Ta miniaturka jest napisana dla mojej koleżanki z okazji urodzin, Sto lat Pati! *happy birthday to you*
Wiem, że nie jest to najlepsze opowiadanie i w ogóle moje pierwsze tego typu, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
+ całość jest pisanie raczej na żarty i po przeczytaniu tego trzy miesiące później stwierdzam, że jest sporo błędów. W najbliższej przyszłości mam zamiar to poprawić.
P.S Rozdziały będę co środę, a miniaturki ( nie koniecznie takie ) z piątku na sobotę co dwa tygodnie ;) A i jeszcze jedno:
CHCĘ ZMIENIĆ ADRES BLOGA WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE TEN POST ZOBACZY JAK NAJWIĘCEJ OSÓB. ADRES: love-never-dies.blogspot.com
PISZCIE CZY TAKA ZMIANA WAM ODPOWIADA, A JA ZMIENIĘ POTEM, ŻEBY NIE BYŁO ZAMIESZANIA, ŻE NAGLE NIE MOŻECIE NIGDZIE ZNALEŹĆ TEGO BLOGA ;)
Nigdy nie mów nigdy
Harry zawsze był przeciwny przyjaźni Hermiony z Malfoyem bo wiedział czym może to zaowocować. Nie to, żeby nie życzył Granger szczęścia, ale nie mógł sobie wyobrazić ich razem, a najwyraźniej wszystko do tego zmierzało. Siedział w dormitorium całkiem sam więc myśli bombardowały go z każdej strony. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Otwarte! - zawołał myśląc, że to któryś z chłopaków, mylił się. W progu stanęli Malfoy i Hermiona. Czemu ona go tu przyprowadziła?
- Cześć Harry - powiedziała - Słuchaj, nie zostawiłam może tutaj mojej książki do eliksirów, nigdzie nie mogę jej znaleźć...
- Raczej nie - odpowiedział szybko, ale nie tyle przejął się jej pytaniem co bardziej myślał na co tutaj Malfoy skoro chodzi tylko o głupią książkę.
- Nawet nie sprawdziłeś, Potter - rzucił blondyn zimnym głosem - Złoty Chłopiec ma oczy dookoła głowy, hm?
- Malfoy zamknij się do cholery - warknął Harry. Malfoy nie odpowiedział mu, świdrował go teraz wzrokiem. Zaraz zaczęła się walka na spojrzenia. Stalowo błękitne i szmaragdowe tęczówki toczyły ze sobą bitwę na śmierć i życie. Nie potrzebowali słów bo byli w stanie zabić się wzrokiem. Po kilku minutach Malfoy uśmiechnął się w bardzo ślizgońskim stylu. Hermiona zadrżała widząc co się dzieje. Nie znała Draco długo i nie znała go dobrze, ale traktowała go jak przyjaciela i ten jego konflikt z Harrym ani trochę się jej nie podobał.
- Dość! - krzyknęła w końcu - Nie widzicie, że zachowujecie się jak dzieci?
- Nie wtrącaj się Hermiono - powiedzieli jednocześnie nie odrywając od siebie wzroku. Dziewczyna wywaliła oczami i ruszyła w stronę drzwi.
- Dajcie znać jak zmądrzejecie - powiedziała i trzasnęła drzwiami. Chłopaki podskoczyli na ten dźwięk. Gapili się teraz w drzwi jak głupi. Nagle oboje spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem. Malfoy upadł na łóżko Rona i tarzał się ze śmiechu. Pościel wylądowała na podłodze, a poduszką rzucił gdzieś w kąt pokoju. Jego zawsze starannie ułożone włosy były teraz w strasznym nieładzie, ale nie dbał o to. Tymczasem Harry spadł ze swojego łóżka i leżał teraz na zimnej podłodze, czuł jak po policzkach płyną mu łzy śmiechu. Wstał niezgrabnie i spróbował usiąść, ale ześlizgnął się z krawędzi łóżka i znowu upadł. Ignorując ból zaczął śmiać się jeszcze głośniej. Draco zerknął na niego i widząc jak nieszczęsny Potter siłuje się z poduszką dostał prawdziwego ataku śmiechu. Leżał teraz na brzuchu i wycierał twarz w pościel tak długo aż zorientował się, że to pościel Wiewióra. Przypominając sobie o Rudym odskoczył jak oparzony tak, że w efekcie wylądował na podłodze obok Wybrańca. Śmiał się teraz z wszystkiego, swojej głupoty, miny Pottera i całej tej sytuacji. Trwałoby to pewnie wieczność, gdyby nie to, że właśnie ktoś wylał na nich wiadro zimnej wody. Wytarli oczy i popatrzyli oszołomieni na zadowoloną z siebie Hermionę, która okazała się być sprawcą całego zamieszania.
- Dlaczego to zrobiłaś?! - zawołał Malfoy.
- Co ci do głowy strzeliło?! - dodał Potter. Obaj byli w szoku chociaż musieli przyznać, że zimna woda nieźle ich orzeźwiła.
- Chciałam tylko sprawdzić czy jeszcze się nie pozabijaliście - uśmiechnęła się szeroko.
- A na co ci niby była ta woda?! - ryknęli obaj jednocześnie i mimo, że to zdawało się być niemożliwe uśmiech Gryfonki jeszcze się poszerzył.
- Do jaskini lwa zawsze trzeba wchodzić ubezpieczonym - zaśmiała się.
Malfoy już trochę ochłonął i usiadł teraz na łóżka Weasleya przeczesując dłonią mokre włosy.
- Zajebiście, teraz przynieś mi suche ubrania - wysyczał. Hermiona zrobiła dziwną minę, o tym nie pomyślała.
- Ja mógłbym dać ci... - zaczął Harry, ale doszło do niego właśnie jakie to wszystko było dziwne, czy on właśnie chciał pożyczyć Malfoyowi swoje ciuchy?
- Super Potter, mam paradować w jakimś gryfońskim sweterku?
- Właściwie to w bluzce - Potter uśmiechnął się łobuzersko. Malfoy prychnął. Harry wstał, kapało z niego sporo wody, a kiedy chodził zostawiał mokre ślady. Podszedł do szafki i rzucił czymś w blondyna. Ślizgon przyjrzał się koszulce i na jego twarzy pojawiło się zniesmaczenie.
- Ty sobie Potter jaja robisz? - nie odrywał wzroku od bordowej koszulki z ogromnym godłem Gryffindoru po środku.
- Nie, Malfoy. Będzie ci pasować do...
- Do?
- Niczego - uśmiechnął się głupio, a Draco jeszcze raz popatrzył na koszulkę z jego koszmarów.
- Ubiorę to pod warunkiem, że ty jutro wyjdziesz na korytarz w kiecce Granger - powiedział tak jakby Hermiony wcale tutaj nie było. Dziewczyna prychnęła i poszła do pokoju wspólnego zostawiając ich samych.
- Ja cię do niczego nie przymuszam. Jak dla mnie możesz iść bez bluzki - odpowiedział Harry. Draco uniósł brew i popatrzył na niego jak na wariata. Po tym jak już stwierdził, że Potter to po prostu zboczeniec podjął decyzję, wziął tę przeklętą bluzkę i wstał.
- Gdzie macie łazienkę, Trinky Winky? - Harry wskazał mu odpowiedni kierunek ręką i chwilę potem Malfoy zniknął mu z oczu. Zielonooki westchnął. Co tu się do cholery działo? Jakim cudem jego największy wróg właśnie ubierał się w jego bluzkę, był w jego dormitorium i przede wszystkim, jakim cudem rozmawiali ze sobą jak ludzie? Chłopak nie poznał odpowiedzi na to pytanie bo do pokoju właśnie wparował Draco ubrany w odrobinę za małą szkarłatną koszulkę. Jego policzki były prawie tak samo czerwone jak barwy na bluzce. Harry zagryzł wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- I? - zapytał blondyn obejmując się rękami tak jakby chciał ukryć godło domu lwa.
- Bardzo... uroczo - chłopak nie wytrzymał i wybuchł głośnym śmiechem.
- Dzięki Potter, jesteś naprawdę zajebisty... - wymamrotał Draco i zniknął z pokoju.
(***)
Blondyn szedł w stronę lochów i po raz pierwszy w życiu czuł się bardzo zawstydzony. Przecież nie ma to jak Malfoy w gyfońskiej bluzce! Cały czas starał się jakoś zakryć to przeklęte godło, ale jego starania nic nie dawały. W rzeczywistości wyglądał on równie śmiesznie co uroczo. Szkarłatne i złote barwy na koszulce, czerwone policzki i platynowe włosy, które były teraz tak poczochrane jak nigdy. Był to też pierwszy raz w jego życiu kiedy przechodnie śmiali się cicho, a on nawet nie zareagował. Szedł i marzył tylko, żeby ta udręka jak najszybciej się skończyła. Kiedy zbliżał się już do lochów przypomniał sobie, że piekło ma się dopiero zacząć. Tak, prawdziwym wyzwaniem miało być teraz przejście przez pokój wspólny. Jedyną rzeczą jakiej teraz naprawdę zazdrościł Wybrańcowi była to durna peleryna ( wcale nie taka durna, ale to przecież Dracon Malfoy, jak miał to niby nazwać? ) W końcu zorientował się, że już doszedł do kamiennej ściany, a najgorsze czekało go właśnie za nią. Wziął głęboki wdech.
- Czysta krew - powiedział i przełknął głośno ślinę. Kiedy tylko pojawił się w środku z ulgą zauważył, że w pokoju nie ma wielu osób, a nikt na niego nie patrzył. Jego oczy zwróciły się tam gdzie właśnie powinny i zauważył skórzaną kurtkę Blaise'a rzuconą na sofę. Wiedział, że Diabeł by się nie obraził, a nawet jeśli tak to w tym momencie jego duma była ważniejsza. Zarzucił na siebie kurtkę przyjaciela i oddychając już normalnie ruszył w stronę sypialni. Kiedy znalazł się w środku szybko zamknął drzwi i wręcz zerwał z siebie tę przeklętą bluzkę. Miał zamiar siedzieć tu całą długą przerwę, wcale nie uważał, że właśnie traci 30 minut wolności, ale miał dość wrażeń jak na razie. Nie zakładając na siebie nic skoczył na łóżko, położył się i zamknął oczy. Zaczął wspominać to co wydarzyło się dzisiaj i uśmiechał się sam do siebie. Dawno się tak dobrze nie bawił. Pamiętał ten uśmiech na twarzy Pottera, te jego szmaragdowe oczy i kruczoczarne włosy sterczące na wszystkie strony świata... Przeklął w myślach. Czy on właśnie rozmarzył się na myśl o chłopaku? Gorzej! Czy on właśnie rozmarzył się na myśl o Złotym Chłopcu?! Nie dane mu było dłużej nad tym rozmyślać bo usłyszał jak ktoś puka do drzwi.
- Smoku, otwieraj! - zawołał Zabini zza drzwi szarpiąc się z klamką - Mam... informacje - Draco znał go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że uśmiechnął się teraz szeroko.
- Nie mam bluzki - powiedział Malfoy bez emocji.
- Gówno mnie to obchodzi, otwieraj! - słysząc ekscytację w głosie przyjaciela Draco westchnął z rezygnacją. Otworzył drzwi zaklęciem, rzucił różdżkę na szafkę nocną i schował się pod kołdrą. Blaise szarpnął za klamkę raz jeszcze i wpadł do środka. Na widok Malfoya okrywającego się kołdrą jak małe dziecko, które udaje chorobę, żeby nie iść do szkoły wybuchł śmiechem. Malfoy westchnął i usiadł na łóżku jak człowiek.
- Dowiem się już czemu mi do cholery przeszkadzasz w nic nie robieniu? - zapytał i ziewnął. Ciemnoskóry uśmiechnął się łobuzersko.
- A tak sobie pomyślałem, że może zainteresuje cię taka jedna plotka o, której chyba jedyny nic nie wiesz...
- No mów, że w końcu - powiedział Malfoy, który myślami zdawał się być gdzie indziej.
- No wiesz, ostatnio jak odciąłeś się od świata jak to lubisz to Potter zerwał z Weasley'ówną - chłopak uśmiechnął się znacząco. Draco wiedział, że Ginny Weasley jest w typie Zabiniego, ale to nie ta informacja miała dla niego znaczenie. Chciał sam sobie dać mocno z liścia kiedy znów przyłapał się na rozmyślaniu o Potterze. Szybko się ocknął i pomyślał, że wypadałoby się odezwać.
- No to zarywaj - powiedział.
- Ty też - chłopak uśmiechnął się iście ślizgońsko i w efekcie dostał poduszką w twarz.
(***)
Harry szedł na kolację bardzo szczęśliwy, uśmiechał się cały czas chociaż nie miał powodu. Kiedy zerwał z Ginny poczuł się w jakimś stopniu wolny, ale to było coś więcej. Na niczym nie mógł się skupić, a przyjaciele już zaczynali mieć go dość. Nagle poczuł, że na kogoś wpada. Podniósł wzrok i napotkał spojrzenie szarych oczu. Spodziewał się teraz chyba wszystkiego, ale na pewno nie, że Malfoy się do niego uśmiechnie,a uśmiechnął się i był to taki uśmiech jakiego chyba jeszcze nikt u niego nie widział, ciepły i niesamowicie uroczy... Harry odwzajemnił go i poszedł coś zjeść. Kiedy siadał przy stole oglądnął się jeszcze czy Malfoy nadal tam stoi z ( jak mu się wydawało ) czystej ciekawości. Usiadł na ławce, ale nic nie jadł, wzrok utkwił mu w miejscu gdzie ostatnio widział Malfoya.
- Harry! - krzyknęła siedząca obok Hermiona - Rozlałeś moją herbatę, zauważyłeś? Powiedz mi co się z tobą dzieję ostatnio?
Potter westchnął i spojrzał w jej czekoladowe oczy.
- Nie mam pojęcia - powiedział szczerze i wbił wzrok w pusty talerz. Poczuł dłoń Hermiony na ramieniu.
- A ja wiem... - powiedziała tak cicho, żeby tylko on mógł to słyszeć. Chłopak spojrzał na nią pytająco - No to przecież jasne, nie? Harry ty się zakochałeś...
Chłopak sam nie wierzył w to co słyszał. On się przecież w nikim... I wtedy do niego dotarło. Kiedy Hermiona zaprzyjaźniła się z Draco bał się, że będą razem z... zazdrości, za każdym razem kiedy uśmiechał się do swoich myśli myślał o jednym... Czy on mógł się w nim zakochać? Nie, nie, nie, przecież to był Harry Cholerny Potter! Rozejrzał się dookoła szukając pomocy, chciał od tego uciec. Czemu nic nie było takie proste?
- Ja nie jestem gejem... - powiedział cicho nie patrząc Granger w oczy. Kiedy jednak podniósł wzrok zauważył na jej twarzy zdziwienie.
- Ja nie mówiłam, że jesteś... - zaczęła - No, cóż, skoro sam tak stwierdziłeś to przemyśl to, dobrze ci radzę - poklepała go po ramieniu i odeszła.
Teraz Harry miał papkę z mózgu. A co jeśli to była prawda? Co jeśli on po prostu zakochał się w... Znów poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił wzrok, a za nim stał nikt inny jak właśnie Draco Malfoy. Uśmiechnął się do niego jak wcześniej, a Potter czuł jak mięknie na ten widok. Cholera, to mówiło samo za siebie... Starał się o tym jednak teraz nie myśleć, niech wszystko dzieje się samo.
- Zdaje się, że mam twoją przeklętą bluzkę - Malfoy uśmiechał się teraz dziwnie.
- Zatrzymaj ją sobie - zaśmiał się Harry, a na twarzy Draco pojawił się grymas.
- Chyba nie skorzystam, może to jakieś twoje nowe zboczenie, może masz tam jakąś mikro kamerkę... - mówił nienaturalnie poważnym głosem. Potter spojrzał na niego z politowaniem.
- A wiesz, że Ron ciągle pyta się mnie co się stało z jego łóżkiem? - powiedział Wybraniec - No jak mu się wytłumaczyć? - uśmiechnął się do Malfoya tak jak on wcześniej do niego.
- Co wydarzyło się w gryfońskim dormitorium zostaje w gryfońskim dormitorium - uśmiechnął się łobuzersko. Harry zaśmiał się cicho^
Kiedy Potter stwierdził już, że jednak nie ma zamiaru nic zjeść, razem z Draco wyszli z Wielkiej Sali. Rozmawiali o głupotach, śmiali się, ale teraz nastała cisza. Uczniowie poznikali już z korytarzy, a oni szli w milczeniu patrząc przed siebie. Oboje walczyli teraz z myślami, a mieli bardzo podobne myśli. Dla innych to był jeden głupi dzień, ale od momentu kiedy Hermiona zaczęła zadawać się z Fretką Potter czuł... zazdrość. Czy spotkało go coś tak niemożliwego jak pokochanie wroga? Szli coraz wolniej aż w końcu stanęli w miejscu.
- Draco ja chyba... - zaczął nieśmiało.
- Nic nie mów, po prostu nic nie mów - szepnął blondyn i złożył na jego ustach słodki pocałunek. Odsunął się od niego powoli i spojrzał mu głęboko w zielone oczy.
- Kocham cię, Potter - szepnął i przeczesał palcami jego włosy. Harry nie powiedział nic, przytulił się tylko do niego mocno wtulając głowę w jego pierś.
(***)
Kiedy Harry znalazł się już u siebie w pokoju nie mógł zasnąć. Ciągle myślał tylko o jednej osobie. Lucjusz Malfoy, ojciec Draco pracował dla kogoś kto życzył Potterowi, a może Draco też za niedługo miał pracować dla Czarnego Pana, może już tak jest... Doszedł do wniosku, że nie rozumie samego siebie. Na łóżku obok Ron poruszył się we śnie nerwowo. Chwilę potem jego przyjaciel obudził się i ziewnął głośno.
- Harry - zaczął zaspanym głosem.
- Hm?
- Myślisz, że Hermiona mnie lubi? - wyglądało na to, że długo nad tym rozmyślał.
- Nie mam pojęcia...
- Spoko - był troszkę zmieszany - No, ale ty jej nie...
- Nie, nie, nie! - Harry poczuł, że się rumieni. Powiedzieć mu jak było naprawdę? - Ja mam...
- No tak, tak, nie twój typ - przerwał mu Weasley - Przepraszam, że spytałem. Powiedz mi, jak do niej... no wiesz, zagadać? - Ron miał minę filozofa, a Harry na ten widok prawie wybuchł śmiechem.
- Śmiej się z nią z głupot i pożycz jej bluzkę - powiedział mu Potter z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Bluzkę? - Weasley rozmyślał nad tym tak jakby była to dobra sugestia, a nie żart. Harry uśmiechnął się rozbawiony.
- Idź spać, pogadamy jutro - powiedział mu i sam zamknął oczy. Jednak sen jak wcześniej przyjść nie chciał tak nie chciał nadal. Nie minęło pięć minut, a Ron chrapał cicho kiedy Wybraniec patrzył w sufit zastanawiając się czy jego życie kiedykolwiek miało i będzie mieć sens^
Draco nawet nie zmrużył oka i kiedy doszedł do wniosku, że nie zaśnie tej nocy ubrał buty, zarzucił czarny płaszcz i cicho zamykając drzwi wyszedł z sypialni. Starał się chodzić bardzo cicho, żeby nikogo nie obudzić, ale jak zawsze coś musiało pójść nie tak. W pokoju wspólnym na sofie siedziała Pansy i wpatrywała się w zielony ogień. Malfoy błagał, żeby udało mu się ją wyminąć, ale właśnie wtedy dziewczyna oderwała wzrok od płomieni i spojrzała na niego.
- Draco - powiedziała cicho - Usiądziesz?
Chłopak westchnął i zajął miejsce koło przyjaciółki.
- Coś się stało? - zapytał.
- Ja... - głos jej się łamał - Nie wiem co robić. Nawet nie wiem jak ci to powiedzieć, od czego zacząć...
- Może od początku - uśmiechnął się do niej delikatnie. Dziewczyna wzięła głęboki wdech.
- Rozmawiałam raz z tą Granger, wiesz, ona mnie denerwuje, a przynajmniej dotąd tak było... Zaczęło się od... kłótni, polało się też trochę krwi, a w końcu przepraszałyśmy się długo. W każdym razie ona powiedziała mi, że z Potterem dzieje się coś dziwnego, a ja zauważyłam... - pociągnęła nosem i przetarła oczy.
- Co zauważyłaś?
- Że z tobą jest tak samo - nie była już w stanie dłużej powstrzymywać łez - Nie myśl, że jest uprzedzona, nie, ale wiesz... ja nie chcę, żebyś ty z nim był, Draco. Ja widzę co się dzieje, a ta wiedza boli. Wolałabym być nieświadoma, ale jak zwykle najwięcej wiem o tym co boli mnie najbardziej... Proszę cię, popatrz na mnie bo...
- Bo co? - Draco był coraz bardziej przerażony, Pansy nigdy nie płakała.
- Bo to może być ostatni raz kiedy tak na mnie patrzysz... Draco ja...
Nie dane było jej dokończyć bo do pokoju wpadł Blaise z dwoma reklamówkami alkoholu.
- Wy niee macie p-pojęcia co się dzieje u nas! - zawołał, nie mógł ustać w miejscu - Pans, nieeee becz! - dodał i rzucił jej butelkę piwa. Chwiejnym krokiem odszedł w stronę dormitorium chłopaków, a zanim Malfoy zdążył zareagować Pansy uciekła do siebie z płaczem. Draco rozglądnął się dookoła, został sam. Dobrze wiedział co Parkinson chciała mu powiedzieć. Co mógł poradzić na to, że nie odwzajemniał jej uczuć? Rozumiał, że musiało ją boleć kiedy widziała go z kimś innym, ale nie mógł jej pomóc nawet jakby chciał, nie kochał jej. Westchnął i utkwił wzrok w tańczących w kominku promieniach. Czasem zastanawiał się co ludzie takiego w nim widzą, skąd miał tylu... przyjaciół. Zawsze jednak szybko dochodził do wniosku, że tu nie ma o czym myśleć, ludzie są po prostu dziwni. Ze skrzynki obok kominka dorzucił kawałek drewna do ognia, a płomienie zmieniły kolor na szmaragdowy. Ten szmaragd przypominał mu tylko jedno, nienaturalnie piękne oczy pewnego Gryfona. Uśmiechnął się na ten widok. Nigdy nie myślał, że ogień jest taki piękny. Od kiedy pamiętał jego ulubionym żywiołem była woda, kochał oglądać słońce znikające w jeziorze, kochał czuć jak woda przepływa mu między palcami. Zawsze unikał ognia bo zwyczajnie się go bał, ale teraz czuł, że mógłby patrzeć na tańczące płomienie do końca życia. Nagle coś w kominku strzeliło, płomienie zdawały się na niego skoczyć, a ogień przez sekundę rozbłysł szkarłatem i złotem. Po chwili zrobiło się ciemno, płomienie zniknęły, ogień wygasł.
(***)
Draco szedł na śniadanie, a w głowie roiło mu się od myśli. Harry Cholerny Potter zawrócił mu w głowie. Poczuł jak na kogoś wpada i kiedy już miał opieprzyć "tego idiotę" napotkał znane mu już szmaragdowe oczy. Potter uśmiechnął się do niego szeroko.
- Dzień dobry, Gryfiaku - zamruczał Draco i nie myśląc o innych uczniach, którzy ich teraz obserwowali pocałował go w usta.
***********************************************************************
+Writer Heart powiem ci że nie jestem fanką drarry ale to twoje mi się zawaliście podoba :)
OdpowiedzUsuń