Zaraz jednak podniósł wzrok i uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- Ale wiesz...w sumie to może racja...
-Hę?
-Bywam bezlitosny... - powiedział i przyciągnął ją do siebie.
**********************************************************************
Trochę dłuższy niż dwa ostatnie,ale długo pisałam więc cieszę się z efektu,wena wróciła /*

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział.11

Czy wszystko miało się wydać? Czy cała szkoła miała się dowiedzieć o ich "związku"? Czuła,że nie może bez niego żyć,ale nikt jej tak w życiu nie ranił jak on.Pierwszy rok był jeszcze w miarę znośny,ale na drugim nienawidziła go najbardziej na świecie.Wszystkie jego odzywki,groźby... To przez niego hardodziob miał zginąć,to on się z tego wszystkiego śmiał,nabijał z ludzi na,których jej zależy.Nawet go raz uderzyła...Jednak wczoraj w nocy powoli zaczęła wszystko rozumieć.Nie miał życia jak inne dzieci.Zawsze w jego domu panowała mroczna atmosfera,starał się najwyraźniej skupiać na dobrach materialnych skoro na nic innego nie mógł liczyć.Obrażając innych mógł zapomnieć o tym,że sam nie ma idealnie w życiu,skupiał się na cudzych problemach,a nie swoich.To wszystko było dla niej bardzo dziwne.Z miłością jak narkotykami,wiesz,że sobie tym szkodzisz,ale ciągnie cię do tego.Może i nie było to najmądrzejsze z jej strony,że tak myślała,ale to właśnie obecnie czuła.Miłość zdawała jej się czymś w rodzaju nie uleczalnej choroby,nie możesz się jej pozbyć,masz świadomość co się z tobą dzieje,ale nic na to nie poradzisz.Prawda była bolesna,nie mieli mieć łatwo.Dopiero teraz spojrzała na to oczami realistki,to była miłość zakazana.Chociaż nie była pewna uczuć Malfoy'a,wiele razy słyszała z jego ust "kocham cie",ale "szlama" jeszcze więcej,jego własne słowa mogą obrócić się przeciwko niemu,"[..]  słowa to tylko słowa.Przychodzą i odchodzą,nie powinno się ich brać do siebie.".Nawet magia nie mogła tu pomóc,nie znała jego uczuć.Może i Harry słusznie ją ostrzegał... Nie to nie może być tak! Przecież,gdyby Malfoy tylko bawił się jej kosztem nie zdradził by jej swojego sekretu,a tam w lesie...pozwoliłby jej zginąć.Tak go dawniej widziała,jako tchórza,jako kogoś kto widząc warczącą bestię,która chce kogoś zabić uciekłby z krzykiem.Ale to nie była prawda.Draco był typowym Ślizgonem,ale odwagi mógłby mu nie jeden Gryfon pozazdrościć.Może i tak tego po nim nie widać na co dzień,ale kiedy przyjdzie co do czego to nie tchórzy.^
Hermiona uwielbiała dni,gdy uczniowie wybierali się do Hogsmeade,a po jej rozmowie z dyrektorem  mogą oni chodzić tam kiedy chcą,no tylko,że są pewne zasady.Wrócić do 19.00 (chyba,że się coś uzgodni z jakimś nauczycielem) i oczywiście do wioski wybierać sie dopiero po lekcjach.To właśnie w tej wiosce Miona miała się spotkać dziś z Draco.Czekała już tutaj na niego,ale nie żeby się spóźniał,po prostu czekała.Jednak kiedy się umawiali Ślizgon powiedział jej,że dopiero o 18.00 mogą się spotkać.Nie wiedziała czemu,ale miała jeszcze 15 minut.Nagle kątem oka zauważyła dobrze znaną jej osobę z idącym obok kimś w czarnym płaszczu.Nie myśląc co robi poczekała tylko aż Draco i ''Ten ktoś" Wejdą do budynku po czym szybko weszła na jego dach pamiętając o małej dziurze w nim.Przykucnęła i przybliżyła się do otworu.Nie pomyliła się w środku był Draco.A "Tym kimś" była Bellatrix Lestrange...ciężko jej z tym było,ale widziała w tej przeklętej wiedźmie coś  w stylu jego ciotki.Oprócz walniętej czarownicy była tam też Narcyza Malfoy i jakiś mężczyzna,który właśnie czytał gazetę.Kiedy ją złożył odsłaniając twarz prawie spadła z dachu,to był Snape! W sumie to nie było to aż takie dziwne no,ale na merlina to przecież nauczyciel! Narcyza mówiła coś do syna,jakby przekazywała mu jakąś ważną informację.Słysząc co matka do niego mówi skamieniał. Co ona mogła mu powiedzieć? Gryfonka zaczynała powoli żałować,że tu przyszła,przecież co można by mówić śmierciożercy,jakie zadanie mogłoby to być? Odpowiedź była prosta,ale Hermiona nie chciała tak myśleć,nie chciała myśleć o Draco jak o mordercy.Miała już dość.Zeszła z dachu i usiadła na ławce.Jeszcze całkiem nie dawno siedziała tu po prostu czekając,ale teraz tylko myślała...o nim.Spojrzała na zegar powieszony na budynku naprzeciw.Za dwie osiemnasta.Zauważyła,że drzwi,którymi wcześniej weszli śmierciożercy znów się otworzyły,teraz jednak wyszedł tylko Draco.Rozglądnął się i uśmiechnął,gdy tylko zauważył Hermionę.Odwzajemniła ten uśmiech.Podszedł do niej.
- Długo czekałaś? - zapytał.
- Nie. - skłamała,ale z drugiej strony nie dla każdego "długo" znaczy to samo.Chwilę panowała cisza.
- Tak sobie pomyślałem,że moglibyśmy pójść do "Silver Moon",mam tam coś co muszę wziąć.
- Eee...ok. - powiedziała i ruszyli.Nie znała tego sklepu,nawet nie wiedziała co tam sprzedają,ale zdała się na Dracona.Kiedy doszli do końca uliczki od razu zauważyła,który to.Ten najładniejszy oczywiście i pewnie drogi jak cholera,cały Malfoy.Ledwo co przeszli próg chłopak odezwał się do niej.
- Poczekaj chwilę. - i odszedł w stronę kasy.Hermiona podeszła to półki.Sklep wyglądał na coś w stylu jubilera.Jej uwagę przykuły kolczyki (chyba najbardziej skromne z tamtych)  z małym bordowym lwem na złotym tle.Kiedy dokładniej się im przyjrzała zauważyła,że to nie jakiś tam bordowy lew,a lew z stopionych rubinów.Tło oczywiście też było z prawdziwego złota.Nie były duże,ale przypadły jej do gustu,takie lubiła.Wtedy podszedł do niej Draco.Skrzywił się widząc co prezentuje biżuteria,która wyraźnie się Granger spodobała.
- Podobają ci się?- spytał.
- Tak. odpowiedziała cicho.Nagle chłopak zgarnął jej ozdobę sprzed nosa i znów podszedł do kasy.Kiedy go dogoniła było już za późno.
- 200 galeonów. - powiedział mężczyzna za ladą.
- Nie możesz mi tego kupić!- oburzyła się Gryfonka.
- Serio? - powiedział Draco udając zdziwienie. - To patrz. - dodał i szybko dał pracownikowi "Silver Moon" odpowiednią kwotę.Kiedy wyszli z sklepu chłopak przekazał Hermionie pudełeczko z kolczykami.Szli chwilę cicho,on rozbawiony,a ona zdenerwowana.Arystokrata jeden... Dziwił ją tylko fakt,że w ogóle tam poszli,bogacz bogaczem,ale po co Malfoy wchodziłby do jubilera? Nagle chłopak zatrzymał się i w ułamku sekundy Hermiona znalazła się pod ścianą jednego ze sklepów.
- Hermiono Granger czy zgadzasz się zostać moją dziewczyną? - spytał wyciągając drugie pudełko,tym razem większe i czarne.Miona osłupiała.Zaskoczyło ją to,ale nie może się oszukiwać,kocha go.
- Z wielką chęcią. - powiedziała patrząc się na niego z delikatnym uśmiechem.Chłopak otworzył pudełko i wyjął z niego srebrny naszyjnik.Składał się z wielu łańcuszków,a na końcu każdego był szmaragd w kształcie kropli.Rozpiął go i założył jej na szyję.
- Wyglądasz cudownie... - powiedział szczerze.Dziewczyna zarumieniła się.
- Kocham Cię. - dodał z uwielbieniem.
-Draco...
- Tak?
- To co dziś rano powiedziałeś,no wiesz o tych słowach... "Kocham Cię" to też słowa...
- Masz rację,można to przekazać bez słów...- zamruczał i obsypał ją pocałunkami.
***************************************************************************
To nie pisanie przez kilka dni to nie moja wina tylko anime! xD Jak się wciągniesz to się już nie oderwiesz i tak wyszło,że kiedy miałam pisać to zasypiałam przed laptopem :p Teraz i tak piszę to o 1:30,ale od czego jest piątek? :D Co do rozdziału to po prostu mam nadzieję,że wam się podoba :*
P.S Jest krótki,miał być z 2 razy dłuższy,ale zasnęłabym z głową na klawiaturze :D Jutro wam zaserwuje coś dłuższego <3 A i pytanie: Chcecie,żeby w następnym było więcej o Draco czy Mionie? ;* Piszcie tak do 15.00 ;) DobraNOX. /*

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział.10

Hermiona leżała w łóżku myśląc o Draco.Dochodziła już piąta rano,ale nie żałowała,że tyle siedziała u Ślizgona.Był dla niej miodem na zranione serce.Miała swoich przyjaciół przez tyle lat,a teraz tak ją traktują.Może i przesadzała używając słów typu "wszyscy",ale Ron i Harry byli jej najlepszymi przyjaciółmi więc bolało to wyjątkowo mocno.Poznała też w pewnym stopniu historię Blondyna.Nie musiał jej wiele mówić,wszystko same poskładało się w logiczną całość.Jego rodzice to oddani śmierciożercy,jak mógłby mieć wybór? Postanowiła nie poruszać tego tematu,ale wiedziała,że jego śmierciożerstwo będzie dużą komplikacją. Może i pokłóciła się z przyjaciółmi,ale nie oznaczało to,że życzyła któremukolwiek z nich śmierci! A właśnie tym miał się Malfoy zająć.Być jednym z wielu,którzy są po to,aby Voldemortowi w tym pomóc,ułatwić mu sprawę.Postanowiła,że juro (a w sumie to dziś [na godzinę patrząc]) porozmawia z chłopakami.Chcąc nie chcąc miała też znowu do pogadania z Ginny.Lepiej,żeby dowiedziała się o wszystkim od niej.Całą noc nie spała.Nie,że jej się nie chciało,ale nie mogła.Najchętniej zasnęłaby tam, w prywatnym dormitorium Dracona Malfoy'a w jego objęciach.Ale to nie było możliwe... chociaż...może kiedyś.Myślała już co raz mniej logicznie i zasnęła.Obudziła się słysząc przygotowującą się do wyjścia Ginny.Było późno,od lekcji dzieliło ją tylko około 5 minut.
- Cześć... - powiedziała starsza Gryfonka zaspanym głosem przeciągając się.Wcale się nie wyspała.
- O Hej.Będziesz szła na lekcje? Wyzdrowiałaś już? - spytała Weasley z troską.
- Co?
- No przecież wczoraj cię nie było.Źle się czułaś i nie poszłaś na lekcję.Zdziwiłam się trochę,że w takim razie nie jesteś teraz w skrzydle szpitalnym,ale grunt,że już lepiej,nie?
- Pfff... Chyba mamy znowu trochę do pogadania. - powiedziała jej Miona z uśmiechem.Ruda była dość zdziwiona,ale szybko jej przeszło.Chwilę później obie były już gotowe.Uściskały się szybko na korytarzu i pobiegły w stronę swoich sal.Hermiona zdążyła,cudem,ale zdążyła.Dziwne było,że zaspała śniadanie,ale z drugiej strony to było to całkiem logiczne.Nie zawsze chodzi się spać o 5 rano... Ostatecznie w ogóle o nim zapomniała.Właśnie mieli zaklęcia.Ostatnio McGonagall była chora więc nie mieli tych lekcji,ale nauczycielka już wróciła do zdrowia i znów mogła uczyć.Problem był w tym,że od pierwszej klasy siedziała na tej lekcji z Ronem... Każdy miał parę więc nie mogli się tak po prostu przesiąść.Siedzieli teraz tak oboje w ciszy próbując się skupić.Hermionie nawet to wychodziło i była aktywna jak dawniej.Kiedy Hermiona zdobyła kolejne 5 punktów dla Gryffindoru.Ron się oburzył jeszcze bardziej.
- Szkoda,że nie dla Slytherinu,Malfoy by się ucieszył... - powiedział pod nosem.
- Słyszałam. - warknęła ostrzegawczo.Siedzieli chwilę w napiętej atmosferze,ale rudy nie wytrzymał.
- A wiesz,że Harry'emy zniknęła w nocy peleryna?
- Już wiem. - powiedziała skrywając emocje,ale bez wrogości.
- Ciekawe...A może mu ją zabrali? - mówił dalej.
- Może... - odpowiedziała mu.Rudy zamilkł.
- Hermiona...przepraszam,jestem kretynem...
- Jesteś.
- W każdym razie sorry.
- Wszystko fajnie tyle,że ty tak nie myślisz.
- Myślę,ale...
- Ale co?? - przerwała mu.
- Ale chcę cię tylko ostrzedz.Malfoy to na prawdę kretyn.
- To już nie twój problem. - rzuciła chłodno.
- Zmieniłaś się,nie widzisz?
- Nie Ronald to ty się zmieniłeś. - powiedziała i odwróciła wzrok.Kiedy wyszła na korytarz zauważyła obok sali Draco.Opierał się o ścianę czekając na nią.Ron wyszedł z sali za szatynką i cały poczerwieniał na jego widok.
- Hermiona... - powiedział wykrzywiając twarz w grymas.
- Ron,idź.
- Ale... - nie podobała mu się ta sytuacja.Draco zauważył,że rudy "męczył" dziewczynę więc podszedł do nich powoli.Jak tu nie skorzystać z takiej okazji dowalenia Weasley'owi?
- Kto tu ma się odczepić Weasley. - na głos Ślizgona oboje podskoczyli.
- Ty mnie lepiej nie denerwuj. - pogroził mu Ron.
- Bo co? Rzucisz na mnie jakieś "potworne zaklęcie",które ten badyl,który ty nazywasz różdżką odbije znowu na ciebie? Proszę bardzo. - powiedział uśmiechając się złośliwie.Pewne rzeczy się nie zmieniają Malfoy to Malfoy,krew robi swoje Hermiona musiała to zaakceptować.Rudy już miał coś powiedzieć,ale zamiast tego stał i przypominał bombę,bombę złości.Blondyn przerzucił wzrok na Gryfonkę.
- A ty mnie nie zdradzaj. - oczywiście powiedział to specjalnie.Już on wiedział jak denerwować ludzi.Podziałało aż za dobrze.Weasley szybko wyciągnął różdżkę i poddenerwowany przypominał sobie zaklęcie.Draco stał tylko nic sobie z tego nie robiąc co tylko spotęgowało złość Gryfona.Hermiona wyciągnęła swoją i cicho wymówiła experiallmus celując w przyjaciela.Kiedy różdżka wyleciała mu z ręki spojrzał na Hermionę ze złością w oczach.Draco podszedł do Granger,objął ją ramieniem i popchnął lekko.Zanim poszli uśmiechnął się tylko złośliwie do rudzielca.
- Czemu byłaś taki...wredny? - spytała dziewczyna kiedy poszli już kawałek dalej.
- Byłem jak byłem.Byłem jaki jestem.
- Wiesz co zdradzę ci sekret,nabijanie się z kogoś z powodu tego ile ma pieniędzy czy jakiej jest krwi - ten drugi przykład wyraźnie podkreśliła. - nie jest ani trochę fajne.
- No co ty nie powiesz. - wyszczerzył się do niej.Miał powiedzieć coś w stylu "moja szlamciu",ale się powstrzymał. - Tak już mam. - dodał.Hermiona powróciła myślami do ich konwersacji z Ronem.Wzmianka o "potwornym zaklęciu i tym badylu" skojarzyła jej się z jedną konkretną sytuacją.Na drugim roku...kiedy chłopak pierwszy raz nazwał ją szlamą...
- Coś się stało? - zapytał jej.
- Nie nic... - na te słowa chłopak tylko odchrząknął.Czekał aż coś powie.
- Przypomniało mi się coś... na drugim roku z tymi ślimakami...
- To było świetne! Się idiota załatwił! - Draco prawie wybuchł śmiechem. - A pamiętasz czemu on wtedy właściwie...Aaa... - doszło do niego co Gryfonka miała na myśli.
- Przejęłaś się tym? - spytał.
- Płakałam! - rzuciła czując jak do oczu napływają jej łzy.Chłopak stanął i spojrzał jej w oczy.
- Hermiono słowa to tylko słowa.Przychodzą i odchodzą,nie powinno się ich brać do siebie.Nawet najgorsze "spadaj" w odpowiednim tłumaczeniu może znaczyć "kocham cię" - powiedział do niej.Jasne,że było jej smutno wspominając to wszystko,ale jego wypowiedź wręcz ją wstrząsnęła.Uważała,ze to tak piękny i mądry tekst (co u niego nie było często spotykane),że można by go cytować.
- Tylko słowa? - spytała.
- Tylko.
*********************************************************************
 /* Napisałam kiedyś w ogóle krótszy rozdział? To chyba bardziej "rozdzialik" niż rozdział xD Ale weny nie było :c Jest teraz 00.08 więc uznajmy,że dodałam to 13 stycznia ;) Idę spać może mi się jakiś pomysł przyśni,buźka ;*

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział.9

Hermiona szła korytarzem pod peleryną.Pierwszy raz używała jej sama,może i nie powinna jej zabierać,ale nie miała wyrzutów sumienia.On z Ronem zachowali się okropnie,to ona też nie pozostała dłużna,a poza tym Harry nie musiał wiedzieć... Kiedy stała już pod obrazem zatrzymała się,żeby przypomnieć sobie hasło.
- Slytherin wymiata,Gryffindor zamiata. - powiedziała z nie chęcią.Przejście otworzyło się.Pierwsze jej wrażenie na widok salonu ślizgonów to było jedno wielkie "WOW".Wcale nie wyglądało to na jakąś ciemną piwnicę.Panowały tam w miarę mroczne kolory,ale równocześnie wszystko było bardzo eleganckie i pasowało do siebie.Na prawo był jeszcze jeden pokój,biblioteka.Czemu Gryffindor nie mógł mieć swojej własnej biblioteki? Książek mieli na prawdę wiele i nie były one tak zniszczone jak te w bibliotece szkolnej.Wyglądało na to,że ciągle kupowali nowe.Biblioteka Slytherinu była dla Hermiony zymś na kszałt raju.Chcąc nie chcąc weszła do środka.Nie mogła określić koloru ścian bo przy każdej stał regał po sam sufit.Na środku pomieszczenia znajdowała się czarna skurzana sofa.Bardzo chciałaby tu zostać i poszperać trochę w tych wszystkich książkach,ale musiała pamiętać po co,a raczej do kogo tu przyszła.Kiedy wyszła z biblioteki rzuciła okiem na kominek,musiało zostać na niego rzucone jakieś zaklęcie bo ogień był zielony.Ciężko jej było to przyznać,ale ślizgoni znacznie lepiej mieszkali.Kawałek dalej zauważyła 3 schody.Poszła tymi środkowymi bo czuła,że to właśnie tędy dojdzie do odpowiedniego dormitorium.Za ledwie parę metrów dalej wiedziała już,że się nie pomyliła.Drzwi to sypialni były czarne i z srebrnym napisem "Malfoy".Jednak nie trzeba jej było napisu,żeby dowiedzieć się kto tu mieszkał.W drzwiach były porobione różne wzory,które być może coś oznaczały,ale tego już nie wiedziała.Każdy jeden napis wyryty dutem zapełniony był srebrem.Już same drzwi wskazywały,że mieszkać może tu tylko ktoś z tym nazwiskiem.No ewentualnie sam Slytherin,gdyby jeszcze żył.Hermiona wzięła głęboki oddech i zapukała do drzwi.Usłyszałą jak chłopak rzuca Alohomore i otworzyła je powoli.Draco zrobił zdziwioną minę nie widząc za nimi nikogo.To przypomniało jej,że nadal ma na sobie pelerynę niewidkę.Zdjęła ją szybko.Ślizgon się uśmiechnął.
- Co,Pottera się okradło,nie? - najwyraźniej bardzo podobało mu się to co zobiła Gryfonka.
- Może. - powiedziała trochę zawstydzona. - A właściwie to skąd ty wiesz,że on to ma? -  dodała zdziwiona.
- No błagam.Wy serio myślicie,że jestem taki głupi jak Crabbe i Goyle?
- Tak,masz rację.Ciastka latają po korytarzu,a ci nic nie podejrzewają. - powiedziała Szatynka roześmiana.
- Jakie ciastka? - spytał podnosząc brew.
- A nie ważne. - odpowiedziała śmiejąc się pod nosem.Może i nie poszła wtedy z chłopakami,ale tyle razy śmieli się z głupoty ślizgonów,że znała dobrze te historię.Szkoda,że tak się wszystko pokomplikowało...
- Masz zamiar tak stać przez cały czas? - głos Daco przywrócił ją do życia.
-E tak,znaczy nie. - powiedziała zmieszana. - Gdzie to dać? - zapytała podnosząc rękę,w której trzymała pelerynę.
- A to Potter'a? - spytał uśmiechając się złowieszczo.I tak znał odpowiedź,ale widocznie miało to jakiś cel.
- Taak... - powiedziała Gryfonka nie wiedząc do czego on zmierza.
- To rzuć ją pod łóżko. - powiedział szczerząc zęby.
- Draco. - upomniała go. - To cenne.
- To tym bardziej rzuć. - powiedział szczerząc sie jeszcze bardziej.
- Ja nie mogę...
- W sumie racja. - powiedział i podszedł do niej. - Lepiej...żebym ja to zrobił. -powiedział i zabrał jej materiał z ręki.Dziewczyna popatrzyła na niego odrobinę zdenerwowana,ale ten posłał jej tylko uśmiech mówiący "nie musisz mi dziękować" i rzucił własność Harry'ego pod łóżko.Widać było,że był zadowolony z siebie.Hermiona już miała po to pójść,ale się powstrzymała.Draco widząc co robi uśmiechnął się jeszcze bardziej (o ile w ogóle to możliwe) i usiadł na łóżku.Hermiona podeszła do niego nie pewnie.
- Nie gryzę. - powiedział tym swoim ślizgońskim tonem.
- Czy ja wiem... - zażartowała i już bardziej pewna siebie siadła na łóżku obok niego.
- Draco?
- Tak?
- Wszystko fajnie,ale mu ty mieliśmy pogadać... - na te słowa chłopak westchnął.
- Wiesz to co napisałem...
- Hmm?
- To nie do końca była prawda... - powiedział jak raz zawstydzony (ale tylko odrobinę).
- CO??
- Chciałem po prostu mieć pretekst,żeby się z tobą spotkać.
- Eee...ok.
- Przeszkadza ci to? - posmutniał trochę.
- Nawet nie wiesz jak.Tu jest tak okropnie.Tyle książek tam na dole...wrrr.- powiedziała  uśmiechając się do niego.Chłopak znowu poweselał.
- A tak na poważnie to zazdroszczę wam tego dormitorium.
- I bardzo dobrze.- powiedział chłopak znowu szczerząc się jak głupi.
- A się ciebie dzisiaj żarty trzymają...
- Tylko przy tobie. -puścił jej oczko.Gryfonka uśmiechnęła się.W sumie to było to miłe.Siedzieli tak razem długo.Rozmawiali,śmieli się,a Hermiona była bardzo zadowolona,że tu przyszła.Tak to pewnie siedziała by sama u siebie i płakała do poduszki.Martwiła się tylko o jedno,czy przypadkiem tu nie zaśnie.Wbrew pozorom sypialnia Draco była bardzo przyjemnym miejscem.Na prawo od wejścia stało wielkie zielono-czarne łóżko.Ściany były w większości czarne,ale ta naprzeciw łóżka była w barwach Slytherinu,z kamieni i szmaragdów.Na końcu pokoju stała duża szafa robiona podobnie jak drzwi i biurko parę metrów dalej.Pasowałoby też wspomnieć,że łóżko stało na podwyższeniu.Parę metrów przed łóżkiem (o ok. 3 stopnie niżej) na kamiennej posadzce stała czarno srebrna skrzynia z bóg wie czym.Trzeba było przyznać,że kto nie urządzał tego pokoju miał gust.Gryfonka leżała teraz obok Draco z głową na jego piersi.Oboje siedzieli cicho po prostu ciesząc się sobą.Aż do teraz.
- Draco mogę cię o coś spytać?
- O co zechcesz. - palnął bez namysłu,ale szybko pożałował."Co zechcesz" to nie było najlepsze co mógł powiedzieć.
- Pokażesz mi ten znak? - spytała cicho.Chłopak westchnął ciężko.Śmierciożerstwo nie było jego zdaniem fajnym tematem do rozmowy.
- Przecież już go widziałaś...
- Tak,będąc krok od śmierci w ciemnym lesie... Nie chcesz to nie.
- To nie to,że ja ci nie ufam czy coś...
- Tylko?
- Tylko to jest dla mnie dość trudny temat.
- Trudny? Przecież sam tak wybrałeś.Chyba logiczne,że tego chciałeś,nie? - spytała zdziwiona.
- Nie.Nic nie wybierałem. - powiedział skrywając emocje.
- Przepraszam... - doszło do niej,że to nie takie proste. Draco wziął jednak pochwili głębszy oddech i powoli podwinął rękaw koszuli.Oczom dziewczyny ukazał się znak,którego nigdy z bliska nie widziała.Gdyby nie było to tym czym właśnie jest może i uznałaby,że jeśli o sztukę tatuażu chodzi to wygląda całkiem nieźle,ale świadomość robiła tu swoje.Powoli zbliżyła dłoń do jego ręki.Chłopak znów ciężko westchnął.Ostrożnie przejechała opuszkiem palca po krawędziach "tatuażu".Wzięła dłoń i spojrzała mu głęboko w oczy.
- To nie twoja wina.To wcale nie świadczy o tobie.Znam cię Draco...
- Wcale mnie nie znasz.
-Ale...
- Nie,nie "ale".Już ja wiem kim dla was jestem.O powiedzieć ci coś.Porównując tego całego Potter'a do mnie to wcale nie jest taki biedny.On żył normalnie,mógł sam podejmować decyzję,robić co chciał,ja tymczasem nie miałem dzieciństwa... - nikomu nigdy.Hermiona siadła na łóżku tak,żeby patrzeć Draco w oczy mając głowę na jego poziomie.
- Racja.Nie znam cię,ale czuję,że to nie ty.Ty nie jesteś taki,nigdy nie byłeś.Wierzę w ciebie Draco.Z resztą jakoś cię w końcu poznać muszę,nie? - uśmiechnęła się do niego delikatnie na pocieszenie.Zadziałało.
- Jakoś tak... W sumie to nawet mam na to pewien ciekawy pomysł.
- Zamieniam się w słuch. - powiedziała z uśmiechem.
- Nie musisz... - odpowiedział i pocałował ją w usta
**************************************************************************************
Taki sobie romantyczny myślę rozdział :* Wena przyszła do mnie jak zwykle w nocy,ale że spałam wtedy (kocham swoje sny ♥) to dodaję wam teraz ;) Mam też info co do rozdziałów,a mianowicie,że będą one teraz faktycznie codziennie i tak (ok.) długie jak ten.Albowiem tata umówił  się ze mną,że codziennie mam czas na pisanie.W jego pokoju,bez rodzeńśtwa,dobry sprzęt po prostu - RAJ <3






piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział.8

Hermiona schowała się w schowku na miotły i miała zamiar siedzieć tam aż Harry i Ron sobie pójdą.Co ich obchodziło jej życie? Jasne,że to jej przyjaciele,ale ma prawo chodzić z kim chce chociaż raczej nie nazwała by tak (jeszcze) relacji jej i Malfoy'a.Wyznali sobie miłość,dwa słowa: KOCHAM CIĘ.Nic więcej nie potrzebowała,ale jednak to tak OFICJALNIE nie mogła tego nazwać chodzeniem.Siedziała w schowku dopiero 2 minuty,ale już było i jej bardzo zimno.Jakby ogrzewanie nie docierało do tego pomieszczenia.Może i też właśnie fakt,że nie jest jej tu za przyjemnie pomógł jej wzbudzić w sobie odwagę.Jest Gryfonką? Jest! W jaki sposób okazywała swoją Gryfońską odwagę chowając się przed nimi? Ba,nawet rzuciła zaklęcie na drzwi,żeby nie weszli!
- Alohomora - powiedziała półszeptem i otworzyła delikatnie drzwi.Otrożnie wystawiła głowę sprawdzając czy nikogo tam nie ma i poszła w stronę Rona i Harry'ego.Szła korytarzem nabierając pewności siebie z każdym krokiem.To oni powinni się wstydzić,że w ogóle tak się jej o to czepili.Jeszcze to bezczelne gapienie... Wychodząc zza zakrętu zauważyła rozmawiających ze sobą chłopaków.Wybraniec jakby coś Ronowi tłumaczył i już w Hermionie rosła nadzieje,ale kiedy popatrzyli na nią obaj tym oskarżycielskim spojrzeniem nadzieja prysła.Stanęła przed nimi z założonymi rękami i uniesioną głową.Obaj mierzyli ją wzrokiem.
- Wytłumaczysz się jakoś? - odezwał się w końcu Harry.
- Nie. - rzuciła krótko. - A już na pewno nie wam.
- Taa.Czyli to my jesteśmy tu ci źli?! - powiedział rudy zaciskając dłonie w pięści.Harry widząc zdenerwowanie przyjaciela lekko szturchnął go łokciem,ale sam był tylko w trochę lepszym stanie.
- No ja tu niczego winna nie jestem. - mówiła Hermiona cały czas utrzymując pewność siebie.
- Yhym czyli rozumiem,że Malfoy cię napadł,tak? - pytał Ron z sarkazmem.
- Nikt mnie nie napadł -  wysyczała Hermiona.
- Hermiona,Malfoy to zwykły tchórz.Cham skończony... - mówił Harry z nutą troski,ale słysząc o tchórzu aż co się w niej zagotowało.A kto uratował jej życie narażając swoje własne? Kto jak kto,ale Draco nie był tchórzem!
- On nie jest tchórzem! - krzyknęła Gryfonka zrzucając maskę opanowania.
- Jest. - wciął się Ronald.
-NIE!!!! - wydarła się tak,że obu chłopaków zamurowała i pobiegła do dormitorium starając się nie wybuchnąć płaczem.Nie chciała iść na lekcję.Przecież to jej przyjaciele,powinni uszanować jej wybory.Czy kochać kogoś to grzech? Nawet jeśli to nie potrafiła inaczej.Przy Draco nie czuła się sama,wiedziała,że z nim jest bezpieczna,przy nim miała więcej siły.Ale nie mogła do niego pójść,po prostu nie mogła... Będąc w pokoju wspólnym rozglądnęła się i zauważyła,że jest sama.No tak,wszyscy mieli lekcje.Rzuciła się więc na sofę przy kominku i wtuliła twarz w poduszkę.Z oczu spływały jej łzy.Podniosła się i zobaczyła kubek z kawą,której rano nie zdążyła wypić.Łamiącym się głosem wypowiedziała zaklęcie Accio.Mogła użyć magi,żeby ją podgrzać,ale nie dbała teraz o takie drobnostki.Piła kawę i patrzyła w ogień ze łzami w oczach.Ten rok był wyjątkowy,powtarzała to sobie już wiele razy,ale wyjątkowy w taki średnio fajny sposób.Czuła się osamotniona.Udało się jej już naprawić wszystko między nią,a Ginny,ale reszta przyjaciół zniknęła.Czy żałowała,że wkręciła się w tą całą sytuację z Draco? Ani trochę,ale nie tak to sobie wyobrażała.Lubiła rozwiązywać zagadki,wiedzieć jak najwięcej i to właśnie to wpakowało ją w kłopoty.""
Draco siedział na zaklęciach totalnie nie skupiony.Myślał o szlamowatej Gryfonce,która zamieszała mu w głowie.Jakby tak odrzucić fakt,że jest "brudnej krwi" i,że to właśnie Gryfonka...to nie byłaby taka zła,ale jak miał o tym tak po prostu nie myśleć? Tak był  wychowany.Nie miał dzieciństwa jak większość dzieci.W jego domu zawsze panowała chłodna atmosfera,od małego wpajano mu do głowy,że świat dzieli się na ludzi ważnych i tych,którzy nic nie znaczą.Mimo to on ją...kochał.Lubił się z nią droczyć i w ogóle,ale miał potrzebę chronienia jej.Zabijając tego wilkołaka udowodnił to samemu sobie.Wiedział,że Granger też miała teraz papkę z mózgu.Wszystko spadło na nią tak nagle,cały ciężar prawdy.Ale nie zdawała sobie sprawy,że to był tylko cień prawdy.Nie wiedziała czemu Draco został śmierciożercą,a w rzeczywistości nie miał wyboru.Że nim zostanie było wiadomo jeszcze przed jego narodzeniem"
Od wyjścia z sali Draco szukał wzrokiem Hermiony,ale nigdzie jej nie było.Powoli się zaczynał tym wszystkim denerwować,przecież miał do niej sprawę! Nagle jak z pod ziemi wyrośli Potter i Weasley.Tylko ich mu tu jeszcze brakowało...
- Odczep się od Hermiony. - warknął rudy.
- Bo co mi zrobisz wiewióro? - spytał Draco złośliwie z szyderczym uśmiechem.Ron cały poczerwieniał i skoczył na Ślizgona,ale ten zrobił krok w bok.Ron wylądował na ziemi i klnął teraz coś pod nosem z bólu.Blondyn zaśmiał się z wyższością i poszedł dalej.Zostało mu jeszcze jedno miejsce.Jeśli chciałeś znaleźć Gryfonkę musiałeś iść do wieży Gryffindoru.""
Hermiona przeszła przez przejście na korytarz,ale nie patrząc pod nogi potknęła się.Już spięła ciało przygotowując się na spotkanie z zimnym,twardym betonem.Zamiast tego napotkała ciepłe ciało chłopaka,który ją złapał.Kojarzyła już ten zapach.Nie musiała patrzeć na godło jego domu wyszyte na szacie czy spojrzeć mu prosto w twarz,żeby wiedzieć,że to Draco.Podniosła głowę i spojrzała mu głęboko w oczy.Błękitno- szare oczy wpatrywały się w nią z czułością.Zaraz jednak chłopak oderwał się od jej czekoladowych tęczówek i zauważył rozmazany tusz do rzęs.Płakała,było to widać od razu.
- Co się stało? - spytał ją czuło jak nigdy.
- Nic. - skłamała spuszczając wzrok.Draco podciągnął ją delikatnie za podbródek zmuszając tym,żeby znowu na niego spojrzała.Nie musiał nic mówić.Hermiona nie mogła nie poddać się jego spojrzeniu.
- Ron i Harry - powiedziała prawie szeptem.Draco z miejsce poczuł jeszcze większą nienawiść do tej dwójki,najchętniej to poćwiczyłby na nich teraz zaklęcia niewybaczalne.Swoje emocje zachował jednak dla siebie.Otarł jej kciukiem łzę,która popłynęła jej po policzku.
- Mam ich zabić? - odezwał się niby żartując  i próbując ją pocieszyć,ale jemu ten pomysł na prawdę przypadł mu do gustu. Hermiona pokręciła głową przecząco,ale jednak uśmiechnęła się delikatnie.
- Znowu północ? - spytała cicho dziewczyna odchodząc od przykrego (dla niej) tematu.
- A dasz radę później?
- Później? - powtórzyła unosząc z zdziwieniem brew.
- Wiesz... U nas to o północy dużo osób o spaniu nawet nie myśli. - powiedział Ślizgon już bardziej podobnym tonem do jego normalnego i z tym swoim "ślizgońskim" uśmieszkiem.
- Pierwsza? - pytała.
- Już prędzej,ale nie którzy to...
-Wy w ogóle śpicie kiedyś? - przerwała mu dziewczyna
- Zależy. - odpowiedział szczerząc zęby. - Muszę już iść na zajęcia,wracaj do tego swojego dormitorium. - pożegnał ją  i pocałował  w policzek na dowidzenia.
- To będę koło pierwszej powiedziała Hermiona i wróciła wieży."
Nie widziała innego wyjścia.Musiała wziąć pelerynę Harry'eggo.Wiedziała,gdzie ją trzyma bo obiło jej się to kiedyś o uszy.Kiedy weszła już do chłopaków szybko wzięła czego potrzebowała i pobiegła do siebie.Stojąc przed lustrem zarzuciła pelerynę.W momencie jej odbicie w lustrze znikło.Zastanawiała się jak to będzie w pokoju wspólnym Slytherinu czy u Draco  w dormitorium (jakoś fakt,że ma swoje własne nie specjalnie ją dziwił).Chociaż jeżeli o pokój wspólny chodzi to obstawiała coś ponurego,coś w stylu taka kamienna jama bez okien i w ogóle,ale nie to teraz było ważne,liczył się cel.Była gotowa.^^^

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział.7

 I co ona miała teraz o nim myśleć? Czy wytłumaczeniem tej jej dziwnych emocji była...miłość? To zdawało jej się być bez sensu,ale tak czuła.Nie mogła zasnąć,cały czas wracała myślami do ostatniej godziny...

"Stali razem na wieży astronomicznej.Całowali się wtuleni do siebie.Hermiona nie myślała o kim on był,o tym jaki  władczy miał charakter,w tym momencie to właśnie jego chciała i ani się jej śniło narzekać.Kiedy oderwali si.ę od siebie patrzyli sobie głęboko w oczy.Nie potrzebowali słów,dobrze wiedzieli co ta druga osoba  by powiedziała.Jasne,że to było dziwne,ale żadne z nich niczego nie żałowało....
Westchnęła na to wspomnienie.Jak to możliwe,że tak się to wszystko potoczyło? Teraz jednak doszło do niej,że to było szaleństwem.Voldemort chciał zabić jej przyjaciela...,a Draco dla niego pracował....Nie rozmawiali za bardzo ze sobą w całej swojej znajomości,praktycznie nic o nim nie wiedziała,a i tak cały czas myślała tylko nim."^^^

Hermiona szła z Ginny do wielkiej sali na śniadanie.Nie mówiła nikomu ani o wczorajszej nocy,ani o tajemnicy blondyna.Ginny więc nic nie wiedziała.
- Hermiona... - odezwała się Weasley jak raz nie śmiało.
 -Tak?
- Wczoraj w nocy wstałam,żeby nalać sobie wody no i zarknęłam na twoje łóżko,a ciebie...nie było. - No to pięknie! "Granger,wpadłaś." ~ pomyślała sobie starsza Gryfonka i postanowiła jakoś się ratować.
- No bo ja... - bardzo się starała,ale lekko się zaczerwieniła,na jej szczęście ruda tego nie zauważyła.
- No co?
- Bo robiłam coś  innego. - Ginny przewróciła oczami.
- Tyle to ja wiem. - powiedziała jej.
- Nie chcę o tym...
Oj przestań już w końcu!- ruda nie wytrzymała i wybuchła stając w miejscu. - Coś się zmieniło nie widzisz? Praktycznie cały rok mało mówisz,nic nie wiem co się u ciebie dzieje.Nie sądziłam,że kiedyś to powiem,ale Ron ma rację! To na prawdę nie jest normalne! - Hermiona poczuła dziwne ukłucie w sercu.Uwielbiała ją to w końcu jej przyjaciółka,ale co miała jej powiedzieć,"Hej Ginny,odkryłam,że Malfoy jest śmierciożercą,chciał mi wyczyścić,pamięć,ale tak wyszło,że się wczoraj całowaliśmy"?Westchnęła tylko ciężko.
- Chodźmy do łazienki Marty,tam ci wytłumaczę. -Ginny nie przepadała za tamtym  miejscem,bo kojarzyło jej się z bazyliszkiem i całą tą akcją kiedy była na pierwszym roku,ale zrozumiała,że to jedyne ciche miejsce.Zmieniły więc kierunek i poszły do toalety,w której otworzono komnatę tajemnic."
Hermiona siadła obok Ginny na płytkach w duchu ciesząc się,że nie ma tu Marty.Westchnęła cicho i zaczęła mówić.
- Widzisz chodzi o to,że to wszystko... To nie chodzi o moje życie prywatne.
- A czyje? - powiedziała ruda podejrzliwie ściągając brwi.
- I tego właśnie nie mogę ci powiedzieć. - posmutniała Miona - Obiecałam. - Ginny zrobiła zawiedzioną minę.
Ale powiem ci coś,powiedzenie "Ciekawość to pierwszy stopień do piekła" wcale nie kłamie...Przekonałam się o tym ostatnio.Mówię ci,że lepiej dla ciebie nie popełniać tego samego błędu. - tym zdaniem trochę zdziwiła przyjaciółkę,ale nie pytała ona już o nic więcej.Obje siedziały teraz cicho.Hermiona wiedziała,że musi dać Ginny pomyśleć.Siedziałą tak jeszcze chwilę bawiąc się włosami aż Ginny wstała.
- To co,idziemy na to śniadanie? - spytała się z uśmiechem.Hermiona kiwnęła głową również się uśmiechając i obje poszły do Wielkiej Sali."
Po śniadaniu miała zacząć się pierwsza lekcja,lekcja na,którą Hermiona pierwszy raz w tym roku na prawdę czekała,eliksiry.Ślizgon musiał zjeść wcześniej śniadanie bo nie spotkała go rano więc tym bardziej była podekscytowana.Stała tak cały czas przed salą i myślała.Usłyszała za sobą odchrząknięcie.Odwróciła się po czym zaraz się szeroko uśmiechnęła widząc kto za nią stoi.
- Hej. - powiedziała cicho,ale nie była nieśmiała jak zazwyczaj.
- Eee...Hej. - odpowiedział Draco i poszli razem do ławki.Chwilę później do środka wszedł już nauczycieli jak zazwyczaj trochę pogadał i powiedział im co mają robić.
- Będziemy w ogóle o tym gadać? - spytała Gryfonka szeptem.Draco już wiedział co miała na myśli.Spojrzał jej w oczy i myślał chwilę.Bedziemy? ~ zapytał sam siebie.
- Będziemy. - odpowiedział już na głos.Miona uśmiechnęła się.Chłopak wrócił już do robienia eliksiru.
- Podaj mi 2 liście mięty. - powiedział stanowczym głosem.Tak też zrobiła.Patrzyłą na niego jak robi eliksir,przedtem miała co do tego wątpliwości,ale teraz już była pewna,nigdy jej się to nie znudzi.
- Gapisz się...znowu. - powiedział Malfoy nie odwracając wzroku od eliksiru.
- Wcale nie! - skłamała Hermiona,a na jej twarz wypłynęły rumieńce.Draco dobrze wiedział,że kłamie więc zaśmiał się.
- Aż taki jestem przystojny? - spytał z sarkazmem w głosie.Hermiona już miała go lekko walnąć,żeby dał sobie spokój,ale się powstrzymała.
- Już tak się nie przechwalaj..."
Po lekcji razem wyszli na korytarz.Rozglądnęli się czy nikt ich nie widzi i pobiegli korytarzem kawałek.Schowali się między jakimiś kolumnami.
- Czyli mówisz,że pogadamy o tym?
- Tak,ale nie teraz.
- Znowu w nocy? - Draco kiwnął głową.
- Ale w sumie to musimy? - powiedział znowu swoim tonem opierając się o ścianę.
- Musimy. - odpowiedziała poważnie. Ślizgon przewrócił oczami,ale nic nie powiedział.
- Gdzie? - spytała się Gryfonka.
- W moim dormitorium - powiedział szczerząc zęby
- Co??
- Hasło jest: "Slytherin wymiata,Gryffindor zamiata", tak jak coś - znowu uśmiechnął się w taki sam sposób tyle,że szerzej.Teraz to Hermiona przewróciła oczami.
- Muszę iść - powiedział blondyn i pocałował ją z zaskoczenia, ale szybko ten pocałunek odwzajemniła. Mówił,że musi iść, ale teraz nie wyglądało na to, żeby mu się spieszyło. Ich języki tańczyły ze sobą w namiętnym tańcu. Nagle usłyszeli jak ktoś gwałtownie wciąga powietrze. Za nimi stali Harry i Ron, Weasley był cały czerwony na twarzy. Draco nic sobie z tego nie robił, nawet podobało mu się, że miał okazję wyprowadzić ich z równowagi. Pomachał do Hermiony i odwrócił się w swoją stronę.
- Zbiję cię! - darł się za nim Weasley, którego Harry musiał trzymać,żeby nie rzucił się na Malfoya z pięściami,ale ten nic sobie z tego nie robił. Kiedy blondyn zniknął im z pola widzenia przenieśli oskarżycielskie spojrzenia na Hermionę. Nie miała pojęcia co zrobić.Już otwierała usta jakby chciała coś powiedzieć i szybko pobiegła korytarzem za Draco. To nie było w jej stylu, ale nie widziała innej opcji.^^




*********************************************************************
Taki sobie nie długi (mega nie długi! Ale jutro znowu tak długi jak wczoraj ;*) rozdział :) Na następny planuję coś fajnego także przygotujcie się :D A i wiem,że obiecałam wrzucić coś wczoraj przed północą,ale siły brakło :P Dobrze,że ostatni pisałam koło pierwszej w nocy bo wyszło na to,że faktycznie jest na drugi dzień xD
A i może trochę się spóźniłam bo już w sumie nowy dzień bo jest po godzinie 0:0,ale tam xD Powiem tyle: teraz sytuacje na blogu będzie można opisać jednym słowem: AKCJA,AKCJA I JESZCZE RAZ AKCJA! Nudzić się raczej nie będziecie :D
P.S Daję wam link do filmu,który moim zdaniem powinien obejrzeć każdy <3
 http://www.cda.pl/video/15097428/Thirty-Second-To-Mars-Artifact-2012-Napisy-PL

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział.6

Draco patrzył na nią z mieszanką przerażenia i niedowierzania.
- Przysięgam,nikt się o tym nie dowie. - powtórzyła już głośniej.Chłopak już miał coś powiedzieć kiedy usłyszeli wołanie zbliżającego się Hagrida. Spojrzał więc tylko na nią,kiwnął głową i oboje pobiegli w stronę gajowego.""
Hermiona nie rozumiała samej siebie do końca,ale w towarzystwie Malfoy'a czuła się bezpiecznie.Z jednej strony było to bardzo głupie zważywszy an to,że poznała jego mroczną tajemnicę,ale z drugiej to kto jej przecież uratował pół godziny temu życie? Tak więc idąc za Hagridem obok Ślizgona czuła,że nic jej się nie może stać.Nadal szukali tych pięknych kwiatów,ale za równo Draco jak i Hermiona woleli nie wspominać o tamtej polanie.Martwy wilkołak leżący tam mógłby lekko zszokować gajowego,a skoro o tym wspomnieli to znaczyło,że musieli tam wcześniej być więc sytuacja mogłaby się zrobić nie przyjemna.W każdym razie oboje milczeli  myśląc o tym co się właściwie przed chwilą zdarzyło.Zagadka była rozwiązana,ale Gryfonka nie wiedziała już czy to dobrze. Owszem miała u Draco teraz dług wdzięczności,ale to był jednak śmierciożerca. Uratował ją,prawda,ale używając zaklęcia,o którym ona wolała nawet nie myśleć.Nie było tu już dla niej za bardzo nic do domyślania się czy zgadywania sekretów Malfoy'a, ale nie oznaczało to,że przestałą o nim myśleć,o nie,wręcz przeciwnie,myślała o nim jak o nikim innym. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuła.Teraz dotarło do niej,że zapomniała mu w tym całym zamieszaniu w końcu podziękować,ale zostawiła to sobie na później.Z pewnej strony głupio wyszło z tymi kwiatami bo nie wiedziała w jakim stanie jest tamto dziecko,ale miała nadzieję,że jeszcze coś znajdą.Jednak jak na złość nigdzie nie było widać tych kwiatów. Hagrid stanął w końcu i odwrócił się w ich stronę.
- No cholipka nigdzie nie ma tego zielska...Wy może...y...idźcie w tamtą stronę ja pójdę tam - mówiąc to wskazał oba kierunki i chwilę później ruszył swoją drogą. Hermiona poczuła się trochę dziwnie.W sumie to fajnie,że zostali sami,mogła mu teraz podziękować i w ogóle,ale z drugiej strony bała się tego co powie Malfoy. Szli więc tak na razie bez słowa przez ciemny las.Gryfonka zerknęła na blondyna i zauważyła,że wcale nie boi się tu chodzić jak ostatnim razem kiedy mieli szlaban z podobną karą na pierwszym roku,ale co mu się dziwić,co by tu nie czyhało to jego powinno się bać.Zbierała się chwilę w sobie,ale nie mogła już dłużej znieść tej ciszy.
- Dziękuję Ci,uratowałeś mi życie. - powiedziała nie za głośno,ale też nie szepcząc.Chłopak spojrzał na nią jak raz nie pewnie.
- Nie ma za co. - odpowiedział bez emocji.
- Nie wierzysz mi?
- A co w tym dziwnego? Śledzisz mnie cały czas jakbyś życia nie miała,a kiedy się o wszystkim dowiadujesz to miałabyś nie wypaplać? Taa,jasne.
- Oj przepraszam bardzo! To ty n a mnie cały czas wpadałeś!
-Yhy,ciekawe...bo nie miałem nic ciekawszego  do roboty niż wpadanie na ciebie.- odpowiedział Ślizgon z sarkazmem.Chociaż skrycie to lubił tak na nią wpadać,czasem ją podrażnić,czasem nie,po prostu to lubił.Wracając jednak do rozmowy Draco troszkę się zdziwił,gdy Gryfonka się nie odezwała.Tym czasem chodziło jej o przywrócenie trochę poważnej atmosfery.
- Przepraszam,że tak to odebrałeś.I masz rację nie powinnam się wtrącać,ale PRZYSIĘGAM,że nikomu nie powiem.NIGDY. - powiedziała wyraźnie starając się być też przy tym spokojna,ale mimo to głos jej lekko drżał.Dracon milczał,musiał przemyśleć to co właśnie mu powiedziała.Czyli jednak się przyznała? Przyznałą,że miał rację? Tego się nie spodziewał.
- Ok wierzę. - powiedział chłopak. - Chodźmy szukać tych cholernych chwastów - powiedział wykyrzywiając twarz w grymas i ruszyli dalej.""
Hagrid wybałuszył oczy na widok bukiety kwiatów niesionego przez każdego z uczniów.W końcu wrócili na polanę na,której ledwie godzinę temu jedno z nich mało co nie zginęło,ale doszło do nich,że to może bycie jedyne miejsce,gdzie to zielsko rośnie.Jednak nie te całe rośliny interesowały ich teraz najbardziej.Kiedy już Filch zostawił ich na korytarzu,żeby poszli do siebie wydarzyła się bardzo dziwna rzecz.Hermiona zrozumiała,że jest mu wdzięczna jak nikomu innymu,nie obchodziło ją teraz kim był bo w końcu uratował jej życie.Nie myśląc co robi rzuciła się na niego ściskając jak najlepszego przyjaciela.Chłopak zamarł i stał tak jak słup,był baaardzo zszokowany.Zaraz jednak do dziewczyny dotarło co robi i odskoczyła od niego,a na jej twarzy pojawiły się rumieńce.Ślizgon patrzył się na nią jak na wariatkę.
- E..ten,no...to ja już może pójdę... - powiedziała zawstydzona dziewczyna i pobiegła do dormitorium.Draco stał tak jeszcze chwilę cały czas będąc w szoku,ale po chwili też odszedł.""

Hermiona leżała w łóżku myśląc o dzisiejszej nocy.Skrycie żałowała każdego razu kiedy nazwała Malfoy'a tchórzem.Nigdy nie myślała,że mógłby jej uratować życie,a gdyby nie on...gdyby się nie zjawił leżałyby tam teraz jej szczątki.Żałowała też w pewnym stopniu tego co później zrobiła,ale z każdym wspomnieniem tej chwili tylko co raz bardziej myślała,że był to dobry wybór.Wspomnienie jego zapachu,jego mięśni,które dało się wyczuć nawet przez materiał koszuli,lekkiego orzeźwia a mnie cały czas wpadałeś!
-Yhy,ciekawe...bo nie miałem nic ciekawszego  do roboty niż wpadanie na ciebie.- odpowiedział Ślizgon z sarkazmem.Chociaż skrycie to lubił tak na nią wpadać,czasem ją podrażnić,czasem nie,po prostu to lubił.Wracając jednak do rozmowy Draco troszkę się zdziwił,gdy Gryfonka się nie odezwała.Tym czasem chodziło jej o przywrócenie trochę poważnej atmosfery.
- Przepraszam,że tak to odebrałeś.I masz rację nie powinnam się wtrącać,ale PRZYSIĘGAM,że nikomu nie powiem.NIGDY. - powiedziała wyraźnie starając się być też przy tym spokojna,ale mimo to głos jej lekko drżał. Dracon milczał,musiał przemyśleć to co właśnie mu powiedziała.Czyli jednak się przyznała? Przyznała,że miał rację? Tego się nie spodziewał.
- Ok wierzę. - powiedział chłopak - Chodźmy szukać tych cholernych chwastów - powiedział wykrzywiając twarz w grymas i ruszyli dalej.""
Hagrid wybałuszył oczy na widok bukietu kwiatów niesionego przez każdego z uczniów.W końcu wrócili na polanę na,której ledwie godzinę temu jedno z nich mało co nie zginęło,ale doszło do nich,że to może bycie jedyne miejsce,gdzie to zielsko rośnie.Jednak nie te całe rośliny interesowały ich teraz najbardziej.Kiedy już Filch zostawił ich na korytarzu,żeby poszli do siebie wydarzyła się bardzo dziwna rzecz. Hermiona zrozumiała,że jest mu wdzięczna jak nikomu innemu,nie obchodziło ją teraz kim był bo w końcu uratował jej życie.Nie myśląc co robi rzuciła się na niego ściskając jak najlepszego przyjaciela.Chłopak zamarł i stał tak jak słup,był baaardzo zszokowany.Zaraz jednak do dziewczyny dotarło co robi i odskoczyła od niego,a na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Ślizgon patrzył się na nią jak na wariatkę.
- E..ten,no...to ja już może pójdę... - powiedziała zawstydzona dziewczyna i pobiegła do dormitorium. Draco stał tak jeszcze chwilę cały czas będąc w szoku,ale po chwili też odszedł.""

Hermiona leżała w łóżku myśląc o dzisiejszej nocy.Skrycie żałowała każdego razu kiedy nazwała Malfoy'a tchórzem.Nigdy nie myślała,że mógłby jej uratować życie,a gdyby nie on...gdyby się nie zjawił leżałyby tam teraz jej szczątki.Żałowała też w pewnym stopniu tego co później zrobiła,ale z każdym wspomnieniem tej chwili tylko co raz bardziej myślała,że był to dobry wybór.Wspomnienie jego zapachu,jego mięśni,które dało się wyczuć nawet przez materiał koszuli,lekkiego orzeźwiającego bijącego od niego delikatnego chłodu,to wszystko było dla niej niebiańskim uczuciem.Czuła,że coś się z nią dzieje,że już od dłuższego czasu tak jest.Przecież poznała jego sekret,ba,nawet okazało się jak bardzo to wielka tajemnica,ale nadal coś ją do niego ciągnęło,a teraz nie miała już na to wymówki.Coś ją do niego ciągnęło,oj bardzo...""

Jak nigdy wcześniej na lekcji eliksirów oboje siedzieli cicho. Draco robił eliksir,a ona podawała mu składniki,ale to tyle.No nie nie tyle,Hermiona jeszcze kątem oka cały czas go obserwowała.Ten widok już chyba nigdy jej się nie znudzi.Cały czas jednak myślała o wczorajszym szlabanie.Lekcja ta minęła im mimo wszystko bardzo szybko i zanim dziewczyna się zorientowała nauczyciel ogłosił koniec zajęć.Kiedy wszyscy wychodzili na korytarz Draco przecisnął się koło niej,dał jej do ręki jakąś kartkę i poszedł dalej. Hermiona stanęła w przejściu jak wryta.Co on jej dał? Ruszyła z miejsca i siadła na parapecie na korytarzu.Sprawdzając czy nikt jej nie widzi zaczęła czytać.

Ja ci i tak nie za bardzo wierzę...
Na astronomicznej. Dzisiaj. Północ.

Zamarła.Ale jak to...no...co on chciał?
- Hermiona,wszystko w porządku? - obok niej stał Harry.Zaskoczona jego obecnością szybko schowała liścik do kieszeni.
- Nie bój się nie czytałem tego co tam masz. - powiedział do niej chłoapak jakby czytając jej w myślach.
-A skąd ty wiesz co ja tam niby mam...hmm?
- A stąd,że widać - puścił do niej oko i poszedł do Rona.Do północy było jeszcze dużo czasu,ale widziała,że nie będzie w stanie o niczym innym myśleć.""
Draco siedział na kanapie w dormitorium i zastanawiał się o co on właściwie jej powie.Plan był prosty: ustalić co się wydarzyło,jakoś to załatwić,a na wszelki wypadek... Obliviate.Nie chciał musieć tego używać,ale nie było innego wyjścia.Uratował ją,nie żałował,ale jednak mógł to zrobić inaczej,jakoś z ukrycia nie pokazywać się jej.Co w niego właściwie wstąpiło? Sam nie wiedział,ale tamtej chwili... chciał to zrobić.Czuł,że musiał obronić tamtą dziewczynę własnym ciałem,tamtą...szlamę.Co do czystości krwi nastawienie się za szybko nie zmienia i tak też jest z nim,ale wtedy tak o niej nie myślał.Myślał o...Hermionie.Wtedy doszło do niego,że pierwszy raz (nawet w myślach!) użył jej imienia,nie nazwiska czy przezwiska,imienia.Zerknął na zegarek.Zostało jeszcze 15 minut.Na wszelki wypadek chciał być tam pierwszy więc szybko się ogarnął,wziął różdżkę i poszedł.^ Na wieży wiał letni wiatr.Draco oparł się o ścianę i czekał na Gryfonkę,wiedział,że przyjdzie.Teraz już wiedział,że się nie pomylił bo słychać było jak wchodzi po schodach.Nie było szans,że to Filch,nawet po samym słuchaniu można było poznać,że to musi być dziewczyna.Wtedy chłopak zobaczył ją w świetle księżyca spoglądającą na niego nie śmiało.Ciężko było mu to przyznać,ale taka jest prawda,była piękna.
- Jestem. - powiedziała - Co tak właściwie chciałeś,hmm???
- Nie wierzę ci. - powiedział blondyn starając się ukrywać emocje,świetnie mu to wychodziło.
- Ja..już ci tłumaczyłam...nie mam komu.
- Na prawdę? - Draco zaśmiał się zaczął się do niej powoli zbliżać. Hermiona drgnęła. - A Potter? A ta cała twoja wiewióra? Jaką mam gwarancję,że mnie nie kłamiesz? - cały czas mówił jakimś tajemniczym tonem,to on był tu teraz ten ważny to na pewno.
- Ja po prostu...
- Już ja wiem "co ty po prostu" i jakoś mi się to zbytnio nie uśmiecha. - przerwał jej w połowie  w połowie zdania i oparł się ręką o ścianę tak,że patrzył na nią teraz z góry. - Jaką ja mam gwarancję? - powtórzył.Nie tak to sobie zaplanował,ale tak podobało mu się o wiele bardziej.
- Przestań. - postawiła się w końcu i odsunęła się od niego.Chłopak też odskoczył. - nie będę ci się spowiadać! Już ci mówiłam i nic więcej z moich ust nie usłyszysz!!! - W tym momencie Draco sięgnął po różdżkę,ale Hermiona też na to wpadła i oboje patrzyli teraz na siebie groźnie.
- A znasz takie fajne zaklęcie? - zaczął Draco tym samym głosem co wcześniej. - ty wszystko zapomnisz,a ja będę happy - uśmiechnął się do niej złośliwie.
- A znasz takie słowo? - powiedziała z sarkazmem - U nas wymawia się to "spadaj".
- Załóżmy,że nie znam. - warknął cicho. - Ale ty możesz zawsze tak do siebie powiedzieć.
- Nie dziękuję,są do tego ciekawsze osoby. - Hermiona oczekiwała,że on dalej będzie w to grał,ale chłopak nic nie powiedział.Miał plan.
- Teraz ty coś mówisz. - powiedziała żartobliwie. Draco zrobił minę mówiącą "okay".
- Expelliarmus! - plan był dobry i zadziałał świetnieHermiona miała związane ręce.
- I co teraz zrobisz? -powiedział półżartem zbliżając się do niej. Gryfonka warknęła.
- Hmm? Coś mówiłaś? -odezwał się sarkastycznie znowu złośliwie się uśmiechając.
- Nienawidzę Cię - powiedziała.
- Wczoraj mówiłaś coś innego.I jak tu ci wierzyć? - robił to specjalnie,chciał ją wkurzyć,cały on.
- Jesteś taki...
- Nie musisz mnie chwalić,sam to  wszystko wiem - przerwał jej posyłając najbardziej złośliwy uśmiech na jaki było go stać.Byli już tak blisko siebie,że prawie się dotykali.
- Raczej okropny.
- I nawzajem. - Hermiona już miała coś powiedzieć,ale przewróciła się i wylądowała na nim.
- Nadal jestem okropny? - spytał tym swoim głosem.
- Nawet nie wiesz jak. - powiedziała i oboje się pocałowali.To była bardzo spontaniczna decyzja,w sumie nawet żadnej nie było,po prostu tak czuli.Wpijali się sobie w usta bardzo namiętnie i zafascynowani taką sytuacją.To było wyjątkowe uczucie,a dla Hermiony,totalnie nowe.Trwali tak razem bardzo długo.^^^




*********************************************************************************
Podoba się? :3 Od razu też mówię,że ten rozdział poszedł na konkurs (dokładniej na turniej trójmagiczny na FB).Takie tam info,żeby nie było,że z neta ;*

Serdecznie polecam

ZAPRASZAM I POLECAM! ;)

Harry Potter - Delivery Owl