"Zabić Dumbledore'a,zabić Dumbledore'a",Draco chciałby myśleć o czym innym.O szlamowatej Gryfonce,która ukradła jego serce,o tym jaki to Potter jest głupi czy nawet jak bardzo wkurza go ta cała Charmstick,ale nie potrafił.Wiedział,że musiał zabić dyrektora,powód był prosty,inaczej to on i jego rodzina zginą.Jedyną inną rzeczą o jakiej udało mu się teraz pomyśleć oprócz tego jak tu uśmiercić Dumbledore'a była właśnie rodzina.Przecież Bellatrix była jego ciotką więc czy ona też miałaby zginąć? Pewnie nie bo jakby nie patrzeć jest chyba najbardziej oddana Voldemortowi ze wszystkich śmierciożerców.Mimo to pomagała młodemu Malfoy'owi.Bellatrix Lestrange nie była osobą do,której słowo pomagać by "pasowało",ale jak można było to inaczej nazwać? Czarownica uczyła Draco pare sztuczek.Znał ją od dziecka i mimo,ze z charakteru na prawdę była przerażająca to zawsze ją lubił.Pamiętał jak zawsze cieszył kiedy wpadała czasem do Malfoy'ów.Jak tak teraz myślał to doszedł do wniosku,że zawsze była jego ulubioną ciocią.Dzięki niej umiał kilka przydatnych (zdaniem Lestrange) zaklęć jeszcze przed pójściem do szkoły.Przerażała go czasem,ale nigdy nie myślał o niej jak o kimś niebezpiecznym czy jak wielu to określa psychopatce...
Mały Draco siedział w salonie czekając na przyjazd ukochanej cioci.Był już troszkę zmęczony,a oczy powoli mu się zamykały,ale mimo to nie chciał iść spać..narcyza siedząca na sofie obok westchnęła i odłożyła czytaną przez siebie gazetę.
- Draco... - zaczęła.
- Ale ciocia Bella! - przerwał jej tym swoim piskliwym,dziecięcym głosikiem.Wtedy drzwi do salonu lekko się uchyliły.Malec uniósł z zdziwieniem jedną brew i powoli wstał z dywanu.Narcyza zachichotała cicho.Draco zrobił nie pewnie kilka kroków w stronę drzwi.Kiedy stał już przy nich ledwo zdążył wychylić główkę i zauważył ukochaną ciocię.
- Ciocia Bella! - zawołał uradowany.Lestrange uśmiechnęła się do niego i wzięła go na ręce.Czarnowłosa czarownica wracała właśnie z Azkabanu,narazie jakimś cudem ludzie się nie zorientowali.Oczywiście Draco też nie miał pojęcia,gdzie Bellatrix była przez ostatnie półroku.
- Długo mnie nie było.Działo się coś ciekawego? - spytała niby Draco,ale popatrzyła znacząco na siedzącą na sofie blondynkę.Narcyza pokręciła przecząco głową.
- Było fajnie,ale ostatnio skrzaty domowe jakoś dziwnie piszczą co chwile.Prawie zawsze jak Zgredek czy jakiś inny są u taty w gabinecie to tak dziwnie krzyczą,jakby je...- zatrzymał się blondyn szukając odpowiedniego słowa. - jakby je...
-Torturowano? - podsunęła mu ciotka z uśmiechem.Typowy uśmiech śmierciożercy,ale tego przyszły Ślizgon też nie wiedział.
- Właśnie! - powiedział zadowolny,że przypomniał sobie to słowo. - I jeszcze jedna rzecz była dziwna.Przez bardzo długo nie było moich ulubionych cukierków! - to drugie zdanie Draco powiedział wręcz z obużeniem.Jego mama znów się zaśmiała.Bella jeszcze dawno temu wymyśliła swoje własne zaklęcie na cukierki,które smakowały tak jak to co właśnie chciałoby się zjeść.Byłą wtedy jeszcze bardzo młoda i lubiła bawić się tak magią.
- Nie? - powiedziała udając zdziwienie.- Ja też ich ostatnio nie widziałam...- wymawiając ostatnie zdanie podniosła różdżką woreczek cukierków tak,że latał on teraz przed Draconem.
- O,o są! - zawołał wskazując paluszkiem na latający woreczek...
Tak te wspomnienia mówią same za siebie,Bellatrix Lestrange było ulubioną ciotką Draco.Dopiero teraz jednak chłopak uświadomił sobie jak bardzo odpłynął,potrzebował chwili czasu,żeby zorientować się,gdzie jest.Siedział w wielkie sali i "jadł" kolację.Zerknął na stół Gryfonów.Cholera,nie ma jej! Niby i nie miał do Hermiony żadnej sprawy,ale po prostu chciał ją mieć przy sobie.
- To ja już nie jestem głodny. - powiedział wstając od stołu.
- Zwariowałeś? Ty nawet nic nie zjadłeś. - powiedział Blaise patrząc na niego podejrzliwie.
- Właśnie,jak tak dalej pójdzie to anoreksja gwarantowana! - dodał Goyle.
- Ale tobie na pewno to nie grozi.- powiedział złośliwie Draco i wstał od stołu. - Idę.- dodał i nie czekając na ich reakcję ruszył dalej.Kiedy stał na korytarzu zrozumiał w jakiej beznadziejnej jest sytuacji.Przecież Granger mogła być wszędzie,może powinnien sobie odpuścić...NIE! On chciał jej teraz i kropka.Szybko wpadł na genialny pomysł.Wiedział,że Hermiona ma problemy z znajomymi więc komu może się żalić jak nie tej całej Weasley? Jesteś genialny ~ pomyślał i pobiegł tam,gdzie podobno Granger chodziła najczęściej,łazienki jęczącej Marty.Chłopak dobiegł tam szybko,ale wachał się wejść.Stał tak tylko i patrzył na drzwi z obrzydzeniem.Był tu tylko raz w życiu i obiecał sobie wtedy nigdy tu już nie wchodzić.Był przekonany,że był tam Potter i "jego banda",a tym czasem został sam z najgorszym duchem w całej szkole.Wziął głeboki wdech i otworzył energicznie drzwi.Ginny i Miona podskoczyły jak oparzone.Znalazł ją.
- Co ty tutaj... - zaczęła obużona Weasley.
- Przyszedłem do Granger. - przerwał jej patrząc jednak tylko na Hermione.
- Draco... - zaczęła starsza Gryfonka.
- Draco?! Od kiedy jesteście na "ty"?! Co tu się do cholery dzieje?! - powiedziała Giny.Draco zmierzył ją spojrzeniem i powiedział:'
- Pokażę ci.- powolnym krokiem ruszył w stronę Hermiony,objął jej twarz i pocałował szybko w usta.Bardzo dobrze się bawił.
-Ale-jak-wy-ten-no... - ruda nie potrafiła słowa normalnie wypowiedzieć.Chłopak objął Mionę i już miał ruszyć z nią do wyjścia kiedy poczuł,że ta stawia opór.
- Wiesz,że jeszcze nigdy nie testowałem zaklęcia Imperio,fantastycznie,że mamy do tego teraz taką świetną okazję...- wyszeptał jej do ucha tak,żeby tylko ona usłyszała.Oczywiście wcale nie miał zamiaru używać tego zaklęcia,ale takie pogróżki zawsze działały.Granger spojrzała na Ginny mówiąc ciche "Przepraszam." i odeszła z Malfoyem.^^
- Nie wejdę do tej dziury! - buntował się Draco.
- Ja jakoś byłam u was i żyje!
- Tak? A ponoć to właśnie my "lepiej mieszkamy",czemu więc miałoby ci to przeszkadzać? - lubił tak łapać ludzi za słówka.
- A co tobie szkodzi???
- To,że to właśnie Gryffindor,mogę tam wejść tylko,żeby rozwalić komuś sypialnie albo coś,a po za tym to jeśli ja będę musiał wziąć pelerynę,żeby się do was "włamać" to uwierz mi,że "pan Wybraniec" nie zastanie jej w całości.
- Jak ja cię...
- Kocham? - dokończył za nią. - To bardzo miłe z twojej strony,do zobaczenia u mnie. - powiedział i odszedł.^^
Powiedzieć jej czy nie? Nie,to nie był dzień na takie rozmowy.Hermiona mogła jeszcze chwilę pożyć w nieświadomości.O wilku mowa,właśnie ktoś zapukał do jego drzwi.Otworzył je zaklęciem,ale bynajmniej nie zobaczył tam tej,której się spodziewał.W drzwiach stała Pansy.
- Ktoś tu jest. - powiedziała rozglądając sie po jego pokoju.
-Ale nie u mnie.- powiedział zimno i po chamsku zatrzasnął jej drzwi pod nosem.Czyli Granger nie przyjdzie?
- Akuku. - powiedziała Hermiona,która cały czas siedziała cicho pod peleryną.Ślizgon tak się przestraszył,że aż spadł z łóżka.Miona zaśmiała się.Draco szybko wstał i jak na arystokrate przystało otrzepał się z "nafoszoną" miną co tylko spotęgowało jej śmiech.Chłopak udając,że nic nie słyszy usiadł na łózku i gapił się w sufit.Minęła chwila.
- Granger,jest coś o czym powinnaś wiedzieć...
***************************************************************************
<Taki krótki dziś,jutro TAAAKI długi ;) :* >
Podoba się? Tak jak chcieliście jest więcej Draco co mi też się szczerze podoba <3
P.S Bellatrix to taka świetna ciotka :D
Boski,cudny rozdział *.* ja chcę natychmiast się dowiedzieć o czym on chce z nią pogadać.... tylko błagam niech on z nią nie zrywa bo cię uduszę! XD hm...nie jest taką złą ciotką jak myślałam xdd czekam już z niecierpliwością na następny rozdział ;3
OdpowiedzUsuńŚwietne :3 czekam na kolejny :)) Przerwałaś w takim momencie, że nie mogę się domyślić o czym chce porozmawiać... eh :D
OdpowiedzUsuń