sobota, 23 maja 2015

Rozdział. 25

Ja dalej nie mogę z tej "szawki" :') Dzisiaj chciałabym tak troszkę inaczej napisać ten wstęp :)
Przede wszystkim chciałabym podziękować czytelnikom, zarówno tym, którzy komentują każdy post jak i tym, którzy się jeszcze nie ujawnili ;)

Silent Valentine - Twoje komentarze, choć krótkie zawsze poprawiają mi humor! Widzę, że jesteś moją stałą czytelniczką  <3

oNyks Xyz - Dziękuję za te długie komentarze i korektę zawsze wtedy, gdy jej potrzeba! :* Tak, nie mam bety, ale to bardzo ważne, żeby uczyć się na błędach... no dobra "nie stać mnie" :') Poza tym, Twój blog jest świetny :D

Fleur Adaa - skomentowałaś prawie każdy mój post i mam "dziwne przeczucie", że zawsze mogę na Ciebie liczyć :) Nad jedną rzeczą jednak strasznie ubolewam... czemu przestałaś pisać?! Jak tylko wrócisz na bloga to koniecznie daj mi znać (jak nie skomentuję postu to pewnie dlatego, że umarłam ze szczęścia) :3

Poza tym to mam jeszcze kilka innych podziękowań...
Dziękuję genialnemu zespołowi jakim jest Metallica i, którego właśnie w tej sekundzie słucham za źródło inspiracji i możliwość ucieczki od świata! Dziękuję za piosenkę Eda'a Sheerana - I See Fire, której zawdzięczam rozdział 22! Dziękuję Iron Maiden, zespołowi, który z nawet mi nie znanych przyczyn pomaga zrozumieć Draco:

"When I'm walking a dark road I am a man who walks alone". 

 I wreszcie, dziękuję światu za MUZYKĘ, bez muzyki ten blog by nie istniał :)






W Hogwarcie panowała teraz bardzo wesoła atmosfera. Nawet Ślizgoni cieszyli się z faktu, że Harry odzyskał matkę. Lily Potter całe dni spędzała ze swoim synem i jego przyjaciółmi opowiadając im o Hogwarcie, gdy sama była młoda, szaleństwach Huncwotów i wielu innych rzeczach, a wszyscy słuchali jej zafascynowani. Lily rozmawiała również z Dumbledorem, ale nikt nie wiedział co wydarzyło się wtedy w gabinecie dyrektora. Hermiona Granger oczywiście też była bardzo szczęśliwa z powrotu Lily jednak co innego miała teraz na głowie. Usiadła na fotelu w Pokoju Wspólnym Gryffindoru i zaczęła czytać list, który dostała od Draco... przynajmniej tak jej się zdawało..

Hermiono Granger!

Zapewne zastanawiasz się co dzieje się teraz z Draco,

właśnie w tej sprawie piszę do Ciebie ten list. Kiedy dowiedziałam się,

że mój jedyny syn uciekł z Hogwartu przeraziłam się nie na żarty.

W jego rzeczach znalazłam twoje zdjęcie, rysunki i wiele innych osobistych

rzeczy, ale zrozum, to było dla waszego bezpieczeństwa. W każdym razie uważam,

że postąpił on mądrze zostawiając Cię, ale przecież nie piszę tego dlatego, że chcę 

Cię dobić. On zniknął. Chwilę po zostawieniu Cię Dracon został porwany. 

Severus miał go chronić, obiecał, a słuch po nim zaginął. W szkole nie ma też pewnej nauczycielki. 

Pani Charmstick zniknęła dzień po Waszej ucieczce, niech to będzie

dla Ciebie pomocne. Nigdzie nie jest już bezpiecznie, Czarny Pan rzucił czar na mój własny dom,

Proszę Cię, uratuj mojego syna.

Narcyza Malfoy

Hermionie serce zabiło szybciej. Dopiero co wróciła, dopiero co oddała Harry'emu pelerynę, ale znów musiała zniknąć, dla Narcyzy, dla Draco... Może i to mogło się udać, przybycie Lily Potter wywołało tak duże zamieszanie, że nikt nie miałby nawet zwrócić uwagi na to, że znów zniknęła. Najbardziej jednak wstrząsnął ją fakt, że Profesor Charmstick zniknęła, Charmstick, której Draco nigdy nie ufał... chyba z wzajemnością. Co teraz robiła ta kobieta? Tylko jedna osoba w szkole mogła to wiedzieć.

(***)

Kiedy Gryfonka znalazła się w gabinecie Dumbledore'a wyglądał on jeszcze starzej niż zwykle. Czuła, że nie była pierwszą osobą, która przyszła dziś do niego z jakąś sprawą. Jednak na widok Granger postarał się uśmiechnąć.
- Witaj, Hermiono. Co cię do mnie sprowadza? - zapytał.
- Ciekawość... a przynajmniej taka jest wersja nieoficjalna - dyrektor spojrzał na nią trochę zaskoczony - Przechodząc do rzeczy, gdzie jest Pani Charmstick?
Dumbledore westchnął. To musiał być ciężki temat.
- To nie takie proste... - zaczął jednak dziewczyna nie chciała znowu słuchać kłamstw.
- Profesorze, to rzeczywiście nie jest proste i dlatego muszę wiedzieć, gdzie jest Profesor Charmstick? - głos miała stanowczy i zdecydowany.
- Wiem, że jesteś inteligentną dziewczyną Hermiono i mam nadzieję, że nie popełniam teraz błędu... Powiedz mi jednak, uwierzyłaś w to, że Profesor Charmstick jest zwykłą nauczycielką? - Gryfonka pokręciła przecząco głową - Tak też myślałem... A więc słuchaj uważnie, Profesor Charmstick została przysłana przez Ministerstwo Magii - dziewczyna przełknęła głośno ślinę, ale dyrektor zdawał się tego nie zauważyć - Jej zajęcia z Obrony przed czarną magią nie miały wcale na celu ostrzeżenia was przed Lordem Voldemortem bo w rzeczywistości prowadziła ona tylko śledztwo... gdybym tylko przewidział co się wydarzy! Obserwowała was na lekcji, patrzyła jak reagujecie na poszczególne rzeczy, czy wytrzymujecie na jej lekcjach... - Hermionie przypomniało się jak Draco wyszedł z lekcji i poczuła się jakby ktoś wylał na nią wiadro zimnej wody - Dracon Malfoy nie jest złą osobą, ty to wiesz i ja, ale Ministerstwo nie będzie słuchać, a zwłaszcza, gdy sprawą zajmuje się ta kobieta... Wiem o co chcesz mnie poprosić, Hermiono Granger. Popełniłem już wiele błędów w swojej karierze i najwyższy czas popełnić kolejny. Pozwalam ci spróbować odnaleźć tego chłopaka.

(***)

Hermiona stanęła przed drzwiami do dormitorium chłopaków i słuchała chwilę. Lily opowiadała im jakąś zabawną historię i wszyscy głośno się śmiali. Dziewczyna uśmiechnęła się i zapukała do drzwi.
- Otwarte! - zawołał Ron. Kiedy Hermiona weszła do środka zorientowała się, że byli tam tylko Harry, Ron ,Neville i Lily. Wszyscy z wyjątkiem Rona uśmiechnęli się szeroko na jej widok, on tylko wysilił się na sztuczny uśmiech.
- Usiądziesz z nami? - zapytała Lily swoim jak zwykle ciepłym i przyjaznym głosem. Hermiona musiała ciągle powtarzać sobie, że życie Draco jest ważniejsze od zabawy, żeby odmówić.
- Przykro mi, ale nie mogę. Chciałam tylko spytać czy mogę porozmawiać z Harrym  uśmiechnęła się ciepło do mamy Pottera. Harry już miał coś powiedzieć, ale Ron go wyprzedził.
- Zanim pójdziesz... - zaczął Weasley - czy mogłabyś najpierw porozmawiać ze mną? - kiedy to mówił przypominał kłębek stresu.
- Oczywiście... - odpowiedziała niepewnie Hermiona.
Chwilę później oboje siedzieli na sofie w Pokoju Wspólnym i towarzyszyła im niezręczna cisza.
- Hermiono ja...
- Tak?
- Chcę cię przeprosić... - dziewczyna słuchała go ze zdziwieniem - Popełniłem wiele błędów w życiu, naprawdę dużo, ale największym było obrażenie się na ciebie tylko dlatego, że... - przełknął głośno ślinę, odebrało mu mowę.
- Że co? - zapytała Hermiona, ale nie było pewna czy chce usłyszeć odpowiedź.
- Że cię kocham... - Hermiona spojrzała mu w oczy, płonął w nich ogień - Tak, kocham cię, ale wiem, że tego nie odwzajemniasz. Kochałabyś każdego, każdego, ale nie mnie. Nie należę do elity, nie mogę dać ci nic samym sobą, dla mnie nie jesteś, nie byłaś i nigdy nie będziesz szlamą. Dla mnie zawsze będziesz Hermioną Granger, dziewczyną do, której należy moje serce - pocałował ją w czoło i odszedł. Hermiona wpatrywała się w ogień, w jej życiu brakowało tylko jednego, sensu.^

 Wstała gwałtownie i poszła do chłopaków, żeby wziąć od Harry'ego pelerynę. Kiedy już dostała to co było jej potrzebne wybiegła z Hogwartu tak szybko jak mogła. Zniknęła. Tylko ona, różdżka i myśli. Nie miała mapy, nie miała żadnych informacji, biegła tam, gdzie kierowała ją intuicja. "Let's finish what we started"... Bolały ją nogi, głowa, ale przede wszystkim serce. Nie zasługiwała na taki los, nikt nie zasługiwał. Chciała krzyczeć. Z każdą minutą biegu bez zatrzymania czuła coraz większą siłę. W rzeczywistości słabła, ale czuła w sobie coś... dziwnego. Nagle odpłynęła, ale nie upadła na ziemię, nie zemdlała, leciała. Czuła, że unosi się wyżej i wyżej, a świat nad nią jest zupełnie inny. To była ciemna otchłań, a przed oczami co chwila przelatywały jej wspomnienia. Widziała wszystko i nic. Otaczały ją gwiazdy, myśli... sny. Nagle czuła, że upada na coś twardego. Otworzyła oczy, ale zobaczyła pod sobą tylko niekończącą się nicość. Obok niej pojawił się wysoki mężczyzna w kapturze zasłaniającym mu prawie całą twarz.
- Doszłaś daleko... - zaczął - Walczysz tam, gdzie inni polegli. To nie jest już kwestia twojego chłopaka, tu już nie chodzi o was, tu chodzi o świat, Granger. Wiesz czemu tu jesteś? - zapytał, a dziewczyna pokręciła przecząco głową - Jesteś tu bo jesteś wyjątkowa. Posiadasz wyjątkową moc... Poza tobą tylko jedna z żyjących osób też ją ma... ale ta osoba nie może się z tobą mierzyć. Odkryj w sobie to co ukrywasz broniąc się przed własną mocą - powiedział i zdjął kaptur. To był Severus Snape...
- G-gdzie ja jestem? - zapytała ledwo dobywając głosu.
- W swoim świecie - odpowiedział jej Snape, ale ona nic nie zrozumiała.
- Więc co ty tu...
- Martwi mają dostęp do innych światów... Tak, Granger, jestem duchem.
- Ale co ja mogę zrobić? Jak ja mam pomóc komukolwiek? Ja nie mam żadnej mocy...
- Więc powiedz mi, gdzie teraz jesteś? Gdzie teraz jesteś skoro...
- Ale jak mam tego używać?!
- Tak jak to właśnie zrobiłaś. Poczuj swoją siłę, zapomnij o wszystkim co logiczne, twórz własną logikę, własne prawa i własny świat... - powiedziawszy to zniknął. Hermiona rozejrzała się dookoła.
- Zapomnij o logice - powtarzała sobie cicho.
Zrobiła krok do przodu i skoczyła w ciemność.

(***)

Kiedy otworzyła oczy była w ciemnej uliczce. Budynki pobazgrane sprayem i śmieci, mnóstwo śmieci. Przed sobą widziała tylko mur... i zakręt w prawo. Nie miała wyjścia. Przeszła połowę drogi, a z prawej strony dochodziły ją dźwięki ulicy. Zatrzymała się i pomyślała chwilę. Ruszyła pewnym siebie krokiem, nie myślała o zakręcie, jakby nie istniał. Wtedy w murze po prawej stronie cegły zaczęły się przesuwać, powstało przejście. Hermiona otworzyła szeroko oczy. Poszła w lewo, przed nią był kolejny zakręt. Słyszała jak ktoś rozmawia więc schowała się pod ścianą, a kiedy się wychyliła poczuła jakby ktoś uderzył ją mocno w twarz. Charmstick celowała różdżką w Dracona, który stał pod ścianą, nie miał żadnej drogi ucieczki. Blondyn wyraz twarzy miał groźny, ale cały się trząsł.
- Nie znasz mnie! Nic nie wiesz! - krzyczał w stronę Charmstick, która zaśmiała się tylko przerażająco. Hermionie przeszedł dreszcz po plecach.
- A jakie ty masz ze mną szansę, młody sługo Czarnego Pana? - wysyczała - Nie masz serca, nigdy nie kochałeś, nikt nie pokocha ciebie...
Hermiona zacisnęła dłonie w pięści, już nie mogła. Wyszła do nich.
- I tu się mylisz, żmijo - warknęła Gryfonka. Ruda odskoczyła jak oparzona i spojrzała na Granger ze złością.
- Hermiona... - wyszeptał Malfoy, był w szoku.
- I jakbyś chciała wiedzieć jego ktoś kocha, bardzo kocha... - po policzkach płynęły jej łzy, ale była twarda - Draco proszę cię nie myśl teraz o mnie źle... - zwróciła się do chłopaka i przełknęła głośno ślinę - Avada Kedavra... ^

 Ruszyła wolnym krokiem w stronę Draco. Zabiła człowieka, zabiła... Bała się myślała, że nie będzie chciał na nią patrzeć. Jednak zanim jeszcze do niego doszła wręcz na nią skoczył i objął ramionami tak mocno jak tylko było to możliwe.
- Nie jesteś mordercą... - wyszeptał jej we włosy - Jesteś najodważniejszą dziewczyną jaką znam...
Hermiona podniosła wzrok tak, że patrzyła mu teraz prosto w oczy. Myślała, że go już nigdy nie zobaczy, nigdy nie poczuje jego dotyku i nigdy nie... Draco gwałtownie wpił się w jej usta. Hermiona odwzajemniła ten pocałunek. Nikt z nich jeszcze nigdy się tak nie czuł. Po policzkach dziewczyny płynęły łzy, a ciałem kontrolowało pożądanie. Znowu czuła to samo, ten ogień. Ogień, który nie niszczy, ogień, który tworzy. Ogień, który działa cuda. Ich języki spotkały się w namiętnym tańcu, a serca biły tak szybko jakby miały im wyskoczyć z piersi. Dziewczyna mierzwiła dłońmi włosy partnera, który nie pozostawał jej dłużny i błądził dłońmi po całym jej ciele.
- Ze wszystkich błędów jakie popełniłam - wyszeptała Hermiona między pocałunkami - największym było pozwolenie ci odejść...
Na te słowa chłopak przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej. Przesunęli się tak, że oboje opierali się teraz o ścianę. Trwali tak jeszcze chwilę.
- Hermiono - wymruczał Malfoy - Co tu się w ogóle dzieje?
Dziewczyna odsunęła się od niego tak, aby spojrzeć mu teraz w oczy.
- Musimy porozmawiać.

(***)

Okazało się, że byli w Ameryce w Stamford, 155 mil od Nowego Jorku. Usiedli na ławce w parku i spojrzeli sobie w oczy. To do Hermiony miało należeć pierwsze słowo.
- Wiem czego ode mnie oczekujesz, ale, wstydzę się... Nie chcę cię dobijać, nie teraz - jednak  Malfoy jej nie słuchał, chciał znać prawdę nawet jeśli miało go to zaboleć - Sam tego chciałeś... A więc wstałam, ale ciebie nie było, zostałam sama, a po tobie został mi tylko list, list bez wyjaśnień... Upiłam się - Draco wyglądał jakby właśnie dowiedział się, że ma raka - Teraz sytuacja robi się naprawdę dziwna bo znalazła mnie... Lily Potter. Tak Draco, ta Lily, której cały czas szukaliśmy znalazła mnie. Wróciłam do Hogwartu, ale gdy dowiedziałam się o zniknięciu tej wiedźmy wiedziałam już, że coś jest nie tak... - powiedziała jednak nie wspomniała nic o tym co odkryła, o tym co powiedział jej ktoś kto już nie żył...
- Her... - Blondyn nie dokończył, słowa przecież nie znaczyły nic. Przytulił zaskoczoną Gryfonkę tak mocno, że aż wstrzymała oddech. Zmniejszył uścisk, ale ani śnił ją puścić. Hermiona się nie opierała, wręcz przeciwnie, wtuliła się w niego mocno i zaczęła płakać mu w koszulę.
- A wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? - głos jej się łamał - Wiesz czego bałam się najbardziej? Że to koniec, że już nigdy cię nie zobaczę, że już nigdy cię nie dotknę... - wtuliła się w niego wycierając łzy o materiał koszuli.
- A myślisz, że zrobiłem to z łatwością? Myślisz, że zostawiłem cię po to, żebyś nie mogła w nocy spać? - zapytał i złapał ją za podbródek tak, żeby patrzyła mu w oczy - Nie, Hermiono. Zostawiłem cię po to, żeby cię chronić, ale cóż poradzić, ty zawsze coś wymyślisz - powiedział cicho pocałował ją w czoło - Mam propozycję, chcesz posłuchać?
Dziewczyna przytaknęła głową.
- Wracajmy do Anglii i ogłośmy światu, że nijaki Draco Malfoy wrócił do żywych.
Gryfonka uśmiechnęła się promiennie.
- Jesteś niesamowity - powiedziała i obdarzyła go słodkim pocałunkiem w usta.

(***)

Weszli do szkoły starając się nie robić zamieszania, ale niestety, to było niemożliwe. Uczniowie Hogwartu uwielbiają, gdy coś się dzieje i najwyraźniej sytuacja z Lily im nie starczyła. Niektórzy klaskali na ich widok i słychać było teksty typu "Cud, Malfoy jednak żyje", ale wszyscy milkli napotykając spojrzenie Draco. Normalnie zachowuje się znacznie gorzej jednak to było tylko chłodne spojrzenie szarych oczu, nic wyjątkowego...
- Wiem, że zawsze się opierałeś - zaczęła Hermiona szeptem - ale pójdźmy proszę do wieży Gryffindoru, muszę ci coś pokazać.
Draco spojrzał na nią, a było to spojrzenie mówiące "zlituj się kobieto" jednak szybko odpuścił. Tak więc Granger cała podekscytowana wraz z Draco, który wyglądał jak jej zupełne przeciwieństwo ruszyli w stronę wieży Gryffindoru. Szli chwilę cały czas trzymając się za ręce jednak Hermiona stanęła w pewnym momencie, a entuzjazm zniknął z jej twarz. Na parapecie kilka metrów dalej siedział Ron Weasley i patrzył przez okno, wyglądał jak chodzące nieszczęście. Hermionę przeszedł dreszcz, ale nie mogła się teraz winić, Malfoy nie miał zamiaru jej pozwolić. Chłopak objął Gryfonkę i odwrócił w swoją stronę.
- Smutek piękności szkodzi - powiedział i uśmiechnął się do niej.
- A nie złość?
- Szczerze, nic mnie to nie obchodzi - wymruczał i wpił się w jej wargi. Dziewczynie aż zakręciło się w głowie. Kiedy się od niego oderwała Rona już nie było, poczuła się winna. Przecież nie musieli robić tego na jego oczach.
- Miona? - zaczął Draco widząc, że dziewczyna znów przygasła.
- Tak? - zapytała głosem pozbawionym emocji co wywołało o chłopaka grymas na twarzy.
- Jak tak dalej pójdzie to będę musiał sięgnąć już po konkretne środki... - powiedział teatralnym głosem. Dziewczyna uniosła brew w pytającym geście.
- No wiesz, na przykład będę musiał wycałować cię na śmierć... - odpowiedział udając smutek. Hermiona zaśmiała się.
- No cóż Panie Malfoy, bardzo okrutna to śmierć - udawała smutną jak on przed chwilą.
- No ma się rozumieć! - Ślizgon się zaśmiał, tak rzadko miała okazję to słyszeć - Jednak pozwolę sobie przypomnieć, że jeszcze nie tak dawno chciała pani zaprowadzić mnie do swojego zakichanego dormitorium więc...
- Więc chodźmy - zaśmiała się perliście, objęła go i poszli dalej. Kiedy doszli do obrazu Grubej Damy dziewczyna szybko wypowiedziała hasło i wręcz wepchnęła blondyna do środka. Wszyscy Gryfoni patrzyli na nich teraz zdziwieni jednak zanim Malfoy zdążył w ogóle zareagować Granger złapała go za rękę i pociągnęła w stronę dormitorium chłopaków. Kiedy stali już przed drzwiami zawahała się chwilę, czy Ron jest w środku? Zapłukała do drzwi.
- Otwarte! - zawołał Harry, a na dźwięk jego głosu Draco się skrzywił. Gryfonka powoli otworzyła drzwi i z ulgą stwierdziła, że w środku są tylko Harry z matką.  Blondyna na widok Lily zamurowało. Od razu ją poznał. Lily natomiast patrzyła na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Blondyn chciał oderwać się od jej spojrzenia, ale teraz jego uwagę przyciągnęły prawie identyczne szmaragdowe oczy.
- Potter.
- Malfoy.
Tak, tak zawsze ze sobą rozmawiali... w najlepszym wypadku. W pokoju dało się wyczuć nieprzyjemną atmosferę.
- Draco - Hermiona przerwała niezręczną ciszę - To jest Lily Potter. Lily, to właśnie Draco Malfoy... - starała się być szczęśliwa, ale głos jej drżał. Lily wstała i zrobiła krok w stronę Dracona, on również.
- To wielki zaszczyt poznać panią osobiście - powiedział, ale wzdrygnął się niezauważalnie, jakby słyszał swojego ojca. Ten sarkazm, ten chłód... Lily zmrużyła oczy, zastanawiała się jak to możliwe, że ten chłopak chodzi z Hermioną Granger.
- Mi również - odpowiedziała mu w taki sam sposób i wystawiła do niego rękę, a Draco ujął ją tak jakby nie było to powitanie, a jakby wyzywał kogoś na pojedynek. Lily spojrzała teraz na Granger i od razu złagodniała.
- Hermiono, miło cię znów widzieć - uśmiechnęła się do niej ciepło - Nie obrazisz się jak zostawię was na chwilę samych? - ukradkiem spojrzała na Malfoya, jego obecność wyraźnie jej nie pasowała.
- Oczywiście, że nie - powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się do niej. Kobieta więc pożegnała się z synem, Hermioną i Draco starając się na w miarę uprzejmy ton głosu w tym ostatnim przypadku i wyszła. Malfoy spojrzał na Pottera.
- Nie daleko pada jabłko od jabłoni - skwitował.
- Lepiej się zamknij... - wysyczał Harry. Teraz próbowali zabić się spojrzeniem. Stalowo błękitne i szmaragdowe tęczówki można było porównać do dzikich zwierząt walczących o pozycję w stadzie. Hermiona przerwała to stając między nimi.
- Uspokójcie się! - zawołała - Czemu wy do cholery musicie być aż tak irytujący?! - wyszła szybko trzaskając drzwiami. Malfoy i Potter gapili się teraz w drzwi zszokowani. Po trzydziestu sekundach obaj wybuchli śmiechem i zapominając, że są odwiecznymi wrogami, turlali się teraz po podłodze ze śmiechu, wpadali na meble i rzucali poduszkami. Po prawie 10 minutach Draco wziął głęboki wdech, wstał i otrzepał się z kurzu.
- Całkiem fajnie udawać z tobą dziecko, Potter - powiedział i wyszedł z pokoju, a Harry śmiał się jeszcze długo.

3 komentarze:

  1. Zajebisty *-* Zresztą jak każdy xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje, że doceniasz moje komentarze :D wiem, że są krótkie ale zwyczajnie nie wiem co więcej napisać, bo twoje rozdziały są wspaniałe xD

    OdpowiedzUsuń
  3. DZIĘKUJĘ, JESTEŚ WSPANIAŁA! ♥ jak tylko zbiorę się, żeby do tego wrócić to dowiesz się pierwsza! :) a post doskonały po prostu! :3 Naucz mnie tak pisać! *-*

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie polecam

ZAPRASZAM I POLECAM! ;)

Harry Potter - Delivery Owl