środa, 20 maja 2015

Rozdział. 24

Dwa tygodnie bez pisania... chyba potne się mydłem w płynie :p Chcecie to Yaoi czy nie? :v Tak, to pewnie to o czym myślicie. Właśnie też sobie uświadomiłam, że jeszcze tylko kilkanaście rozdziałów i koniec historii, to mnie... przeraża. Mam pomysł na epilog, ale co potem? No nic, coś się wymyśli, a teraz - zapraszam do czytania! :>






Draco zastanawiał się co dalej robić. Uniknął śmierci cudem, a cud ten nazywał się Hermiona Granger. Jednak mimo wszystko czuł, że nadal powinien ją zostawić. Kochał ją, całą miłość jaką miał dał jej... i to właśnie było jednym z powodów. Był świadomy tego kim jest i, że ma dużo wad, ale pierwszy raz wiedział też, że opuszczenie jej teraz byłoby najbardziej dojrzałym wyborem w jego życiu. Przecież list mówił wyraźnie - nie zdoła jej uratować. Podjął już decyzję. Podszedł do śpiącej dziewczyny i ucałował ją delikatnie w czoło.
- Żegnaj Hermiono... - powiedział i zniknął w mroku.

(***)

Gryfonka zbudziła się w świetnym humorze. Na wspomnienie nocy uśmiechała się sama do siebie. Jednak, gdy spojrzała na szafkę nocną uczucie szczęścia zniknęło.

Hermiono!


Jesteś dla mnie najważniejszą osobą,


Jesteś światełkiem w ciemności,


Jesteś całym moim życiem,


Jesteś wszystkim co mam,


Nie chcę Cię stracić, nigdy.


A ty nie tracisz teraz mnie, 


Zawsze będę, 


Draco


- Nie... - była w szoku - Nie, nie, nie! Cholera jasna, nie! - dziewczyna uderzyła pięścią w szawkę. Łzy lały się jej strumieniami. Krzyczała, buntowała się, ale to na nic. Jego już nie było. Draco Malfoy odszedł, straciła go. Na zawsze. Miała gdzieś, że była trzecia w nocy, ubrała trampki nawet nie wiążąc sznurówek i wybiegła z hotelowego pokoju trzaskając głośno drzwiami. Wybiegła na ulicę.
- Uważaj jak chodzisz! - ryknął jakiś taksówkarz prawie ją potrącając. Oszołomiona dziewczyna szła dalej energicznym krokiem. Owinęła się rękami, tuliła się sama do siebie bo już nigdy miała nie poczuć ramion Malfoya na swoim ciele. Już nigdy miała nie poczuć jego dłoni, już nigdy miała go nie ujrzeć... Weszła do pierwszego mugolskiego baru jaki tylko zauważyła.
- Coś mocnego - powiedziała stając przy ladzie, po jej uprzejmym zawsze głosie nie było ani śladu. Barman mierzył ją wzrokiem tak jakby nie wierzył, że jest pełnoletnia i rzecz jasna, miał rację - Szybko - dodała Gryfonka lodowatym głosem, a mężczyznę przeszedł dreszcz. Rozejrzała się po klubie czekając na zamówienie. Było tu mnóstwo mugoli, albo się bawili, albo rozmawiali z przyjaciółmi, ukochanymi... Dziewczynę znowu zalała fala rozpaczy. Wtedy pojawił się barman z drinkiem. Dziewczyna podała mu 20 dolarów nie chcąc nawet reszty. Podeszła do stolika zaraz obok i rozlała trochę na ziemię. Usiadła niezgrabnie i wzięła duży łyk. To było okropne, nigdy nie piła. Teraz jednak nie myślała jak zawsze i brała łyk za łykiem, a smak przestawał jej przeszkadzać. Zamawiała nowy drink od razu po wypiciu poprzedniego. Kręciło się jej już w głowie i poruszała się co raz dziwniej. Do baru wszedł właśnie jakiś niski blondyn o włosach przed ramiona.
- CO MALFOY?! WRÓCIŁEŚ? PSYCHIATRYK TO NIE TUTAJ!!! - krzyknęła do zszokowanego chłopaka, który poszedł dalej patrząc na nią jak na wariatkę.
- CO UCIEKASZ, CO?! STRACH OBLECIAŁ?!?! - darła się, ale on już zniknął wśród tłumu. Nagle zakręciło się jej w głowie i upadła na podłogę. Ostatnie co pamiętała to okropny ból głowy.
(***)
Kiedy Hermiona wstała  nie pamiętała wiele. Wiedziała tylko, że była pijana, bardzo pijana. Ta wiedza zdawała się rozwalać jej mózg. Nie otwierała oczu, bała się. Mogła być teraz wszędzie. W psychiatryku, więzieniu, na ulicy... Jednak mimo tego, że była w okropnym stanie jej przeklęta ciekawość znów dawała się we znaki. Powoli otworzyła oczy. Pierwszą rzeczą jaką ujrzała były piękne szmaragdowe oczy, które mogła przysiąc, dobrze znała. Nad nią siedziała kobieta o ognistych włosach i oczach przywodzących na myśl ciepłą wiosnę. Uśmiechnęła się do niej.
- Wszystko dobrze? - zapytała z troską w głosie.
- T-tak... Kim pani jest? - zapytała nieśmiało dziewczyna.
- Mam na imię Lily, skarbie. Byłaś w okropnym stanie. Ochroniarze chcieli cię zwieźć na komisariat.
- Lily?! Lily Potter?! - Hermiona otworzyła oczy z niedowierzenia.
- Tak s... skąd znasz moje imię?
- Ja znam p-pani ss... - zaczęła dziewczyna ledwo mogąc wydobyć z siebie głos.
- Kogo? - w oczach Lily pojawił się jakiś tajemniczy błysk.
- Pani ss-syna... Harrrry'ego... - na te słowa Lily prawie aż podskoczyła.
- Ale Harry nie... - cały czas nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.
- Harry żyje i ma się dobrze... prawie. Bardzo boli go strata ojca i pani. Był przekonany, że oboje odeszliście z tego świata, że nigdy w życiu nie będzie mógł zamienić z wami ani słowa - Hermiona była niesamowicie podekscytowana.
- Ale przecież Severus...
- Severus Snape? - Lily tylko kiwnęła głową zaskoczona - Snape uczy nas eliksirów w Hogwarcie.
- Mój syn żyje i jest teraz w Hogwarcie? - po policzkach Lily popłynęły łzy - Jak masz na imię?
- Hermiona Granger, proszę pani.
- A więc Hermiono, pakuj się, jedziemy do Hogwartu^
W rzeczywistości dziewczyna nie miała co pakować, wzięła tylko różdżkę, pelerynę Harry'ego i była gotowa do drogi, to już czas. Tak więc po 15 minutach były już gotowe na stacji Grand Central i czekały na pociąg. Usiadły na ławce i czekały.
- Hermiono mogę cię o coś poprosić?
- Oczywiście - odpowiedziała Granger i uśmiechnęła się uprzejmie.
- Opowiedz mi coś o Harrym - oczywiście, przecież to musiał być szok dla matki, świadomość, że syn, którego nie widziała już prawie szesnaście lat nadal żyje i zaraz ma go spotkać - Tylko proszę nie mów, już do mnie proszę pani - puściła do niej oczko.
- Dobrze... Lily - Hermiona znów się uśmiechnęła - Tak więc przyjaźnimy się od początku szkoły. To bardzo miły chłopak i niesamowicie odważny - tu zastanowiła się czy powiedzieć zielonookiej o Voldemorcie - Ma czarne nie długie włosy, które zawsze są w nieładzie, wszyscy mówią, że ma to po pani... znaczy się po twoim mężu jednak oczy ma identyczne jak ty. Na trzecim roku Harry poznał Remusa Lupina, który uczył nas wtedy OPCM. Bardzo się lubili, a profesor opowiadał mu dużo o przeszłości jednak to nic w porównaniu z jego znajomością z Syriuszem! - Lily aż oczy zaświeciły na wspomnienie przyjaciela - Myślał, że to jego jedyna rodzina... Niestety Syriusz zmarł rok temu... Wszystko przez tą psychopatkę, Bellatrix Lestrange. Przepraszam, nie chcę już pani straszyć...
- Proszę cię. Powiedz mi więcej - powiedziała kobieta zdecydowanie. Hermiona westchnęła.
- Tak naprawdę to wszystko byłoby dobrze gdyby nie Lord Voldemort... - Potter wciągnęła głośno powietrze - Tak, on wrócił. Ja nie chciałam cię straszyć, ale dopytywałaś się więc powiem, on chce zabić Harry'ego. To przez Czarnego Pana zginął Syriusz, to przez niego Dolores Umbridge rządziła szkołą przez prawie rok i to przez niego Draco...
- Draco? - zapytała kobieta umosząc brew w pytającym geście. Malfoy też tak często robił...
- O już pociąg przyjechał!^
Pierwszą godzinę przemilczały. Jednak Hermiona szybko zauważyła, że mają jedną wspólną cechę, tę przeklętą ciekawość, która właśnie opanowała starszą Gryfonkę.
- Kim jest ten Draco? - powtórzyła wcześniejsze pytanie.
- Mogę powiedzieć nazwisko? Może starczy - naprawdę nie chciała o nim rozmawiać, ale na szczęście Potter kiwnęła głową. Hermiona wzięła głęboki wdech - Malfoy.
Lily się skrzywiła.
- Tak znałam jednego Malfoya... - od razu było wiadomo, że nie ma ona miłych wspomnień z tą osobą - Czy to... syn Lucjusza Malfoya?
- Tak - odpowiedziała Hermiona bez emocji, a Lily przeszedł dreszcz - Jednak zapomniałam powiedzieć jednej rzeczy co do Harry'ego, on jest świetnym czarodziejem. Proszę się nie martwić. Ten chłopak mając trzynaście lat wyczarował prawdziwego patronusa, rozumie pani? Trzynaście! Na piątym roku prowadził zakazane zajęcia z OPCM co pomogło nie jednej osobie. To geniusz!
- Mój syn... mój mały Harry. Jestem z niego dumna - powiedziała kobieta uśmiechając się szeroko. Minęła chwila zanim znów coś powiedziała - A ty? A ty kim jesteś Hermiono Granger?
- A więc moje imię już znasz. Jestem w wieku twojego syna i należę do Gryffindoru jak on. Wraz z naszym (a teraz już chyba tylko jego...) przyjacielem Ronem przeżyliśmy potwornie dużo! Bardzo dużo czytam, ale uważam, że to dobra droga ucieczki do rzeczywistości. Jestem brudnej krwi... w wieku 12 lat po raz pierwszy zostałam nazwana szlamą, potem było to już na porządku dziennym... - posmutniała. Lily spojrzała jej głęboko w oczy. Znała jej ból.
- Kto? Kto śmiał tak nazwać taką niesamowitą dziewczynę jak ty? - zapytała Lily poruszona jej historią.
- Malfoy - rzuciła krótko i spuściła wzrok.
- To było do przewidzenia... - powiedziała kobieta głosem, w którym kryła się nienawiść - Oni wszyscy tak mają. Znam twój ból, skarbie. Ten chłopak musi być...
- Ale - Hermionie łamał się głos, a świat widziała przez łzy. Trzymała rękę w kieszeni ściskając list, który znalazła - Ale on był inny... inny.
- Hermiono Granger, nie broń osoby, która nazwała cię...
- Nie musi pani tego mówić... Jednak on... on uratował mi życie! On jest... nieobliczalny, zmienny i... - płakała coraz bardziej.
- Księżniczka Gryffindoru pokochała Ślizgona... Przytul się, biedactwo - powiedziała i sekundę później tuliła już do siebie zapłakaną dziewczynę

(***)
- Gotowa? - zapytała Lily Hermionę kiedy stały już przed wejściem do szkoły.
- Gotowa -  drzwi otworzyły się, a uczniowie nie mogli nadziwić wzroku. Zniknięcie Gryfonki i Ślizgona spowodowało prawdziwą aferę. Wtedy Hermiona zauważyła Pottera. Pobiegła do niego ze łzami w oczach i przytuliła go mocno.
- O Harry, tak dobrze cię widzieć! - powiedziała. Odsunęła się od niego powoli, a tymczasem Lily czuła, że zaraz się popłacze. To musiał być jej syn. Cały James... o jej oczach. Powoli zaczęła iść w ich stronę.
- H-harry? - głos jej się łamał. Potter natychmiast się odwrócił. Widział już tę kobietę w zwierciadle, słyszał już ten głos...
- Jak to mo... Mamo! - zawołał, pobiegł do niej i uścisnął tak mocno jak tylko potrafił - Mamo ty żyjesz!!!
Teraz wszyscy już patrzyli na tę scenę jak zaczarowani. Początkowo każdy był w szoku, teraz ludzie bili brawo i płakali ze wzruszenia. Wszystko co tracimy kiedyś wraca - pomyślała Hermiona i poczuła jak jakaś sowa macha za nią skrzydłami. Odwróciła wzrok, to była sowa Draco...

4 komentarze:

  1. Końcówka była bardzo wzruszająca. Pięknie opisałaś emocje Hermiony po tym, jak znalazła list. No i spotkanie z Lily - może masz rację, że wszystko, co utracone, kiedyś wraca?
    Mam drobne zastrzeżenia co do zapisu:
    1) poprawnie jest "szaFka"
    2) w opowiadaniu lepiej unikać skrótów (np. OPCM), nie wygląda to zbyt dobrze :/. Lepiej napisać pełną formę.
    U mnie nowy rozdział :)
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Wiedziałam, że coś z tą "szawką" jest nie tak xD Dziękuję za korektę :*

      Usuń
  2. :o :o :o :o proszę szybko napisz kolejny rozdział proooszę

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetneeee! :3 czekam na kolejny! :))

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie polecam

ZAPRASZAM I POLECAM! ;)

Harry Potter - Delivery Owl