poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział.6

Draco patrzył na nią z mieszanką przerażenia i niedowierzania.
- Przysięgam,nikt się o tym nie dowie. - powtórzyła już głośniej.Chłopak już miał coś powiedzieć kiedy usłyszeli wołanie zbliżającego się Hagrida. Spojrzał więc tylko na nią,kiwnął głową i oboje pobiegli w stronę gajowego.""
Hermiona nie rozumiała samej siebie do końca,ale w towarzystwie Malfoy'a czuła się bezpiecznie.Z jednej strony było to bardzo głupie zważywszy an to,że poznała jego mroczną tajemnicę,ale z drugiej to kto jej przecież uratował pół godziny temu życie? Tak więc idąc za Hagridem obok Ślizgona czuła,że nic jej się nie może stać.Nadal szukali tych pięknych kwiatów,ale za równo Draco jak i Hermiona woleli nie wspominać o tamtej polanie.Martwy wilkołak leżący tam mógłby lekko zszokować gajowego,a skoro o tym wspomnieli to znaczyło,że musieli tam wcześniej być więc sytuacja mogłaby się zrobić nie przyjemna.W każdym razie oboje milczeli  myśląc o tym co się właściwie przed chwilą zdarzyło.Zagadka była rozwiązana,ale Gryfonka nie wiedziała już czy to dobrze. Owszem miała u Draco teraz dług wdzięczności,ale to był jednak śmierciożerca. Uratował ją,prawda,ale używając zaklęcia,o którym ona wolała nawet nie myśleć.Nie było tu już dla niej za bardzo nic do domyślania się czy zgadywania sekretów Malfoy'a, ale nie oznaczało to,że przestałą o nim myśleć,o nie,wręcz przeciwnie,myślała o nim jak o nikim innym. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuła.Teraz dotarło do niej,że zapomniała mu w tym całym zamieszaniu w końcu podziękować,ale zostawiła to sobie na później.Z pewnej strony głupio wyszło z tymi kwiatami bo nie wiedziała w jakim stanie jest tamto dziecko,ale miała nadzieję,że jeszcze coś znajdą.Jednak jak na złość nigdzie nie było widać tych kwiatów. Hagrid stanął w końcu i odwrócił się w ich stronę.
- No cholipka nigdzie nie ma tego zielska...Wy może...y...idźcie w tamtą stronę ja pójdę tam - mówiąc to wskazał oba kierunki i chwilę później ruszył swoją drogą. Hermiona poczuła się trochę dziwnie.W sumie to fajnie,że zostali sami,mogła mu teraz podziękować i w ogóle,ale z drugiej strony bała się tego co powie Malfoy. Szli więc tak na razie bez słowa przez ciemny las.Gryfonka zerknęła na blondyna i zauważyła,że wcale nie boi się tu chodzić jak ostatnim razem kiedy mieli szlaban z podobną karą na pierwszym roku,ale co mu się dziwić,co by tu nie czyhało to jego powinno się bać.Zbierała się chwilę w sobie,ale nie mogła już dłużej znieść tej ciszy.
- Dziękuję Ci,uratowałeś mi życie. - powiedziała nie za głośno,ale też nie szepcząc.Chłopak spojrzał na nią jak raz nie pewnie.
- Nie ma za co. - odpowiedział bez emocji.
- Nie wierzysz mi?
- A co w tym dziwnego? Śledzisz mnie cały czas jakbyś życia nie miała,a kiedy się o wszystkim dowiadujesz to miałabyś nie wypaplać? Taa,jasne.
- Oj przepraszam bardzo! To ty n a mnie cały czas wpadałeś!
-Yhy,ciekawe...bo nie miałem nic ciekawszego  do roboty niż wpadanie na ciebie.- odpowiedział Ślizgon z sarkazmem.Chociaż skrycie to lubił tak na nią wpadać,czasem ją podrażnić,czasem nie,po prostu to lubił.Wracając jednak do rozmowy Draco troszkę się zdziwił,gdy Gryfonka się nie odezwała.Tym czasem chodziło jej o przywrócenie trochę poważnej atmosfery.
- Przepraszam,że tak to odebrałeś.I masz rację nie powinnam się wtrącać,ale PRZYSIĘGAM,że nikomu nie powiem.NIGDY. - powiedziała wyraźnie starając się być też przy tym spokojna,ale mimo to głos jej lekko drżał.Dracon milczał,musiał przemyśleć to co właśnie mu powiedziała.Czyli jednak się przyznała? Przyznałą,że miał rację? Tego się nie spodziewał.
- Ok wierzę. - powiedział chłopak. - Chodźmy szukać tych cholernych chwastów - powiedział wykyrzywiając twarz w grymas i ruszyli dalej.""
Hagrid wybałuszył oczy na widok bukiety kwiatów niesionego przez każdego z uczniów.W końcu wrócili na polanę na,której ledwie godzinę temu jedno z nich mało co nie zginęło,ale doszło do nich,że to może bycie jedyne miejsce,gdzie to zielsko rośnie.Jednak nie te całe rośliny interesowały ich teraz najbardziej.Kiedy już Filch zostawił ich na korytarzu,żeby poszli do siebie wydarzyła się bardzo dziwna rzecz.Hermiona zrozumiała,że jest mu wdzięczna jak nikomu innymu,nie obchodziło ją teraz kim był bo w końcu uratował jej życie.Nie myśląc co robi rzuciła się na niego ściskając jak najlepszego przyjaciela.Chłopak zamarł i stał tak jak słup,był baaardzo zszokowany.Zaraz jednak do dziewczyny dotarło co robi i odskoczyła od niego,a na jej twarzy pojawiły się rumieńce.Ślizgon patrzył się na nią jak na wariatkę.
- E..ten,no...to ja już może pójdę... - powiedziała zawstydzona dziewczyna i pobiegła do dormitorium.Draco stał tak jeszcze chwilę cały czas będąc w szoku,ale po chwili też odszedł.""

Hermiona leżała w łóżku myśląc o dzisiejszej nocy.Skrycie żałowała każdego razu kiedy nazwała Malfoy'a tchórzem.Nigdy nie myślała,że mógłby jej uratować życie,a gdyby nie on...gdyby się nie zjawił leżałyby tam teraz jej szczątki.Żałowała też w pewnym stopniu tego co później zrobiła,ale z każdym wspomnieniem tej chwili tylko co raz bardziej myślała,że był to dobry wybór.Wspomnienie jego zapachu,jego mięśni,które dało się wyczuć nawet przez materiał koszuli,lekkiego orzeźwia a mnie cały czas wpadałeś!
-Yhy,ciekawe...bo nie miałem nic ciekawszego  do roboty niż wpadanie na ciebie.- odpowiedział Ślizgon z sarkazmem.Chociaż skrycie to lubił tak na nią wpadać,czasem ją podrażnić,czasem nie,po prostu to lubił.Wracając jednak do rozmowy Draco troszkę się zdziwił,gdy Gryfonka się nie odezwała.Tym czasem chodziło jej o przywrócenie trochę poważnej atmosfery.
- Przepraszam,że tak to odebrałeś.I masz rację nie powinnam się wtrącać,ale PRZYSIĘGAM,że nikomu nie powiem.NIGDY. - powiedziała wyraźnie starając się być też przy tym spokojna,ale mimo to głos jej lekko drżał. Dracon milczał,musiał przemyśleć to co właśnie mu powiedziała.Czyli jednak się przyznała? Przyznała,że miał rację? Tego się nie spodziewał.
- Ok wierzę. - powiedział chłopak - Chodźmy szukać tych cholernych chwastów - powiedział wykrzywiając twarz w grymas i ruszyli dalej.""
Hagrid wybałuszył oczy na widok bukietu kwiatów niesionego przez każdego z uczniów.W końcu wrócili na polanę na,której ledwie godzinę temu jedno z nich mało co nie zginęło,ale doszło do nich,że to może bycie jedyne miejsce,gdzie to zielsko rośnie.Jednak nie te całe rośliny interesowały ich teraz najbardziej.Kiedy już Filch zostawił ich na korytarzu,żeby poszli do siebie wydarzyła się bardzo dziwna rzecz. Hermiona zrozumiała,że jest mu wdzięczna jak nikomu innemu,nie obchodziło ją teraz kim był bo w końcu uratował jej życie.Nie myśląc co robi rzuciła się na niego ściskając jak najlepszego przyjaciela.Chłopak zamarł i stał tak jak słup,był baaardzo zszokowany.Zaraz jednak do dziewczyny dotarło co robi i odskoczyła od niego,a na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Ślizgon patrzył się na nią jak na wariatkę.
- E..ten,no...to ja już może pójdę... - powiedziała zawstydzona dziewczyna i pobiegła do dormitorium. Draco stał tak jeszcze chwilę cały czas będąc w szoku,ale po chwili też odszedł.""

Hermiona leżała w łóżku myśląc o dzisiejszej nocy.Skrycie żałowała każdego razu kiedy nazwała Malfoy'a tchórzem.Nigdy nie myślała,że mógłby jej uratować życie,a gdyby nie on...gdyby się nie zjawił leżałyby tam teraz jej szczątki.Żałowała też w pewnym stopniu tego co później zrobiła,ale z każdym wspomnieniem tej chwili tylko co raz bardziej myślała,że był to dobry wybór.Wspomnienie jego zapachu,jego mięśni,które dało się wyczuć nawet przez materiał koszuli,lekkiego orzeźwiającego bijącego od niego delikatnego chłodu,to wszystko było dla niej niebiańskim uczuciem.Czuła,że coś się z nią dzieje,że już od dłuższego czasu tak jest.Przecież poznała jego sekret,ba,nawet okazało się jak bardzo to wielka tajemnica,ale nadal coś ją do niego ciągnęło,a teraz nie miała już na to wymówki.Coś ją do niego ciągnęło,oj bardzo...""

Jak nigdy wcześniej na lekcji eliksirów oboje siedzieli cicho. Draco robił eliksir,a ona podawała mu składniki,ale to tyle.No nie nie tyle,Hermiona jeszcze kątem oka cały czas go obserwowała.Ten widok już chyba nigdy jej się nie znudzi.Cały czas jednak myślała o wczorajszym szlabanie.Lekcja ta minęła im mimo wszystko bardzo szybko i zanim dziewczyna się zorientowała nauczyciel ogłosił koniec zajęć.Kiedy wszyscy wychodzili na korytarz Draco przecisnął się koło niej,dał jej do ręki jakąś kartkę i poszedł dalej. Hermiona stanęła w przejściu jak wryta.Co on jej dał? Ruszyła z miejsca i siadła na parapecie na korytarzu.Sprawdzając czy nikt jej nie widzi zaczęła czytać.

Ja ci i tak nie za bardzo wierzę...
Na astronomicznej. Dzisiaj. Północ.

Zamarła.Ale jak to...no...co on chciał?
- Hermiona,wszystko w porządku? - obok niej stał Harry.Zaskoczona jego obecnością szybko schowała liścik do kieszeni.
- Nie bój się nie czytałem tego co tam masz. - powiedział do niej chłoapak jakby czytając jej w myślach.
-A skąd ty wiesz co ja tam niby mam...hmm?
- A stąd,że widać - puścił do niej oko i poszedł do Rona.Do północy było jeszcze dużo czasu,ale widziała,że nie będzie w stanie o niczym innym myśleć.""
Draco siedział na kanapie w dormitorium i zastanawiał się o co on właściwie jej powie.Plan był prosty: ustalić co się wydarzyło,jakoś to załatwić,a na wszelki wypadek... Obliviate.Nie chciał musieć tego używać,ale nie było innego wyjścia.Uratował ją,nie żałował,ale jednak mógł to zrobić inaczej,jakoś z ukrycia nie pokazywać się jej.Co w niego właściwie wstąpiło? Sam nie wiedział,ale tamtej chwili... chciał to zrobić.Czuł,że musiał obronić tamtą dziewczynę własnym ciałem,tamtą...szlamę.Co do czystości krwi nastawienie się za szybko nie zmienia i tak też jest z nim,ale wtedy tak o niej nie myślał.Myślał o...Hermionie.Wtedy doszło do niego,że pierwszy raz (nawet w myślach!) użył jej imienia,nie nazwiska czy przezwiska,imienia.Zerknął na zegarek.Zostało jeszcze 15 minut.Na wszelki wypadek chciał być tam pierwszy więc szybko się ogarnął,wziął różdżkę i poszedł.^ Na wieży wiał letni wiatr.Draco oparł się o ścianę i czekał na Gryfonkę,wiedział,że przyjdzie.Teraz już wiedział,że się nie pomylił bo słychać było jak wchodzi po schodach.Nie było szans,że to Filch,nawet po samym słuchaniu można było poznać,że to musi być dziewczyna.Wtedy chłopak zobaczył ją w świetle księżyca spoglądającą na niego nie śmiało.Ciężko było mu to przyznać,ale taka jest prawda,była piękna.
- Jestem. - powiedziała - Co tak właściwie chciałeś,hmm???
- Nie wierzę ci. - powiedział blondyn starając się ukrywać emocje,świetnie mu to wychodziło.
- Ja..już ci tłumaczyłam...nie mam komu.
- Na prawdę? - Draco zaśmiał się zaczął się do niej powoli zbliżać. Hermiona drgnęła. - A Potter? A ta cała twoja wiewióra? Jaką mam gwarancję,że mnie nie kłamiesz? - cały czas mówił jakimś tajemniczym tonem,to on był tu teraz ten ważny to na pewno.
- Ja po prostu...
- Już ja wiem "co ty po prostu" i jakoś mi się to zbytnio nie uśmiecha. - przerwał jej w połowie  w połowie zdania i oparł się ręką o ścianę tak,że patrzył na nią teraz z góry. - Jaką ja mam gwarancję? - powtórzył.Nie tak to sobie zaplanował,ale tak podobało mu się o wiele bardziej.
- Przestań. - postawiła się w końcu i odsunęła się od niego.Chłopak też odskoczył. - nie będę ci się spowiadać! Już ci mówiłam i nic więcej z moich ust nie usłyszysz!!! - W tym momencie Draco sięgnął po różdżkę,ale Hermiona też na to wpadła i oboje patrzyli teraz na siebie groźnie.
- A znasz takie fajne zaklęcie? - zaczął Draco tym samym głosem co wcześniej. - ty wszystko zapomnisz,a ja będę happy - uśmiechnął się do niej złośliwie.
- A znasz takie słowo? - powiedziała z sarkazmem - U nas wymawia się to "spadaj".
- Załóżmy,że nie znam. - warknął cicho. - Ale ty możesz zawsze tak do siebie powiedzieć.
- Nie dziękuję,są do tego ciekawsze osoby. - Hermiona oczekiwała,że on dalej będzie w to grał,ale chłopak nic nie powiedział.Miał plan.
- Teraz ty coś mówisz. - powiedziała żartobliwie. Draco zrobił minę mówiącą "okay".
- Expelliarmus! - plan był dobry i zadziałał świetnieHermiona miała związane ręce.
- I co teraz zrobisz? -powiedział półżartem zbliżając się do niej. Gryfonka warknęła.
- Hmm? Coś mówiłaś? -odezwał się sarkastycznie znowu złośliwie się uśmiechając.
- Nienawidzę Cię - powiedziała.
- Wczoraj mówiłaś coś innego.I jak tu ci wierzyć? - robił to specjalnie,chciał ją wkurzyć,cały on.
- Jesteś taki...
- Nie musisz mnie chwalić,sam to  wszystko wiem - przerwał jej posyłając najbardziej złośliwy uśmiech na jaki było go stać.Byli już tak blisko siebie,że prawie się dotykali.
- Raczej okropny.
- I nawzajem. - Hermiona już miała coś powiedzieć,ale przewróciła się i wylądowała na nim.
- Nadal jestem okropny? - spytał tym swoim głosem.
- Nawet nie wiesz jak. - powiedziała i oboje się pocałowali.To była bardzo spontaniczna decyzja,w sumie nawet żadnej nie było,po prostu tak czuli.Wpijali się sobie w usta bardzo namiętnie i zafascynowani taką sytuacją.To było wyjątkowe uczucie,a dla Hermiony,totalnie nowe.Trwali tak razem bardzo długo.^^^




*********************************************************************************
Podoba się? :3 Od razu też mówię,że ten rozdział poszedł na konkurs (dokładniej na turniej trójmagiczny na FB).Takie tam info,żeby nie było,że z neta ;*

3 komentarze:

  1. Bardzo się podobało *.* musiałaś/łeś skończyć w tym momencie? *.* ;p poproszę szybko następny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dodam przed północą xD Czyli w sumie jeszcze dzisiaj i może coś w nocy dodatkowo ;)
      P.S
      "musiałaś" jak coś,tyle wam zdradzę ;*

      Usuń
    2. Okej XD
      P.S.
      Tak myślałam ^^ xdd

      Usuń

Serdecznie polecam

ZAPRASZAM I POLECAM! ;)

Harry Potter - Delivery Owl