Pięcioletni Draco przeglądał jakąś książkę z salonu.Miała dużo ruchomych obrazków,a to mu się zawsze podobało.Nic z tego nie rozumiał,ale ważne,że było kolorowe i się ruszały.Nagle przez drzwi wyleciał jeden z skrzatów domowych,Simon,ktoś go musiał kopnąć.Chłopczyk szeroko otworzył oczy,nie wiedział co się właśnie działo.Zaraz za skrzatem do salonu wpadł Lucjusz Malfoy.
- Jak śmiałeś?! - wydarł się na sługę nie zauważając synka.
- Simon n-nie chciał... wyjąkał skrzat.Jednak Malfoy miał go gdzieś.Mały Draco przyglądał się wszystkiemu zdumiony,pomyślał tylo,że Simon musiał coś nabroić.
- Crucio! - krzyknął Lucjusz celując w Simona.Skrzat wił się na podłodze z bólu.
- C-co mu się dzieje?- spytał chłopiec cicho tym swoim słodkim dziecięcym głosem.Starszy Malfoy zamarł.Doszło jednak do niego,że nic złego się nie stało,jego syn miał być jak on,zwykłe crucio nie mogło go przerazić.Wtedy drugim wejściem weszła Narcyza.Szybko skojarzyła fakty i podbiegła do syna.Kucnęła przed nim i popatrzyła mu w oczy.
- Draco wszystko w porządku?- spytała z troską.Chłopiec pokiwał przecząco głową,a w jego oczach krył się strach.Nawet jako maluch wiedział,że coś jest nie tak.
- Lucjusz! - krzyknęła oskarżycielsko blondynka. - Jak możesz? - powiedziała.Lucjusz odwrócił się w ich stronę.
- Spójrz na niego! On się cały trzęsie! - powiedziała przytulając do siebie synka.Jej mąż spojrzał na nią bez emocji.
- Przyzwyczai się.- powiedział i wyszedł.
Chłopak chcąc,nie chcąc zaczął się delikatnie trząść.Zawsze tak się działo kiedy wspominał tą sytuację.
- Coś się stało? -spytała zatroskana Gryfonka.
- Nic. -skłamał.
- Draco...
- Przypomniało mi się coś... - kiedy to powiedział Hermiona popatrzyła na niego miną mówiącą "co takiego?"
- Moje fascynujące dzieciństwo. - powiedział z sarkazmem.Hermiona posmutniała.
- Aż tak źle?
- Tak źle,że wolałbym mieszkać z mugolami...
- Draco,nie możesz nie kochać swoich rodziców,to po prostu nie możliwe...
- A jednak -,- Chociaż...mamie nie mam niczego za złe. - nie zdarzało mu się to często,ale czuł,że zbiera mu się na płacz,cały drżał.
- Chodź tu. - powiedziała Hermiona ze smutkiem.Wstała i przytuliła się do niego.Nie chciała,żeby cierpiał.Z oczu popłynęły jej łzy.^
Ta lekcja nie była do końca normalna.Zamiast OPCM mieli jakieś dodatkowe lekcje z nie wiadomo kim.Też chodziło o OPCM,ale problem był jeden,mieli im mówić o tym jakie to niebezpieczeństwo nadciąga,oczywiście Voldemort.Rzecz jasna dziwne było dla Hermiony słuchanie o tym wszystkim patrząc na to,że jej chłopak był śmierciożercą.Draco też musiał myśleć o tym podobnie...jak nie gorzej.Skąd w ogóle pomysł na taką lekcję? Z drugiej strony to było to mądre no,ale i jej i Malfoy'owi to nie pasowało.Tak więc Hermiona siedziała w sali czekając na resztę uczniów (wszyscy szóstkoklasiści) i "wykładowcę".Kiedy praktycznie już każdy siedział na miejscu do sali wpadł Malfoy z Zabinim.Przebiegli przez salę jakby nigdy nic,ale blondyn po drodze puścił oko do Miony.Serio nikt tego nie zauważył? Była zdziwiona,ale szybko o tym zapomniała.Bolało ją,że tyle przecierpiał,nigdy już nie będzie o nim myśleć jak dawniej.Nie mówiła,że miał gorzej niż Harry,ale najwyraźniej jego zdaniem lepiej było nie mieć rodziny niż mieć taką.Wtedy do sali weszła jakaś ruda kobieta.
- Ja jestem profesor Charmstick,będę prowadziła zajęcia dodatkowe różnego rodzaju. - powiedziała z uśmiechem. - Dzisiaj jednak zajmiemy się dość poważnym tematem.Każdy wie o co chodzi? - na te słowa wszyscy pokiwali głowami,no oczywiście oprócz tego totalnego ignoranta jakim jest Draco.
- To dobrze - powiedziała nauczycielka. - Ja nie będę owijać w bawełnę,omówimy to szybko i jasno.Jak już wiecie lekcja będzie poświęcona Temu,którego imienia nie wolno wymawiać.Pytanie za pięć punktów,kto mi powie jak nazywają się ludzie Sami-Wiecie-Kogo? - to było banalne pytanie.Hermiona już miała podnieść rękę,ale spojrzała na Draco.Wyglądał jakby go torturowano.Nie chciała go tylko tym dobijać,to byłoby jak powiedzenie "Są oni śmierciożercami,wiem o tym bo znam jednego.Siedzi w tej klasie i ma doła.".Nie,nie mogła.
- Tak panie... - usłyszała głos nauczycielki i wróciła z świata myśli.
- Weasley. - Oczywiście.Ron jak raz coś wiedział to musiał się pochwalić...
- Ludzi Vol... znaczy ludzi tego złego nazywa się śmierciożercami. - powiedział rudy wyraźnie dumny z siebie.Hermiona zerknęła znów na Malfoy'a wzdrygnął się na ostatnie słowo.
- Tak,brawo.10 punktów dla... - tutaj nauczycielka przyglądnęła się jego szacie - Gryffindor'u. - Na te słowa ci "mniej mądrzy" Gryfoni zaczęli wiwatować.Szybko jednak się ucieszyli po warknięciu wszystkich Ślizgonów,Krukonów i Puchonów.
- Dziś właśnie zajmiemy się nie tyle Sami-Wiecie-Kim co właśnie jego ludźmi.On sam nie pokazuje się ludziom normalnie natomiast śmierciożercy mogą być wszędzie. Spójrzcie na tablicę. - powiedziała Charmstick i za jednym zamachem różdżki pojawił się na niej rysunek,a przynajmniej tak nazwałaby to większość klasy.Na tablicy pojawił mroczny znak.Draco skrzywił się,ta lekcja miała być chyba najgorszą w jego życiu.Całe 45 minut słuchania jacy to śmierciożercy (czyli np.on i praktycznie cała jego rodzina) są źli.
- Co narysowałam? - spytała ruda nauczycielka.Hermiona starała się,ale znowu odpłynęła.Ten znak budził w niej w pewnym stopniu przerażenie,ale teraz kojarzył jej się inaczej niż wcześniej.Przypominał jej te noc w dormitorium Dracona.Na pytanie nowej nauczycielki odpowiedziała Luna.
- Doskonale,Ravenclaw zdobywa 15 pkt. ze względu na to,że pytanie było trudniejsze. - powiedziała i puściła oczko do blondynki.Lekcja przebiegała cały czas tak samo,Charmistick zadawała pytania i tłumaczyła,gdy ktoś nie wiedział.
- Dowidzenia moi mili. - powiedziała na końcu.- Uważajcie na siebie,oni są bezlitośni. - po swojej ostrzegawczej przemowie wyszła z sali kończąc lekcję 5 minut wcześniej.Wszyscy nadal siedzieli w ławkach.Nie wiedzieli czy mogą iść czy nie.Tylko Draco wstał i wyszedł zaraz za nauczycielką,aż się w nim gotowało.Hermiona odczekała chwilę i też wstała.
- Gdzie idziesz? - spytała Lovegood.
- Do biblioteki. - skłamała - Muszę coś załatwić.
- No to cześć. - powiedziała do niej z uśmiechem blondynka.Hermiona pożegnała się z nią i pobiegła za Draco bo o to jej w rzeczywistości chodziło.Zauważyła go kawałek dalej.Opierał się o ścianę z spuszczoną głową.
- Ty taki nie jesteś... - powiedziała łapiąc go za rękę.
- Ja sam nie wiem jaki jestem,a co dopiero ty. - powiedział zdecydowanie za ostro,ale rozumiała go,miał prawo się tak czuć.Zaraz jednak podniósł wzrok i uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- Ale wiesz...w sumie to może racja...
-Hę?
-Bywam bezlitosny... - powiedział i przyciągnął ją do siebie.
**********************************************************************
Trochę dłuższy niż dwa ostatnie,ale długo pisałam więc cieszę się z efektu,wena wróciła /*
Kocham.... :D czekam na następny
OdpowiedzUsuńBoski *.* to dobrze że ci już wena wróciła ;3 czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńCzemu przerwałaś w takim momencie? Wgl to świetne, cudowne i wgl awww ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :D